Rozdział 21

1.5K 78 11
                                    

Oczami Ashtona

-ASHTY!-obudził mnie krzyk mojej mamy. Zignorowałem ją i przewróciłem się na drugi bok.

-Ashton!-kolejny krzyk i po chwili usłyszałem jak moja rodzicielka wchodzi po schodach.

-Czego ona znowu chce?-mruknąłem pod nosem.

-Wstałem!-odkrzyknąłem, ale było za późno, bo moja mama wtargnęła do pokoju, ściągając ze mnie kołdrę.

-Za pięć minut widzę cię na dole-rozkazała wściekła i wyszła z mojej sypialni. Z trudem podniosłem się do siadu, ponieważ po wczoraj bolały mnie dolne partie ciała.

-Zabiję cię Luke-powiedziałem, wstając z łóżka. Sprawdziłem godzinę na telefonie. Była szósta czterdzieści dwa. Kulejąc, wyszedłem z pokoju. Zatrzymałem się przy schodach i jęknąłem z niezadowolenia. "Prędzej się zesram z bólu niż zejdę".-stwierdziłem w myślach. Jakoś dałem radę i po chwili znalazłem się w kuchni. Stanąłem w progu, nie mając zamiaru siadać i przypatrywałem się mamie, która smażyła jajka. Kobieta się odwróciła i zmierzyła mnie wzrokiem, który zatrzymał się na mojej bluzce.

-To koszulka Luke'a?-zapytała, wskazując na daną rzecz.

-Yyy...-spanikowany nie wiedziałem co powiedzieć.

-Tak moja, bo biedaczyna nie ma w czym spać-odezwał się głos wspomnianego wcześniej blondyna za mną, który poczochrał moje włosy. Rodzicielka tylko pokiwała głową i znowu zajęła się przyrządzaniem nam śniadania. Za pewnie nie uwierzyła, ale nie będzie pytać. Odwróciłem się do mojego chłopaka w celu powiedzenia bezdźwięcznego "dziękuję", ale zamiast tego dostałem zawału, widząc jego gołą klatkę piersiową. Automatycznie moje ciało zalała fala ciepła. Podniosłem wzrok, patrząc w jego błękitne jak niebo oczy, które wyrażały rozbawienie moją reakcją. Posłałem mu mordercze spojrzenie i skierowałem się w kierunku wyspy kuchennej, by usiąść. Starałem się nie kuleć, ale grymasu, który pojawił się na mojej twarzy, gdy usiadłem nie potrafiłem powstrzymać. Na szczęście nikt tego nie widział. Luke usiadł obok mnie i szepnął mi na ucho:

-Trzeba było mnie nie prowokować.

"Idź do diabła!"-przeklinałem go w myślach. Po chwili mama podała nam nasze śniadanie, które składało się z jajka sadzonego i boczku. Zjadłem jak najszybciej mogłem i zniknąłem z pomieszczenia, udając się do swojego pokoju. Nie umiałem wytrzymać w towarzystwie Luke'a, który był do połowy nagi i matki, która co chwilę się patrzyła na moje górne odzienie. Zdjąłem tą przeklętą bluzkę, rzucając ją na łóżko i podszedłem do szafy, mając zamiar wybrać strój na dzisiejszy dzień, który nie zapowiadał się zbyt dobrze. Postanowiłem ubrać się cały na czarno, co doskonale pasowało do mojego aktualnego humoru. Zwykły czarny t-shirt z krótkim rękawem i czarne dżinsy. Luźno i wygodnie. Na głowę jeszcze zawiązałem czarną bandanę i byłem gotowy. Spakowałem potrzebne mi na dzisiaj książki do granatowego plecaka, który w ogóle nie współgrał z moim stylem. Włożyłem do kieszeni komórkę i zszedłem na dół, gdzie rozłożyłem się na kanapie, czekając na Luke'a. Matki nie było w salonie, więc musiała się położyć, gdyż była chora i miała wolne od pracy. Chora Anne Irwin, to zła Anne Irwin. Wtedy lepiej robić wszystko co ci każe, inaczej wydrze się na ciebie z jakiegokolwiek powodu. Po dla mnie wiecznym czekaniu blondyn zjawił się na dole, więc mogliśmy jechać do szkoły. Ubrałem swoje zniszczone trampki i wyszedłem na zewnątrz. Luke udał się do garażu, skąd wyjechał motorem.

-Czemu się na mnie uwziąłeś?-zapytałem, z niechęcią wsiadając na maszynę.

-O co ci chodzi?-spytał i obrócił głowę w moją stronę.

-Rano bym dostał zawału, a teraz każesz mi jechać na tej maszynie śmierci.

-Nie przeginaj-rozkazał Luke i gdy miałem coś dodać, ten dupek mnie pocałował. Oczywiście oddałem przyjemność, bo jakżeby inaczej. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza i Luke ruszył z podjazdu.

Brothers, or maybe not? - LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz