25

202 14 6
                                    

Odgarnęłam kitkę na bok. Dziewczyny z drużyny cheerleaderek posłały mi znajome uśmiechy kiedy przyczepiłam do korkowej tablicy listę treningów. Nowi jęknęli z niezadowoleniem widząc, że będziemy trenować w ciągu tego tygodnia codziennie po dwie godziny.

-Oszalałaś? Oni się porzygają ze zmęczenia- zaśmiała się Margo kładąc rękę na moim ramieniu.

-Za tydzień jest festyn na którym musimy pokazać układ, a my gówno mamy. Tak w ogóle, hej!- przytuliłyśmy się.

-Tęskniłam. Nie miałam z kim obgadywać chłopaków, a Selena to dupoczep.

-Dupoczep?- zaczęłam się śmiać- Serio?

-No tak. Chyba chciała poczuć się królową szkoły, no ale wiesz nie na jej sucze nogi te progi.

Ponownie wybuchłam śmiechem. Zobaczyłam w oddali Hood'a który pokazał mi, że mam nic nie mówić. Powoli ruszył w naszą stronę.

-Idziemy?- zapytała Margo.

-Nie nie- zaśmiałam się nerwowo- patrz tu na tą tablicę.

Calum był co raz bliżej. Dziewczyna zmarszczyła brwi patrząc na mnie pytająco.

-Co ty... Aa!- pisnęła kiedy ręce mulata nagle owinęły się wokół jej brzucha i pociągnęły do tyłu- Calum głupku!

-Wolę wersje Calum Misiu- stwierdził wywołując u niej rumieńce.




Szkoła jest istną katorgą. Dorośli z wygórowanym mniemaniem o sobie wiecznie darli się na biednych, bezbronnych, smutnych i potępianych przez nich nastolatków, a na koniec zasypywali ich pracami domowymi co było ,,formą nagrody". Po pierwszym dniu tygodnia byłam tak wykończona, że z trudem dotarłam do domu. Nie miałam nawet czasu, aby swobodnie porozmawiać z moim chłopakiem bo latałam na prawo i lewo, a on dwoił się i troił, aby razem z Clifford'em dostać się do drużyny lacrosse. Umówiliśmy się, że odbierze mnie z treningu. Wszystko dlatego, że koszykówka i lacrosse były ulubionymi sportami dyrektora więc można było go namówić na zmianę dyscypliny głównej.

Wolałam być cheerlead'erką Ashton'a niż Jeson'a z którym nie miałam zbyt dobrych relacji.

Zmęczona z torbą na ramieniu weszłam na salę gimnastyczną.

-Hej- jęknęłam- wy też padacie?

-Taaak- odparła drużyna.

-W takim razie dziś nie będzie takiego wycisku. Standardowo rozgrzejmy się, porozciągamy, a potem obgadamy kto jest w czym najlepszy. Pasuje?




Zgodnie z ustalonym planem większość czasu spędziliśmy gadając. Zaplanowaliśmy wstępny układ do zaprezentowania na festynie, a potem wyszliśmy z sali. Usiadłam na murku, a właściwie runęłam zmęczona na betonowe coś.

Ash: Będę za pięć minut ;)

Pożegnałam się z drużyną.

W moją stronę szedł trochę wyższy ode mnie brunet z dużym uśmiechem na ustach. Wzięłam go jako podrzucającego bo był umięśniony oraz miał... to coś.

-Jestem Patrick- powiedział wyciągając do mnie rękę którą szybko uścisnęłam nie wiedząc o co chodzi- podziwiam Twoją determinacje i to ile wkładasz w cheerleaderstwo.

Crown doesn't make a queen/A.I.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz