Chapter One

10K 333 33
                                    


,,Nie znam cię, a ty nie znasz mnie.
Zostańmy przy tym."

Justin

Siadam na ławce obok ciemnoskórego faceta, z blantem pomiędzy palcami, zdobionymi złotymi, dużymi pierścieniami. Spoglądam w górę i obserwuję słońce chowające się pomiędzy korony drzew. To niesamowicie ciekawa czynność jeżeli nie masz nic innego do roboty.

Albo raczej kiedy masz zajęcie, wiesz, że musisz je wykonać, lecz odwlekasz chwilę jak najdłużej się da. Wtedy wszystko wydaje się ciekawe. Śpiew ptaków, krzyki ludzi, dźwięk ulicznego zgiełku, a nawet towarzystwo Travisa siedzącego obok mnie.

Odkąd skończyłem dwadzieścia dwa lata dom moich rodziców zaliczam do miejsc, w które przychodzę tylko wtedy kiedy muszę. Dzisiaj niestety nadszedł ten dzień. Mój idealny brat - Michael, postanowił przedstawić rodzicom swoją dziewczynę, z którą, jak to wcześniej powiedział, wiąże wielkie plany.

Doprawdy nic mnie to wszystko nie obchodzi, ale mój ojciec kazał mi przyjść, a jako, że on jest moim głównym źródłem dochodów nie bardzo mogę się sprzeciwiać. Oglądanie laski mojego irytującego brata jest ostatnią rzeczą, którą mam ochotę robić. Do tego zakładam, że ta dziewczyna jest jeszcze bardziej pieprznięta i snobistyczna niż on.

Na samą myśl o kobiecej kopii Michaela dostaję ciarek i mdłości. To jakiś koszmar.

- Nie powinieneś już jechać? - pyta zaczepnie Travis, z cwanym uśmiechem, spoglądając na swój złoty zegarek.

Gdy wykrzywia usta ukazuje swoje, również złote, zęby.

Przewracam oczami i powoli wstaję z ławki. On korzysta z okazji i rozkłada się po całej jej długości.

- Startujesz w piątek? - znowu zadaje pytanie, nawet nie czekając na moją odpowiedź na pierwsze.

- Oczywiście, że tak - mówię wyniosłym głosem.

- Mówią, że Sean wrócił - jego głos brzmi ostrzegawczo i może dlatego chwilę później cała jego osoba wydaje się być irytująca.

- Chuj mnie obchodzi ten frajer - odwarkuję tracąc resztki dobrego humoru.

Może sobie wracać. Może sobie też być pieprzonym Bogiem, ale nic ani nikt nie jest wstanie przekonać mnie do tego żebym nie startował w wyścigach. Wszyscy oczekują, że zacznę się go bać, a mnie niesamowicie denerwuje.

Sean jest słaby.

I mam nadzieję, że gdy w piątek skopię mu dupę nikt nie będzie miał co do tego wątpliwości.

- Okej. Tak tylko mówię - mamrocze tłumacząc się.

Macham mu niedbale dłonią i odchodzę.

Wchodzę do swojego sycie żółtego lamborghini aventador i zaczynam się zastanawiać co muszę poprawić w samochodzie na wyścig. Wszystko ma być perfekcyjnie. W głowie notuję sobie, że po całej tej żałosnej kolacji muszę wskoczyć do warsztatu Martina i chwilę później wyjeżdżam na zatłoczone ulice Nowego Jorku.

*

Przechodzę przez próg domu i wręcz wpadam w jakąś szaloną gorączkę. Lydia - nasza gosposia biega z jadalni do kuchni rozstawiając sztućce i talerze. Głos matki słyszę aż tutaj, a swoją garderobę ma na drugim piętrze. Tylko mój ojciec stoi w wejściu salonu niewzruszony, co chwilę zerkając na zegarek i czekając na Michaela.

- Powinieneś założyć na siebie garnitur - mówi na wstępie oschłym głosem.

Przewracam oczami i zrzucam z siebie skórzaną czarną kurtkę.

MY BROTHER'S GIRLFRIEND (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz