Don't try to find your spaceship

20 1 0
                                    

(Nathalie)

Po kilku godzinach rozmyślania udałam się do sypialni, gdzie zastałam Nathaniela śpiącego w MOIM łóżku z książką na twarzy. Wyglądał dość uroczo jak na siebie. Podeszłam do niego i bez większego namysłu położyłam się obok chłopaka. Splotłam nasze palce i zamknęłam oczy. Sen nadszedł równie szybko jak i odszedł.

Poczułam silny ucisk na dłoni, z każdą chwilą silniejszy. Zdezorientowa usiadłam gwałtownie na łóżku, próbując wyrwać swoją dłoń, ale siła z jaką trzymał mnie Nathaniel była zbyt duża. Ze skupieniem obserwowałam niepokojące zachowanie chłopaka, który był cały zlany potem i rzucał się po łóżku. Idąc drogą jasnej dedukcji miał koszmar. Dość przerażający jak widać. Wolną ręką zaczęłam potrząsać jego ramieniem, niestety na nic. Pchnięta w stronę desperacji spoliczkowałam niczego nie świadomego blondyna, dalej nic. Moje możliwości były ograniczone, a pomysły wybudzenia wyparowały, bo co niby mogłam zrobić w tej sytuacji? W dodatku z uwięzioną kończyną.

Z braku innych możliwości zaczęłam ściskać jego dłoń tak jak on moją, wtulając się w niego. Ku mojemu zdziwieniu na chwilę jego zachowanie ustało. Wydawało mi się, iż będzie mi dane zasnąć w spokoju, moje niedoczekanie. Nathaniel zerwał się z łóżka, po czym wylądował na podłodze, a ja zaraz za nim.

-Co Ty robisz kobieto? Puść mnie! - wykrzykną tak głośno, że równie dobrze oprócz mnie mogła słyszeć go cała ulica jak nie jeszcze jedna o wiele dalej.

-Pragnę zauważyć, że to Ty mnie trzymasz i od dobrych piętnastu minut nie chcesz puścić, w dodatku uniemożliwiasz mi dostarczenie sobie adekwatnych do moich potrzeb godzin snu przez swoje mamrotanie z bonusowym wiciem się po łóżku. Nathe- odpowiedziałam siląc się na spokój. Chłopak z początku nie reagował na moje słowa jakby nie rozumiał, co się właściwie dzieję i jakby nie patrzeć to tak właśnie mogło być.

-Daj mi jakiś kocyk czy coś. Idę na kanapę - rzucił puszczając moją dłoń, po czym wyszedł z pokoju. Kiedy znalazłam coś do przykrycia udałam się do salonu, gdzie jaśnie Pan zdążył usunąć, okryłam go nie widząc zbytnio innego wyjścia, po czym udałam się z powrotem do swojego pokoju. Pomimo godziny czwartej nad ranem wiedziałam, że to jeszcze nie koniec moich zmartwień zanim nadejdzie świt.

Nie potrzebowałam dużo czasu, aby znów zasnąć, to z pewnością. Niestety mój sen nie był odzwierciedleniem spełnienia marzeń, gdyż z każdą mijającą chwilą dryfowałam pomiędzy udaniem się w zapomnienie, a zachowaniem świadomości pozwalającej na niespokojne dążenie do przejścia na drugą stronę, którego nie chciałam. Pragnęłam snu jak niczego innego, tej niemalże intymnej chwili sam na sam. Z drugiej strony ogarniało mnie nieme przerażenie na samą myśl pozostania poza kontrolą. Walczyłam ze sobą tak długo jak tylko się dało, na nic.

Z przerażeniem otworzyłam oczy cała zlana potem, wiedziałam iż nadszedł czas na kolejne spotkanie, kolejne nie wypowiedziane słowa. Czułam to od dawna, mimo to wciąż wierzyłam w szczęśliwe zakończenie, które oczywiście nie zostało mi dane. Próbowałam przejąć kontrolę nad swoim ciałem, nad chociażby pojedynczą kończyną, nie udało mi się. Po prostu nie, dlatego czekałam. Czekałam na nadchodzące spotkanie z własnymi demonami i oto nadeszły.

Lodowate powietrze wdzierało się do pokoju przez uchylone okno otulając moje ciało przenikającym chłodem. Zasłony mimo to pozostawały w bezruchu. Drzwi od mojego pokoju trzasnęły z impetem o ścianę z taką siłą, że byłam niemal pewna, iż zostawiły po sobie wgłębienie przypominające kształtem klamke. Ku mojemu zdziwieniu na Nathanie nie wywołało to żadnego wrażenia, po prostu był zanurzony w swoim osobistym świecie fantazji. Po chwili nadszedł czas konfrontacji, zauważyłam pojedynczy cień na ścianie oswietlanej przez księżyc. Chwilę po nim do pokoju wkroczyła postać, której wyczekiwałam. Mała dziewczynka w pudrowej sukience z maskotką w ręce, zdumiewająco podobna do mnie. Z kilkoma małymi różnicami. Jej twarz była pokryta strużkami krwi, dłonie jak i przed ramiona były całe rozcharatane, na jej nogach dało się zauważyć pojedyncze lub zbiorowe ślady paznokci, a włosy miała założone za uszy. Wykrzywiła swoje popękane usta w lekkim uśmieszku. Zbliżała się, zbliżała się do mnie nieubłaganie, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Przygniatała mnie swoim ciężarem mamrocząc niezrozumiałe słowa, kiedy oddech ugrzązł mi w gardle. Chwyciła swoją pluszową zabawkę, po czym przyłożyła do mojej twarzy zakrywając zarówno nos jak i usta, pozostało mi tylko na nią patrzeć. Przerażenie wypełniało każdą cząstkę mojego jestestwa. Walczyłam, ale nie z nią, ze sobą.


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 05, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Last to knowWhere stories live. Discover now