15. "Szlama, obrończyni zdrajców krwi"

2.9K 276 83
                                    

Otworzyłam usta, nie wiedząc co powiedzieć. Rona najwyraźniej też zamurowało, bo stał jak słup soli i wpatrywał się w czarnowłosą dziewczynkę z szokiem wymalowanym na twarzy. Severus Snape przypatrywał się swojej siostrzenicy z nieukrywanym zdziwieniem.

— Elena... — wyszeptałam, chcąc zaprotestować, ale szybko mi przerwała.

— To jest moja wina — mruknęła posępnym tonem, który zupełnie nie pasował do dziecięcego ciała. — To ja was przyprowadziłam do tego tunelu. To ja namówiłam wujka, żeby was wziął. To przeze mnie oni zginęli.

Popatrzyłam na Rona, który również mi się przyglądał. Miał podobną minę i podobnie jak ja, nie wiedział co powiedzieć.

— Elena, nie mów tak — powiedziałam, podchodząc do niej. — Chciałaś nam pomóc i...

— Przestań bredzić. — Snape, który dopiero teraz podniósł się z ziemi wszedł mi w słowo, wyraźnie zły. — Wszystkie trzy zginęły na własne życzenie, bo nie umiały się słuchać poleceń. Nie ma w tym ani winy Granger, ani tym bardziej twojej. Wszystkich uprzedziłem, że mają mieć się na baczności. To, że okazały się za głupie nie jest dla mnie nawet żadnym zaskoczeniem.

Niespodziewanie słowa Snape'a wywołały reakcję, jakiej żadne z nas się nie spodziewało. Usłyszałam wrzask i kiedy odwróciłam się, było za późno — Ron celował różdżką w nauczyciela eliksirów, a z jej końca wydobył się czerwony promień. Chwyciłam swoją różdżkę o sekundę za późno, jednak kiedy rozbłysk światła na chwilę nas oślepił, okazało się, że Snape zareagował wystarczająco szybko. Sparował zaklęcie Rona, ale teraz to on celował do niego różdżką i wyglądał o wiele groźniej niż trzęsący się ze złości nastolatek. Mimo wszystko Snape był śmierciożercą z wyszkoloną umiejętnością zabijania. A Ron nigdy mordercą nie był.

— Ron — wyszeptałam przez ściśnięte gardło, przytulając do siebie stojącą nieopodal Elenę, która przerażona skuliła się przy ścianie. Chłopak nie odpowiedział, spojrzał na mnie tylko przelotnie i wbił zawzięte spojrzenie w Snape'a. Fred i George stanęli za bratem z równie bojowymi minami i różdżkami wycelowanymi w starszego mężczyznę. Spojrzałam po nich z przerażeniem, mając świadomość jak żałośnie wygląda moja błagalna mina. — Profesorze, proszę, przestańcie.

W krótkiej ciszy, jaka zapadła pomiędzy nami dało się słyszeć cichy zgrzyt dochodzący z góry. Jakby strop nieco się obsunął. Spojrzałam tam przerażona, bo nie mogłam wyobrazić sobie co stałoby się, gdyby tunel się zawalił.

— Odszczekaj to — wycedził Ron przez zaciśnięte zęby, kompletnie zapominając, że Severus Snape był jego nauczycielem. — Odszczekaj, albo pożałujesz!

— I co mi zrobisz, Weasley? Na chwilę obecną jedyne, co mi grozi, to śmierć ze śmiechu, kiedy na ciebie patrzę — warknął Snape dużo spokojniej. Po co on go prowokuje?

— Ron! — powtórzyłam głośniej, widząc, że jego szczęka zaciska się jeszcze mocniej. — Chłopcy, proszę, dajcie spokój. Jesteśmy tu zdani sami na siebie, naprawdę chcecie teraz... zaprzepaścić to, jak daleko zaszliśmy?

— Zaprzepaścić? — powtórzył Ron, a w jego oczach pojawiły się łzy. Wiedziałam, że go to boli. Wiedziałam, a mimo to nie mogłam nic zrobić. — To była nasza siostra, Hermiona, SIOSTRA. Nie zrozumiesz tego, bo sama nie masz rodzeństwa i nigdy o nikogo nie musiałaś nie troszczyć, ani nikim opiekować. Zawsze sama, rodzice mieli dla ciebie dużo kasy i czasu. Skąd masz wiedzieć jak to jest być za kogoś odpowiedzialnym?

Każde słowo sprawiało, że miałam ochotę się cofnąć. Jeden krok za każde słowo, każde zdanie, które oczywiście było zgodne z prawdą.

— Troszczyłam się o was, Ron. Zawsze byliście dla mnie jak bracia...

