Rozdział 25

9.8K 463 40
                                    

RULE

Minęło już tyle czasu, a mi trudno jest znaleźć się w świecie bez Jacqueline.
Bez jej ust, śmiechu i bez jej zapachu.

To taka odurzająca mieszanka. Najpiękniejszy zapach jaki może być na tym świecie.

-Rule czy wybierasz się jutro na występ Jacqueline?

Siedzimy i oglądamy jakiś program. Od kiedy Sylvia wyjechała mamy więcej czasu dla siebie. W tygodniu, bo weekendy Joe leci do Rudej.

-Tak. A dlaczego miałbym nie iść?  Przecież mam zaproszenie.

Odrywam wzrok od ekranu i spoglądam na Joe'go. Wzrusza ramionami.

-A bo ja wiem? Ostatnio niezbyt często ze sobą rozmawialiście, a nie mowa już o seksie.

Stukam go pięścią w ramię. Udaje, że go boli, ale takiego faceta nie łatwo powalić. Skurczybyk ma swoje dwa metry i szerokie bary. Nigdy nie byłem jego wrogiem i nie chciałabym nim być. Facet ma parę w łapach. Byłem świadkiem nie raz.

-Mój fiut, mój problem. Nie musisz się martwić. Radzę sobie sam.

Joe wybucha głośnym śmiechem. Kręcę głową i spoglądam w ekran. Czekam aż mu przejdzie.

Ociera łzy, które wpłynęły podczas śmiechu.

-Nie myślałem, że dożyję takich dni, kiedy Rule Black będzie zmuszony zaspokoić się sam. Ja pierdole. Świat się zmienia.

-A zmienia się, zmienia chłopie. Zejdź ze mnie i powiedz co tam u Rudej.

Joe siada wygodniej na kanapie i pociąga piwo z butelki.

-Ale co mam ci powiedzieć jaki rodzaj seksu uprawiany? Chyba tego nie chcesz wiedzieć stary. Twoja ręka nie wytrzyma tego napięcia.

Idiota. No kompletny idiota. Śmieje się jak kretyn. Wstaję z kanapy i idę do kuchni. Teraz będzie się ze mnie nabijał przy każdej okazji.

-Oj Black no chodź, nie gniewaj się. Obiecuję że już nie wspomnę więcej o zaspokajaniu potrzeb seksualnych. Słowo harcerza.

Unosi dwa palce do góry, a drugą rękę kładzie na piersi. Siadam z powrotem obok niego.

-Ty nawet harcerzem nie byłeś, więc jakoś nie wierzę w twoje obietnice. A jeśli chodzi o moje życie seksualne to mam zamiar to zmienić. Jutro po premierze porozmawiam z Jacqueline. Jeśli nie jest z tym fiutem to znaczy, że spierdoliłem sprawę ja.

-No oczywiście, że ty. J nigdy nic nie czuła do Charlie'go, w sensie, że mogłoby być między nimi więcej niż tylko przyjaźń. Ale ty musiałeś coś zjebać. Ty i ta twoja fantazja.

Joe przerywa mi i daje upust swojej złości na mnie. Przewracam oczami i czekam, aż trochę ochłonie.

-Tak wiem Joe. Lizzy powiedziała, że to ona zaprosiła go na ten koncert. Więc Jacqueline musiała spotkać się z nim przypadkiem. A ja widziałem co widziałem i potem tak jakoś wyszło.

Joe prycha i przełącza kanały pilotem.

-Tak bardzo dojrzale się zachowałeś i mało co nie połknęłeś Giny. No, a później pociągnęła cię na małe ruchanko, a ty szedłeś za nią jak szczeniak.

Joe kręci głową zawiedziony moim zachowaniem. Ja sam słysząc to z ust Joe'go mam ochotę palnąć sobie w łeb.

Chowam twarz w dłoniach i pocieram z góry na dół.

-Ja pierdole, Joe zjebałem najlepszą rzecz, jaka mi się w życiu przytrafiła.

-No brawo geniuszu. Jak do tego doszedłeś?

ZBUNTOWANY (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz