The love for what you hide

72 3 0
                                    

(Nathaniel)

- Nie! Nie masz pojęcia! Nigdzie kurwa nie idę!- krzyknąłem rzucając miską wypełnioną mlekiem w ścianę. Stałem i obserwowałem jak roztrzaskuję się na drobne, białe kawałeczki.

-Nie możesz ciągle unikać szkoły!- wykrzyczała moja matka, która mimo wszystko próbowała zgrywać twardą. Niestety jakoś jej to nie wychodziło. Podszedłem do niej niebezpiecznie blisko i przyglądałem się przez chwilę.

-Nie masz pojęcia, co się tam dzieję i jak bardzo muszę powstrzymywać się, aby ich wszystkich nie rozpierdolić, ale pamiętaj, kiedyś ten dzień nadejdzie. Wtedy już nie będzie odwrotu, a jedną z winnych będziesz Ty, mamo- wysyczałem i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami.

Nienawidziłem swojej matki, za to co mi zrobiła i do czego ciągle dopuszczała. Ona mnie nie rozumiała, nikt mnie nie rozumiał. Wszyscy mnie unikali, byłem ciągle w odosobnieniu. Choćbym nie wiadomo jak się starał, nikt nigdy mnie nie zaakceptował. Ciągle ze mnie szydzono i mnie upokarzano, całą tą narastającą furię wyładowywałem na rodzicielce, bo w szkole mieli nade mną przewagę.

Kiedy tylko przeszedłem przez próg tego piekła dorwał mnie Shawn razem ze swoją paczką "przyjaciół", którzy tylko czekają, aż powinie mu się noga. Swoją drogą, to zabawne jak bliscy nam ludzie mogą okazać się nam obcy. Ah, ta ironia... Powracając, pchnęli mnie na szafki i zaczęli okładać pięściami, po twarzy jak i reszcie ciała. Tym razem się nie hamowali, pewnie dlatego zamiast do pielęgniarki zebrali mnie do karetki, oczywiście zaraz po tym jak ktoś ich w końcu odciągnął, kiedy traciłem przytomność z bólu i licznych obrażeń.

Zaraz po przebudzeniu oślepiły mnie światła padające prosto na moją twarz. Kurwa, dlaczego to tak mocno świeci?! - pomyślałem zasłaniając ręką oczy, odruchowo syknąłem z bólu.

-Oh, proszę bardzo, nasz pacjent się obudził- usłyszałem piskliwy głos pielęgniarki, na dźwięk, którego tylko przewróciłem oczami.

- Zatem tak, morfina niedługo powinna przestać działać, więc nie zdziw się jak poczujesz się jeszcze gorzej. Co do obrażeń, byłeś bliski krwotoku wewnętrznego, masz rozciętą wargę jak i łuk brwiowy oraz krwiaka pod prawym okiem, do tego naderwane ucho po tej samej stronie- dodała.

- Zajebiście, skoro już wszystko jasne to możesz stąd iść. Teraz- warknąłem patrząc jej w oczy, kobieta z niedowierzaniem pokręciła głową i wyszła z sali, do której zaraz po niej wkroczyła moja matka.

- Nawet się nie waż do mnie podchodzić, rozumiesz? Najlepiej po prostu opuść to pomieszczenie zanim znajdę ostatki sił żeby Cię zapierdolić, nie ważne jak źle by się to dla mnie skończyło.

-Synu, ja Cię przepraszam, j-ja nie wiedziałam. To moja wina, wiem, ale proszę...wy-wybacz mi- zaczęła się jąkać i trząść kompletnie ignorując moje słowa. Niepewnie się zbliżyła i próbowała mnie dotknąć, ale zrobiłem unik, na tyle ile pozwalała mi moja kondycja zdrowotna, która była na dość sporym minusie.

- Nie dotykaj mnie, wynoś się stąd. Nie chcę Cię znać- szepnąłem patrząc w podłogę, po paru sekundach milczenia naszej dwójki w końcu zostałem sam.

Nienawidziłem ich wszystkich, mojej matki, ojca, szkoły, ciała pedagogicznego i tych wszystkich pojebów, ale wiedziałem, że to nie może się tak skończyć. I nie skończyło.

Last to knowWhere stories live. Discover now