Siedząc w salonie kątem oka zauważyłem, że na podjazd wjeżdża samochód.
- Czy to nasza córusia? - zapytała z ekscytacją mama, a ja pomyślałem że zbiera mi się na wymioty.
„Byle nie Jiyeon, byle nie Jiyeon..." powtarzałem sobie jak mantrę, dopóki nie otworzyły się drzwi i nie usłyszałem tego przeraźliwego przesłodzonego głosu.
-KOOOKIŚ!!!
Moje ciało przeszył dreszcz, jakby ktoś drapał czymś ostrym po tablicy. Miałem ochotę zwymiotować, ale musiałem trzymać się w ryzach i rozegrać to po męsku. Szybkim krokiem ruszyłem pod drzwi. Stała tam ona. Jej spojrzenie w ułamku sekundy zmieniło się z pustego w pełne zimnej nienawiści. Uśmiechnęła się sztucznie i rzuciła się na mnie.
Nie zdążyłem zrobić uniku, o dziwo jednak zamiast zacząć mnie napierdalać, przytuliła mnie tak mocno, że myślałem że wypluję wnętrzności razem z połamanymi żebrami.- Stęskniłam się~ - rzuciła dziwnie miłym tonem, zupełnie jakby nic się nie stało. Może mimo wszystko w tym areszcie wyprali jej mózg? Może miłość zwyciężyła nad nienawiścią i chorą żądzą posiadania? Na pewno nie, będę musiał mieć na nią oko.
Bez żadnych ogródek dziewczyna ruszyła do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice. „Proszę, nie odpierdol nic głupiego" powtarzałem sobie w myślach.- Jiyeon, miło mi Państwa poznać - powiedziała najsłodszym głosikiem jaki miała w swoim arsenale. Tak musiała ich zauroczyć, że już zapomnieli że spodziewali się Violetty z zakupami. Całe szczęście.
- Cieszymy się, że nasz syn w końcu znalazł porządną kobietę - stwierdził mój ojciec z dumą, co uznałem za wyjątkowo zabawne. Zaczęli zasypywać ją lawiną pytań, i gdyby nie to, że jestem prawie stuprocentowo pewien, że coś knuje, najchętniej wyszedłbym stamtąd bez słowa. W celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa Tae siedział zamknięty na cztery spusty w swoim pokoju pod pretekstem złego samopoczucia. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co by się stało, gdyby zobaczyła go Jiyeon, ale pewnie musielibyśmy skrobać go z podłogi i ścian, jeśli wpadłaby w swoją furię, a to ostatnia rzecz, którą chcę robić w święta, jeśli nie w ogóle.
= JIN =
Nie wierzę, że Suga wpadł na tak tragiczny plan. Właściwie, znając jego pomysły, to było do przewidzenia, ale nadal nie mogę w to uwierzyć.
Muszę mieć tą chorą babę na oku, nie mam zamiaru znowu zszywać chłopaków. O ile cokolwiek by z nich zostało po starciu z taką psycholką.Spotkanie przebiegało wyjątkowo spokojnie, do momentu, w którym Jiyeon musiała wyjść do toalety. Starając się nie wzbudzać podejrzeń ruszyłem w podobnym kierunku, dostałem za to od niej tylko zimne, nienawistne spojrzenie, ale udało mi się stwierdzić, że faktycznie poszła do toalety.
Bardzo dziwnie czułem się podsłuchując, gdy jest w środku, ale moje przypuszczenia się sprawdziły - rozmawiała z kimś przez telefon.- Długo mam jeszcze czekać?(...) Nie interesuje mnie to! Macie tu być w ciągu piętnastu minut! (...) Garaż powinien być otwarty, w razie czego zostawcie je tam. (...) Zaraz Cię tu widzę, nara.
Ruszyła w stronę drzwi, a ja, niczym ninja, uskoczyłem do korytarza, chowając się we wnęce.
Wyszła z toalety, wydaje mi się, że zerknęła w moją stronę i wróciła do salonu.
Kurwa, muszę działać szybko. Zaraz zjawi się jej wsparcie, i o co do cholery chodzi z garażem?
Muszę skontaktować się z Jungkookiem.Jin: stary
Jin: kurwa wyświetlaj to
Jin: zaraz będzie jej wsparcie
Jin: przecież tu będzie masakra
Jin: mam dzwonić po policję?
Jin: haloooo to sprawa życia i śmierci błagam odpisz
Jin: będą kombinować coś z garażem, idę tam, jak zginę to twoja wina
YOU ARE READING
DOPE [VKook]
FanfictionCzy kiedykolwiek zastanawialiście się jak wygląda życie grupki z pozoru zwykłych chłopaków, których jednak łączy bardzo... interesująca i specyficzna relacja? Mieszkający w Seulu nastolatkowie, choć nieco różniący się charakterem, nie zawsze są do k...