ROZDZIAŁ 4

3.2K 109 29
                                    

Obudziłam się następnego dnia kompletnie otumaniona, z tępym bólem głowy, który łupał mnie w czaszkę. Czułam jakby moje wszystkie kości zostały połamane i znów złożone, piekła mnie skóra. Otworzyłam zaropiałe oczy, i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym byłam. No właśnie. To nie był mój pokój. Widać było, że to męski pokój. Unosił się tu zapach niedawno użytych perfum, dobrze mi znanych. Lustrowałam wzrokiem pokój bardzo wnikliwie. Zatrzymałam się na szafce nocnej koło łóżka. Leżała na niej karteczka, a obok szklanka z wodą i dwie tabletki. Wzięłam niezgrabnie w palce karteczkę i obróciłam ją aby przeczytać napis. Pismo właściciela było bardzo schludne.
„Wczoraj od razu zasnęłaś, ze względu na twoje samopoczucie i zaistniałą sytuację, nie budziłam cię. Zostawiłem ci tabletki przeciwbólowe i wodę. Twoi rodzice wiedzą gdzie jesteś.
Całuję
- Scott"
Scott? To pokój Scotta? Jak ja się tu znalazłam do cholery?!
Starałam sobie przypomnieć wydarzenia poprzedniego wieczoru. Pustka. Dziura w pamięci. Ostatnie wspomnienie jakie miałam to to, gdy wsiadałam do samochodu i zdecydowałam nie wracać jeszcze do domu, ale gdzieś jechać, ale gdzie? Pamiętam to uczucie, które mi wtedy towarzyszyło. Ekscytacja i ciekawość, coś mnie to w miejsce przyciągało.
A może poszłam do klubu i się spiłam? Scott mnie tam znalazł i przyprowadził, bo byłam już kompletnie wstawiona?
Muszę go sama o to zapytać.
Ta myśl zabłysła w mojej głowie błyskawicznie. Zaczęłam szukać swojego telefonu, torby i się ogarniać. Po godzinie na telefonie doszłam do wniosku, że zdążę na angielski czyli naszą trzecią godzinę. Wzięłam pozostawione przez Scott'a tabletki i popiłam wodą. Nieznośny ból i łupanie zniknęło po 20 minutach, z czego niezmiernie się ucieszyłam!

 Nieznośny ból i łupanie zniknęło po 20 minutach, z czego niezmiernie się ucieszyłam!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Gdy zeszłam na dół zdałam sobie 2 sprawy:
Nr1. Nikogo nie ma, czyli Melissa też wyszła już do pracy.
Nr2. Scott był na tyle kochany, że zostawił mi na blacie kuchennym pancakesy, które jak się okazało pochłonęłam doszczętnie przez głód, który mi okropnie doskwierał. Wypiłam herbatę i wyskoczyłam szybko z domu Scotta.
Ujrzałam moje auto, stojące u chłopaka na podjeździe, jednakże uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie zapomniałam od niego kluczyków, dlatego zaczęłam gorączkowo przeszukiwać torbę, gdzie na szczęście znalazłam je na samym dnie.
Otworzyłam pojazd i weszłam do środka, w którym pachniało intensywnie męskimi perfumami. To na pewno nie były perfumy Scotta.
- Pewnie byłam tak schlana, że łącznie z Stiliesem, Isaacem bądź Theo musieli mnie we wynosić z klubu – potrząsnęłam z frustracją głową, odpalając samochód, wyjechałam z podjazdu i pojechałam w stronę szkoły.
☸☸☸


Podjechałam pod liceum.
Przed nią było zaparkowane dużo radiowozów policyjnych. Wokół szkoły i w niej kręciło się dużo funkcjonariuszy. Ściągnęłam z dezorientacji brwi i przeszłam przez próg szkoły.

Zadzwonił dzwonek, który sygnalizował przerwę. Policji było o wiele więcej w szkole niż poza nią. Wszyscy zaczęli wychodzić z klas. Pobiegłam pod salę od biologii, aby spotkać moich przyjaciół, przy okazji obmyślając plan o spytanie ich o wczorajszy wieczór i o to, czemu tu tyle policji.
Może to jest „ta zaistniała sytuacja", o której wspominał w karteczce Scott?
Drzwi od biologicznej się otworzyły, pierwsza z klasy wyszła Malia, a za nią Allison, Isaac i reszta. Gdy mnie zobaczyli można było ujrzeć na ich twarzach wyraz ulgi. Podeszli do mnie, z czego Isaac zamknął mnie w szczelnym uścisku, wtulając swoją twarz w moje włosy.

ZDĄŻYĆ PRZED KOŃCEM ||isaac laheyWhere stories live. Discover now