Szczęście nas otacza.

527 43 1
                                    

Najpierw po głowie przeszedł nieprzyjemny dreszcz, którego nie chciałem czuć, później zaczęło się rozchodzić po karku i kończyło na dolnej części pleców. Leniwie otworzyłem oczy. Leżałem spokojnie na łóżku, rozejrzałem się do okoła, zegar wskazywał godzinę trzynastą dwadzieścia osiem. Czyli to całe spotkanie było snem? Poczułem niewyobrażalną pustkę w sercu, tak jak by ktoś wbijał mi tam kolce. Zrezygnowany spojrzałem w okno, na którym małe krople deszczu spływały po nim i spadały na ziemię. Obok miałem położoną wodę z tabletkami przeciwbólowymi, ale nie pamiętam abym je tam kładł. To wydawało mi się i tak najmniej dziwną rzeczą, od tych paru dni. Posłusznie połknąłem tabletki i popiłem wodą. Po gardle przeszedł nieprzyjemny, piekący, ból - ból który początkował chorobę. Ślamazarnie wstałem z łóżka i chusteczką do nosa opróżniłem to, co przekszadzało mi oddychać. Zasmarkaną chusteczkę rzuciłem do kosza na śmieci uśmiechajac się w duchu, bo wpadła, zrezta i tak by wpadła. Nie miała innego wyboru. Gdy już rozbudziłem sie to w końcu, miałem trochę siły. Spałem z pięć godzin.. no sam szczerze nie wiem. Ale ważne, że w ogóle spałem. Teraz burczy mi w brzuchu i po prostu muszę, muszę coś zjeść. Po mimo tego, że sen troszkę poprawił mi humor to i tak czułem się zdoławany, chciałem wrócić do tego snu. I choć czułem się wykończony, tak jak by to wszystko istniało, wiedziałem, że tak nie jest. Wychodząc z pokoju poczułem i to bardzo dobrze jedzenie. Nie zastanawiając się długo pobiegłem w jego kierunku. Gdy rozszedł się zapach jajecznicy, a w oddali tosty, to mój żołądek wywrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Stałem przed drzwiami od kuchni i już miałem nacisnąć klamkę ale zaraz.. Obejrzałem się teraz za siebie i przełknąłem głośno ślinę. Skoro ja spałem, to kto tu jest? Momoi przyszła? Ale po co.. Riko? Aaa ta ta.. jasne.. może Kuroko się zmartwił? Nieee żaden z nich, tak nie gotuje dobrze.. Długo nad tym nie myślałem, tylko wyparowałen do kuchni i od razu zauważając jedzenie, chwyciłem talerz i zacząłem to jeść. Usłyszałem cichy chichot, więc instynktownie podskoczyłem i spojrzałem się na tą osobę. Przede mną stał nikt inny jak Kagami w czystej postaci. Stał i nalewał herbaty do kubka, po czym podsunął go obok mojego talerza. Przełknąłem jedzenie i tak jakoś samo wyszło, że oberwał w twarz. Zdezorientowany odsunął się i zaczął masować bolące miejsce, co jakiś czas przeklinając.
-Za co to idioto?- wkurozny patrzył na mnie.
-No bo ja wiem! Włamałeś się do mojego domu, gotujesz mi... Co ty tu robisz?- spojrzawszy w dół zorientowałem się, że jestem w samych bokserkach.
-To ty nie pamiętasz?- nerwowo się zaśmiał.
Otworzyłem szeroko oczy i zdałem sobie sprawę, że to co było snem tak naprawdę nim nie było.
-Sorry...- podszedłem do lodówki i z zamrażalnika wyjąłem lód. Podałem chłopakowi, a ten przyłożył sobie do policzka.- Nie spodziewałem się ciebie tutaj..EJ CZKEKAJ!- Przerażony zacisnąłem pięść gotowy przyłożyć mu drugi raz.
-Ty to się lepiej uspokój!- rzucił pod moje nogi, lodami i udawał obrażonego.
-Rozbierałeś mnie!- wrzasnąłem.
-Chciałeś spać w spoconych ubraniach?- No tak bo my graliśmy...
-Niosłeś mnie do łóżka?- głośno się zacząłem śmiać. Obrażony usiadł, założył nogę na nogę i patrzył się w ścianę.
-To wygląda trochę tak, jak byś chciał mnie zaciągnąć do łóżka!- wróciłem do jedzenia.- Pff to nie wyglądało, tylko tak było!
-A może podziękowałbyś?- z lekkim smutkiem ciągle wgapiał sie w ścianę.
-Za co Tygrysie? To jest twoj obowiązek by dbać o mnie Hahaha!- gdy z talerza zniknęło wszystko, odłożyłem to na bok.- Dziękuję.- cicho wymamrotałem tak, by tego nie usłyszał, ale inaczej się stało. Na te słowo uśmiechnął się i nagle z radością wstał, pokazał na swoją walizkę.
-Zostaje u ciebie!- chwycił swój bagaż i udał się do mojej sypialni. Nie zdążyłem zareagować tylko przerażony jego słowami, wgapiałem sie w niego. Co on powiedział? Nieee ja tylko śnie.. Zamrugałem szybko parę razy i uszczypnąłem się w rękę w razie czego. To nie jest sen! To cholera nie jest sen. Na wszystkich bogów koszykówki, co to ma wszystko znaczyć?
-Gdzie mogę zostawić moje ubrania?- krzyknął z pokoju i usłyszawszy to szybkim krokiem wbiłem do pomieszczenia.
-Czy ciebie do reszty pojebało?- chwyciłem jego ubranie i pakowałem do walizki.- Zgłupiałeś w tej Ameryce!
-Przecież chciałeś abym tu był..-mówił ściszonym głosem.- Mówiłem, że cię lubię.. mówiłem no!- z wyrzutem stanął przede mną.- Mam ciebie dość rozumiesz! Jeśli mnie tu nie chcesz, to ja ide do Kuroko..
Zapadła grobowca cisza, a w mojej głowie znów rozchodziły się słowa "lubię cię". Oboje wiemy o jakie lubienie chodzi.
-Czekaj..- chwyciłem go za rękę i mocno ją trzymałem.- Jesteś wyjątkowo głupi skoro myślałeś, że puszczę cię do Kuroko.
-Mo..moge zostać?
-Ta... Będzie ciekawie..
Rozejrzał się do okoła, szukając czystego kąta w moim pokoju. Głęboko wziął oddech gdy zauważył moją kolekcję z gazetkami "edukacyjnymi". Kolekcja była imponująca, więc i było co podziwiać. Gdy myślałem, że zaraz zostanę pochwalony, za limitowane edycję, to on po prostu wszystko wrzucił pod łóżko. Moja twarz przybierała wyraz nie zrozumienia, no tak. Od teraz mogą zaczynać się kłótnie.

Dotknąć ciepło. ||AoKaga Where stories live. Discover now