ROZDZIAŁ 22

806 29 4
                                    

- Co ty robisz?! – Krzyknął dyszący za mną Tristan, próbując mnie dogonić w gonitwie przez las.

- Muszę się dowiedzieć, co tu się do kurwy dzieje! Nie ma jej czwartą godzinę! – Krzyczałem jak opętany w środku lasu, nie mogąc już wytrzymać całej sytuacji. – Melanie właśnie zamieniła się w jakąś czarownicę! Czy ty jesteś ślepy? Coś tu ewidentnie jest na rzeczy, a wszystko wie jej ojciec!

- Mieliśmy mu nie mówić! – Próbował mnie zatrzymać Tristan. Nagle stanąłem jak wryty, odwracając się z pełną wściekłością w oczach.

- Nie rozumiesz, że mamy coraz mniej czasu? Jesteś ślepy chłopie? To coś ją opętało, i może być odpowiedzialne za każde jej agresywne zachowanie, a on wszystko wie na jej temat, prócz tożsamości! – Krzyknąłem prosto w twarz brata. Jego twarz skamieniała, a on sam odsunął się do tyłu.

- Okej, chcesz rozpętać wojnę, to to rób. Ale nie wiesz co on może zrobić. – Odparł, podnosząc ręce w geście obronnym.

- Przekonamy się. – Warknąłem, odwracając i idąc w stronę opuszczonych hangarów.

Już zza drzwi słyszałem śmiechy i wrzawę toczącej się tam biesiady. Nie przejąłem się konsekwencjami,otwierając z hukiem drzwi na oścież.

- Gdzie on jest!? – Wydarłem się, a wszystkie rozmowy ustały. Wszyscy zamarli,wpatrując się zdezorientowani we mnie.

Z tłumu wyłoniła się Elrisse.

- Czego chcecie? - Spojrzała na nas wyraźnie poirytowana naszą obecnością.

Za nią z pośród watahy wyszedł postawny Alfa, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Zignorował Elrisse, skupiając się na nas.

- Co cię do mnie sprowadza, Lucas? – Zapytał oschle, lustrując mnie wzrokiem.Tuż za mną stał z miną bez wyrazu Tristan.

- Musimy poważnie porozmawiać o tej córce. – Warknąłem, zaciskając ręce w pięści.

Alfa rozejrzał się po reszcie, wzdychając.

- Za mną. – Rzucił, odwracając się i prowadząc nas przez tłum do oddzielnego pomieszczenia.

Zamknął za nami drzwi, odwracając się do nas i krzyżując ręce na piersi. Miał twardą minę, oraz mocno zaciśniętą szczękę.

- Zamieniam się w słuch. – Powiedział, lustrując nasze twarze.

Spojrzałem z Tristanem po sobie, po chwili wyciągając akta Melanie i rzucając na stół.
Złagodniał, podchodząc do nas i biorąc do ręki teczkę.
Otworzył ją, a po chwili jego oczy rozszerzyły się do wielkości spodków.

- Odkąd wiecie. – Warknął, nie unosząc wzorku z nad dokumentów.

- Od paru godzin. – Mruknąłem, splatając ręce na stole. Po chwili spojrzałem jednak na niego twardo, łapiąc rękoma mocniej kant stołu, wstając i odsuwając z głośnym zgrzytem krzesło. – Wszystko było okej do póki nie zamieniła się w jakieś pieprzone paskudztwo!

Uniosłem głos, zwracając błyskawicznie jego uwagę.

- Że co? – Zapytał ściszonym głosem, ze strachem w oczach.

- Co tu jest grane, Parks. – Zapytał cicho Tristan, siedząc zgarbiony na krześle, bawiąc się palcami.

Alfa wypuścił głośno powietrze, rzucając otwarte akta Melanie na stół. Usiadł ciężko na krześle. Dopiero teraz dostrzegliśmy jak bardzo jest załamany, i jak trudno mu z tą informacją.

ZDĄŻYĆ PRZED KOŃCEM ||isaac laheyWhere stories live. Discover now