You inspire my inner serial killer

22 0 0
                                    

(Nathaniel)

Po dwóch dniach wypisali mnie ze szpitala, przeszedłem obok czkającej na mnie przy wyjściu matki, obojętnie i ruszyłem w swoją stronę, byle jak najdalej od domu. To było zdecydowanie ostatnie miejsce, w którym chciałbym się znajdować.

Przechadzałem się ciemnymi ulicami obserwując otoczenie, wszędzie irytujące środki transportu miejskiego, szeleszczące rośliny oraz zimny wiatr, a do tego ewidentnie coraz bliższa ulewa. Zarzuciłem kaptur na głowę i szedłem przed siebie coraz bardziej oddalając się od centrum. Po godzinnym chodzeniu bez celu poczułem wibrację w kieszeni. Zdezorientowany wyjąłem urządzenie, na ekranie widniał nieznajomy numer.

- Halo?- powiedziałam niepewnie, po chwili ciszy usłyszałem jakiś szum.

- Za chwilę wyślę Ci adres, pod który masz przyjść, na razie bez zbędnych pytań, masz dziesięć minut- za nim odpowiedziałem połączenie zostało zakończone, a kilka sekund później dostałem wiadomość z owym adresem.

Na miejsce doszedłem dość szybko, zapukałem w odpowiednie drzwi i czekałem na odzew. Chwilę zajęło "gospodyni" podejście do nich, ale jakoś mnie to obeszło. Gorzej było z pogodzeniem się z faktem, iż jest nią wariatka z psychiartryka, która dwuznacznie mi groziła, no ale cóż...jak szaleć to szaleć. Pierdole ich wszystkich, nie mam już nic do stracenia, zresztą nigdy nie miałem, więc co ja się będę przejmował.

-Do rzeczy- warknąłem zajmując miejsce na kanapie w salonie.

-Na samym początku udamy się na małe "polowanie" zobaczymy jak bardzo masz poprzestawiane w głowie Słodziaku- rzuciła Nathalie, a ja tylko zmarszczyłem brwi. Aha? Co z nią nie tak, oczekiwałem jakiejś konkretnej propozycji.

-Bez komentarza, jesteś do dupy i ja nie jestem "Słodziakiem" kretynko- odparłem po chwili z bulwersacją nie do opisania. 

-Myślę, że na obecną chwilę daruję sobie dalszego określania Twojej osoby wszelakiego rodzaju epitetami, które byłby w stanie określić moje zdegustowanie Twoim brakiem taktu- zaśmiała się tylko, po czym uniosła brwi jakby w oczekiwaniu na moją reakcję, która nie nastąpiła.

-Cieszę się, że rozumiesz, a teraz do rzeczy. Już wcześniej wyjaśniłam Ci w wielkim skrócie kogo potrzebuję, ale byłeś dość...opryskliwy. Nie zmienia to jednak faktu, iż moja propozycja jest wciąż aktualna, jednak nie możemy przejść dalej dopóki nie sprawdzę Twoich sadystycznych zachowań na większą skalę. Zgadzasz się?- odparła po chwili lustrując mnie wzrokiem.

Nie wiedziałem czy powinienem się zgodzić. Zgodnie z ludzką moralnością pewnie nie, ale ja jej już w większości nie posiadałem. Byłem pusty w wewnątrz, zero pozytywnych emocji. Tylko ból, rozpacz i nienawiść. Oczywiście, że nie było to dobre zestawienie, wręcz destrukcyjne, ale czy to coś zmienia? Jeszcze żyłem, jeszcze wstawałem codziennie rano i jeszcze nie miałem zamiaru zaprzestać wydawać z siebie oddechów, właśnie dlatego moja odpowiedź była prostą i satysfakcjonującą dla Nathalie.

-Tak.

Last to knowWhere stories live. Discover now