Rozdział 23

1K 69 8
                                    

Oczami Luke'a

Gdy jechałem z prędkością 100 na godzinę, przy dozwolonej 70, to nie byłem zbytnio zdziwiony, kiedy policja mnie zastawiła. Zauważając za sobą światła policyjne zjechałem na pobocze.

-Gdzie się panu tak śpieszy?-zapytał policjant, stojąc nade mną. Miał w ręce jakieś kartki, więc domyśliłem się, że dostanę mandat. Chłopie, brata jadę ratować. Chciałem powiedzieć, ale zrezygnowałem, bo prawdopodobnie wypytywaliby mnie o szczegóły.

-Niech pan wypisze mi ten mandat, bo czasu nie mam-oznajmiłem chłodnym tonem.

-Za taki ton, to powinienem pana zakuć w kajdanki-odparł.

-Może pan to zrobić? Wtedy wszyscy będą zadowoleni-zignorowałem jego wcześniejsze zdanie. Policjancik już nieźle się wkurzył, ale na szczęście wypisał mi mandat i po upomnieniu, pozwolił jechać. Ruszyłem tym razem wolniej, ale gdy radiowóz zniknął mi z pola widzenia znowu jechałem z dużą prędkością.

Oczami Ashtona

Black wrócił po chwili do pokoju i rozwiązując mnie, zapytał:

-Co tak cicho siedzisz?-bo nie mam ochoty męczyć gardła na ciebie.

-Zresztą nieważne. Za chwilę przyniosę ci ciuchy, a ty się grzecznie ubierzesz-oznajmił.

-Jedziemy gdzieś?-spytałem obojętnie.

-Zobaczysz-powiedział i skończył mnie rozwiązywać. Wyszedł z pokoju, natomiast ja usiadłem i zacząłem rozmasowywać nadgarstki, które były obtarte przez sznury. Czekaj, skoro jestem sam, to dobra okazja by stąd uciec. Wstałem z twardego łóżka i skierowałem się w kierunku drzwi. Nacisnąłem klamkę i delikatnie popchałem drewniany przedmiot. Wychyliłem głowę i rozejrzałem się po korytarzu. Ani jednej żywej duszy, przynajmniej tak myślałem, bo gdy zamknąłem drzwi za nimi stał jakiś łysy, umięśniony koleś. Taki typowy ochroniarz. Wystraszony z powrotem otworzyłem drzwi, wchodząc do pomieszczenia, w którym dotychczas przebywałem. I tak nie było sensu by uciekać. Znając może szczęście, to wpadłbym na kogoś, przez co zostałbym złapany. Położyłem się na łóżku i czekałem na Blacka, wpatrując się w szary sufit. Chłopak po jakimś czasie wszedł do pokoju, rzucając we mnie moimi ubraniami.

-Ubieraj się!-rozkazał. Założyłem na siebie koszulkę i wstałem, by ubrać spodnie. Zapiąłem guzik od spodni i spojrzałem na Blacka. Czarnowłosy podszedł do mnie i zawiązał mi przepaskę na oczach.

-Po co to?-zapytałem, dając mu wolną rękę na prowadzenie mnie.

-Nie możesz wiedzieć gdzie cię trzymamy, więc bądź grzeczny i nie zadawaj więcej pytań-usłyszałem otwieranie drzwi i po chwili ktoś przerzucił mnie sobie przez ramię. Po krótkim spacerze poczułem chłód, więc chyba wyszliśmy na dwór. Następnie zostałem gdzieś wrzucony i usłyszałem głośny trzask. Do moich uszu dotarł dźwięk odpalonego silnika. Pomieszczenie, w którym się znajdowałem się zatrzęsło i ruszyło. Prawdopodobnie byłem w samochodzie. Bez namysłu zdjąłem opaskę z oczów. Rozejrzałem się po małej przestrzeni, stwierdzając, że leżę w bagażniku. Czuję się jak w jakimś kryminale. To będzie długa podróż. Pojazd zatrzymał się około pół godziny później. Skąd wiem? Z nudów odliczałem czas. Drzwi od bagażnika się otwarły, a mnie oślepiło światło. Zmrużyłem oczy, dostrzegając Zacka, który się nade mną pochylał.

-Przepraszam-wyszeptał i podniósł mnie, następnie związując ręce. Zauważyłem, że znajdujemy się na starym śmietnisku, gdzie Luke i Black się ścigali. Co my tu robimy?

-Chodź-powiedział Zack i pociągnął mnie za sobą w jakimś kierunku. Zatrzymaliśmy się przed Luke'iem i Blackiem, którzy się kłócili. Ucieszyłem się na widok blondyna i miałem zamiar iść w jego stronę, ale zatrzymał mnie Zack.

-Puść mnie-warknąłem, wyrywając się z ucisku bruneta, co mi nie wychodziło.