— Nie kpij sobie! — warknął naprawdę groźnie, a ja w tej chwili musiałam mocno się zastanowić, czy nie zrobi nic głupiego.

— Jeśli skończyłeś już tę szopkę, Weasley, to odłóż różdżkę — powiedział Snape. Spojrzał niepewnie na sklepienie, a ja wiedziałam, że to co słyszałam nie było przypadkiem. — Chyba, że chcesz nas tu zakopać żywcem.

— Zamknij się! — wrzasnął Ron, wymachując różdżką. Wystawiłam ręce w geście obronnym i chciałam do niego podejść, jednak on szybko skierował koniec w moją stronę. Przecież nie mógłby... — Nie podchodź! Jesteś tak samo winna jak on, powinnaś zdechnąć za to co się stało!

— Ron, to nie... — zaczęłam, ale Snape szybko wszedł mi w słowo.

— Waż słowa, Weasley. Granger przynajmniej umie logicznie myśleć. W przeciwieństwie do ciebie umie to w ogóle robić.

— ZAMKNIJ SIĘ! — wrzasnął Ron, a z jego różdżki posypały się jaskrawo-czerwone iskry. Przerażona rzuciłam na całą trójkę tarczę, nie myśląc o zagrożeniu. Iskry rozbiły się, a tarcza wyparowała, zostawiając uczucie napięcia. Co się z nami dzieje?

— Opanuj się, Weasley! Zawalisz strop i wtedy wszyscy zginiemy — syknął Snape, a ja mocniej przycisnęłam do siebie ciało Eleny. Nie wiem czy bardziej kierowałam się jej dobrem czy sama potrzebowałam ciepła drugiej osoby. Słowa chłopaka zbyt mocno mną wstrząsnęły. Nawet Malfoy nie życzył mi śmierci w tak otwarty sposób...

— I bardzo dobrze — odparł Ron, po czym zwrócił się do mnie: — Powinniście, oboje na to zasługujecie. Najpierw rodzice się poświęcili, a potem ty przekonałaś nas, że uda ci się nam pomóc. Jak zawsze zresztą. Wybawicielka uciśnionych. Szlama, obrończyni zdrajców krwi. — Cedził słowa tak, abym słyszała je wyraźnie i czuła, z jaką nienawiścią je wypowiada. Widziałam na jego ustach grymas, zupełnie taki sami jak na twarzy Malfoya, kiedy chciał nam dopiec. Nie poznawałam go, nie poznawałam własnego przyjaciela. Nagle George lekko opuścił różdżkę, patrząc na brata bez przekonania.

— Ron, nie przeginaj.

— Przegięciem to jest sposób, w jaki Snape wyraża się o Ginny! — syknął najmłodszy z braci.

— Ron, ja rozumiem, że cię to boli, ale nas też. Zrozum to, do cholery! — szepnęłam ze łzami w oczach, bo poczułam się nagle niesamowicie bezradna.

— Ron, tak nie można. Musimy stąd wyjść, zabijanie się nawzajem serio nic nie da — potwierdził Fred. Położył dłoń na ramieniu Rona i dodał: — Odpuść.

Młodszy jednak strzepnął jego rękę i nadal celując w Snape'a powiedział:

— Myślałem, że jesteśmy braćmi ale jak widać, nawet w najlepszej rodzinie znajdą się zdrajcy.

Pokręciłam głową, nie mogąc zrozumieć jego postawy. Czułam, że jest bliski wybuchu, jego złość nie malała, a raczej zdawała się jedynie rosnąć. Kiedy zobaczył, że bliźniaki zdecydowali przejść na "naszą" stronę, zmarszczył nos i zacisnął dłoń mocniej na różdżce. Nie zamierzał odpuścić. Ron.

— Błagam cię — spróbowałam po raz ostatni łagodniejszym tonem, wiedząc, że nic nie ugram. Nienawidził mnie z całego serca.

— Nie warto, Granger — powiedział dość cicho Snape, jednak akustyka okazała się niesamowita w tym miejscu i każdy szept odbijał się echem, rezonując wzdłuż korytarzy. — Skoro jest zbyt ograniczony, aby to zrozumieć, to pozwól mu się spotkać z siostrzyczką. Jedyną osobą na jego poziomie.

Zdążyłam tylko zerknąć w stronę Snape'a. Zobaczyłam na jego twarzy rozbłysk światła szybciej niż usłyszałam wrzask Rona, który wycelował w nas mordercze zaklęcie. Zielony błysk światła zmieszał się z eksplodującym błękitem tarczy, która pojawiła się nie wiadomo skąd i poczułam impet, odrzucający mnie na ścianę. Moja głowa uderzyła w coś twardego, a przed oczami pojawiły mi się mroczki, po czym wszystko stało się czarne.

I Uciekinierzy ✔Where stories live. Discover now