17. Ślepia cz. II

Start from the beginning
                                    

Tikki zniknęła, a ja sięgnęłam po plecak leżący na podłodze przy biurku i zarzuciłam go sobie na plecy. Potem skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju.

Gdy zeszłam na dół, rodzice przywitali się ze mną czule jak co rano. Zdziwiło mnie, że żadne z nich o nic nie pytało, zachowywali się jakby nigdy nic. Mama przygotowała grzanki, a tato postawił obok nich mój ulubiony, truskawkowy dżem. Na blacie wyspy znalazły się już trzy kubki z herbatą.

Położyłam plecak przy drzwiach wyjściowych, ale nie podeszłam do nich. Potrafiłam jedynie stać i się na nich gapić. Mama szybko to spostrzegła i spojrzała na mnie pytająco.

- Co jest? Siadaj, zjedz coś chociaż, zanim wyjdziesz.

- Eeee... Ja właśnie... Mam... Szkoła... Iść...

- Oj, nie mamrocz tam pod nosem, tylko chodź i zjedz z nami.

Usiadłam niepewnie obok taty a naprzeciwko mamy. Od razu zabrali się za jedzenie. Bacznie ich obserwując, sięgnęłam powoli po grzankę.

- Pani Jurdan pytała, czy udałoby ci się wykonać na za tydzień ogromny tort urodzinowy z Wieżą Eiffla? Jej wnuczka ma niedługo urodziny – powiedziała z uśmiechem do taty mama.

- Myślę, że tak. Muszę tylko skończyć tort weselny dla państwa Sourgeot.

- Właśnie, jak ci idzie praca nad nim?

- Zostały mi tylko zdobienia, czyli najbardziej mozolna część roboty.

- Świetnie, mam nadzieję, że przed dostarczeniem go...

Nie umiałam ich dalej słuchać. Nie tego się po nich spodziewałam. Tak naprawdę, nie wiedziałam, co właściwie mogłam oczekiwać, jednakowoż ich brak zainteresowania sytuacją, w której się znalazłam przyprawił mnie o frustrację. Wepchnęłam sobie całą grzankę do ust i zeskoczyłam z krzesła.

- Kochanie, a ty gdzie już lecisz? Nawet nie wypiłaś herbaty – rzekł tata.

- Spónie sie na lekcje. Zosały mi jakieś czy miuty – odpowiedziałam z pełnymi ustami.

Twarze rodziców przez moment wyrażały całkowite zdumienie, następnie jednak zastąpiło je zagubienie.

Sięgnęłam po plecak i chwyciłam za klamkę drzwi wyjściowych. Już miałam ją nacisnąć, gdy usłyszałam:

- Marinette, córciu.

Zastygłam w bezruchu, nie mogąc się nawet obrócić w stronę rodziców.

- Jeśli chodzi o wczorajszą aferę, reportaż w wiadomościach...

Przełknęłam to, co miałam w buzi i poczułam, jak ogromna klucha rośnie mi w gardle, gdy grzanka z trudem przeszła przez mój przełyk.

- Nie chcieliśmy cię tym rano martwić, to nie tak, że nas to nie obeszło. Ale po co mielibyśmy psuć ci dzień? Pomyśleliśmy...

Bez zastanowienia podbiegłam do nich i przytuliłam ich do siebie, ledwo hamując łzy.

- Córciu...

- Jesteście najwspanialszymi rodzicami pod słońcem – powiedziałam. – Gdy tylko wrócę ze szkoły, opowiem wam o wszystkim.

- Dobrze, skarbie, ale nie musisz się spieszyć. Jeśli nie chcesz... - zaczęła mama.

- Chcę – przerwałam rodzicielce szybko. – Chcę.

Władca Ciem

- Już czas, Nooroo – zagrzmiał mój głos w ciemnościach.

- Panie, proszę, nie! Obiecałeś, że to rozważysz, jeszcze nie jest za późno, byś zmienił zdanie.

- Za późno było już wtedy, gdy prosiłeś mnie o rozwagę. Teraz tym bardziej nie ma odwrotu. To nasza jedyna szansa. Nikt nigdy wcześniej tego nie dokonał, nie możemy zmarnować takiej okazji.

Kwami spojrzało na mnie, a jego spojrzenie zdradzało, iż jest w kompletnej rozsypce. Wiedziałem, że Nooroo jeszcze nigdy nie został zmuszony do zrobienia czegoś takiego i tym bardziej mnie to ekscytowało. Fascynujące, że nikomu przede mną nie udało się tego dokonać. Byłem jedynym, byłem ostateczną zagładą dla Biedronki i Czarnego Kota.

- Panie – wykrztusiło niemal niesłyszalnie Kwami.

- Koniec tego dobrego, Nooroo. Zbyt wiele czasu traciłem, starając się pokonać te dwie gnidy. Tym razem mi się już nie wymkną. - Po pomieszczeniu rozniósł się mój donośny śmiech. - Nooroo, rozwiń skrzydła ciemności!


SPÓŹNIONE WAŻNE PAPLANDO

No witam :D

Taaaaaa, ponad tydzień temu wyskoczył mi pierwszy tysiąc wyświetleń i, głupia, nie podziękowałam Wam. Wiem - wstyd i hańba. Na obecną chwilę mam już 1400 wyświetleń i mogę powiedzieć tylko jedno: WOW. Naprawdę WOW. 

Zauważyłam, że właśnie te najpierwsze pierwsze tysiące są zawsze tak fajnie celebrowane. Nie dziesięć tysięcy, nie czterdzieści a właśnie ten pierwszy najpierwszy TYSIĄC. Noooo... ja się trochę spóźniłam, przyznaję się. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem Wam dozgonnie wdzięczna. Dla jednych tysiąc wyświetleń to nic, dla mnie to naprawdę wiele. To znak, że to co robię, nie jest robione dla nikogo. MAM DLA KOGO PISAĆ! I to mnie tak ogromnie cieszy! :D    

D z i ę k u j ę, misiulki! Z  całego misiowego serduszka :) 

Oczywiście, odwdzięczę się kolejnymi (...) rozdziałami. Nie powiem, co będzie. Ale BĘDZIE. ^^

A ja jeszcze raz dziękuję i zmykam.

Do następnego!

sondaria59

MIRACULOUS Pewnego dniaWhere stories live. Discover now