-Nie mogę-oznajmił mój ex. Po chwili Black odwrócił się w moją stronę, co również uczynił mój aktualny chłopak. Serca zabiło mi mocniej, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, a w oczach niebieskookiego zauważyłem zmartwienie połączone z radością. Miałem ochotę pobiec go przytulić i skryć się w jego ramionach już na zawsze. Niestety moje marzenie nie zostało spełnione, gdyż inne typki zabrali mnie daleko od toru, przywiązując do słupa napięcia elektrycznego. Później Luke i Black ustawili się do wyścigu. Pilnował mnie Zack, który usiadł obok mnie. Nie odezwałem się do niego.

-Pewnie chcesz wiedzieć o co chodzi i czemu ja jestem wspólnikiem Blacka-zaczął "rozmowę". Spojrzałem na niego przez krótką chwilę, następnie dalej oglądając co dzieje się na torze. Rywale mieli za niedługo wystartować.

-Za pewnie Luke ci nigdy nie opowiadał o Blacku. Ja powiem tylko tyle, że był najbardziej znanym dilerem w mieście i bandytą. Każdy się go bał-przerwał, a ja zaciekawiony ponownie na niego spojrzałem. Usłyszałem dźwięk odpalających silników, więc natychmiast odwróciłem głowę w stronę toru. Wszyscy zawodnicy siedzieli na swoich maszynach i za dosłownie kilka sekund mieli ruszyć. Flaga poszła w dół, a ja cały zestresowany patrzyłem na akcję na torze. Na razie Black i Luke byli na prowadzeniu.

-Jest moim kuzynem-odezwał się chłopak obok mnie. Zerknąłem na niego kątem oka, dalej obserwując rywalizację między największymi wrogami.

-Półtorej roku temu byłem narkomanem, brałem od niego narkotyki i teraz mam dług. A jako, że nie mam pieniędzy, odpłacam się pomagając mu z tą sprawą. Spędziłem jeden rok na odwyku, a później gdy się wyleczyłem, przeprowadziłem się tutaj.

-Mogę o coś zapytać?-odezwałem się do niego. Nie miałem mu za złe, że mu pomaga. To nie jego wina.

-Ojciec się nade mną znęcał, jeśli pytasz o powód-normalnie czyta mi w myślach.

-Przykro mi-powiedziałem.

-Było, minęło-dalej nie odzywaliśmy się do siebie, tylko oglądaliśmy wyścig.

-Ostatnie okrążenie-usłyszeliśmy z głośnika, który był nad nami. Luke był na prowadzeniu i zostało kilka metrów do ukończenia wyścigu. Dużo emocji było w moim ciele. Od podekscytowania, po strach. Nagle Black znalazł się obok blondyna i wjechał w niego. Luke stracił panowanie nad kierownicą, a później wszystko działo się tak szybko. Motor Luke'a się przewrócił. Ogromne zamieszanie. Zbiorowisko wokół Luke'a. Światła karetki. Wszyscy oprócz mnie i przyjaciół Luke'a się ulotnili. Ktoś mnie rozwiązał, a ja cały w łzach pobiegłem ku karetce. Luke na noszach. Rozpłakałem się jeszcze bardziej. Kłótnia z ratownikami, bym mógł jechać razem z nimi, na szczęście się zgodzili. Złapałem mojego chłopaka za rękę, który się nie ruszał. Jechaliśmy w kierunku szpitala, teraz nie liczyło się nic oprócz tego, by Luke przeżył. Był w bardzo ciężkim stanie skoro zemdlał. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, zabrali go na obserwację, a mnie kazali zadzwonić po rodziców. Wybrałem numer mamy i drżącym głosem opowiedziałem jej co się mniej więcej stało. Pielęgniarka kazała mi się uspokoić, gdyż zacząłem panikować i prawie bym zjechał. Po kilku minutach zjawili się Mike, Calum, Van i Selena. Pierwsza trójka może była w lepszym stanie niż ja, ale nikomu nie było łatwo. Selena jako dobra przyjaciółka pocieszała mnie. Dziesięć minut później na korytarzu zauważyłem roztrzęsioną mamę z tatą.

-Co z nim?-zapytał tata, a mama usiadła obok mnie, przytulając się do mnie. Objąłem ją i razem płakaliśmy sobie w ramiona.

-Nie wiemy-odpowiedział Calum, gdyż on jako jedyny był najbardziej spokojny.

Czekaliśmy pół godziny zanim lekarz wyszedł z sali i zapytał:

-Państwo Irwin?

-Tak, co z Luke'iem?-spytała głowa rodziny.

-Pan Irwin...

TO BE CONTINUED

~~~~~~~~~~

Drama na całego. Jak obiecałam wstawiam rozdział dzisiaj, gdyż przyszedł mi napływ weny i napisałam go wczoraj. Lubię przerywać w takich momentach. Boję się mojej wyobraźni. Te ostatnie rozdziały chyba wszystkie będą takie krótkie. Zostały dwa, trzy, jeden, i don't know. Zaskoczyłam was? Miłej niedzieli :-)

Brothers, or maybe not? - LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz