6.1# Upadek

170 25 4
                                    

- Misiaczku? Jesteś tam? - usłyszałem przesłodzony głos Jiyeon. Siedziałem cicho, mając nadzieję, że odpuści. Nie odpuszczała. Na dodatek usłyszałem dziwny dźwięk, jakby... CHOLERA. ONA PRÓBUJE OTWORZYĆ ZAMEK. Znalazłem się między młotem a kowadłem. Rozsądek kazał mi wracać, ale strach przed nieobliczalną psycholką był większy niż racjonalne myślenie. Przełknąłem ślinę i ostrożnie wyszedłem, próbując trzymać się rynny. Niestety niewiele to dało. Siła grawitacji sprawiła, że spadłem, dodatkowo raniąc sobie ręce o chropowatą powierzchnię rury. Ostatnią rzeczą, jaką zarejestrował mój mózg to ostry ból i głośny trzask.

=V=

Okej, muszę przyznać - to bolało jak cholera. Nie wiem co ucierpiało bardziej - mój łuk brwiowy, na który Jin, odbywający praktyki w szpitalu, nałożonył parę szwów, czy wciąż niewyleczone serce. Cały czas próbowałem skupiać swoje myśli na czymś innym niż to, że Jiyeon właśnie odebrała mi Jungkooka. Wciąż leżałem w szpitalu, choć jak najszybciej chciałem się stąd wyrwać. Do tego Kookie przestał odpisywać mi na smsy. Pewnie jest zajęty randką z Jiyeon... Po raz kolejny wszystko psuję. Tego poranka nie powinienem był w ogóle wpuszczać go do pokoju... Ale teraz jest już za późno. Leżałem w bezruchu, smutno wpatrując się w migoczącą lampę.

Postanowiłem włączyć telewizor, żeby poszukać czegoś ciekawego, co przynajmniej na chwilę pozwoliłoby mi zapomnieć o problemach. Jak zwykle nudne wiadomości, programy przyrodnicze, albo... TAAAK! Moja ukochana brazylijska telenowela! Czy Antonio wreszcie wyzna uczucia Manuelli? Czekałem na ten moment z niecierpliwością, gdy nagle obraz na ekranie został zastąpiony przez martwą czerń. No kurwa, nie. Lekarz, który właśnie wszedł na salę pozbawił mnie jedynej rozrywki, której mogłem doświadczyć w tym medycznym piekle.

- Mocno się połamał? - zapytał do telefonu, prawdopodobnie mówiąc o jakimś wypadku. Wygląda na to, że poważnym, sądząc po minie, jaką zrobił, gdy otrzymał odpowiedź. A sądziłem, że lekarze już wiele w życiu widzieli. Chcąc, czy też nie, wróciłem myślami do Jungkooka.

=JUNGKOOK=

Ciemność. Cisza. Czy umarłem? Nie, czuję ból. Jeszcze żyję. I chyba powoli odzyskuję zmysły - do moich uszu docierają stłumione dźwięki, a mrok przed oczami ustępuje miejsca rozmazanym obrazom.

- Słyszysz mnie? Halo!

Słyszę. Ale nie mogę nic powiedzieć, ani ruszyć żadną częścią ciała. Czemu tu jestem? Co się właściwie stało?

- Chyba kontaktuje!

Głos i obraz są coraz wyraźniejsze. Z każdą sekundą do mojego mózgu dociera coraz więcej informacji. Łącznie z tymi, że moja głowa pęka w szwach. Tak samo plecy. I nogi. Całe moje ciało. Przynajmniej odzyskałem czucie, to znak że nie będę warzywem. Nagle poczułem delikatne szarpnięcie ku górze. Trzy pary rąk chwyciły mnie i umieściły na noszach, które następnie wjechały do karetki.

- Czy mogę z nim jechać?! To mój chłopak!

Poznaję ten głos. Nie kojarzy mi się dobrze. Mam dziewczynę? Zaraz... Jiyeon? Chciałem spojrzeć w jej stronę, ale moja głowa została unieruchomiona. Chwilę później straciłem przytomność.

DOPE [VKook]Where stories live. Discover now