1# Sto lat JungKook!

689 34 3
                                    

Choć lato powoli ustępowało miejsca jesieni, słońce niemiłosiernie przypiekało mój odsłonięty kark. Byłem w drodze do domu, a jako że życie pokarało mnie życiem z sześcioma niedorozwiniętymi facetami, byłem... "nieco poirytowany". W końcu kto normalny na twoje osiemnaste urodziny, pod twoją nieobecność nawija kondomy na większość przedmiotów w twoim pokoju? W całej mojej miłości do tych idiotów, to było już zbyt wiele. Może nawet bym się śmiał, ale tego samego dnia miałem zostać odwiedzony przez rodziców, którzy nie należą do ludzi, których śmieszą tego typu rzeczy. Wręcz przeciwnie. Są sztywni, mają swoje zasady i często stawiają je ponad wszystko inne. Dlatego wyobraźcie sobie ich minę, kiedy wchodzą do mojego pokoju, widząc, jak próbuję uwolnić moje rzeczy z tych lateksowych pułapek. Nawet nie byli wściekli, ale widziałem na ich twarzach rozczarowanie i zażenowanie. Skończyło się na tym, że od przyszłego roku szkolnego mam się stąd wyprowadzić. Świetnie. Znakomicie. Może trafię na ludzi, którzy zrozumieją, żeby nie robić nic głupiego, gdy przyjeżdżają moi rodzice. Z drugiej strony tak bardzo zżyłem się z chłopakami, że nie byłbym w stanie żyć z kimś innym (a inni nie potrafiliby żyć ze mną, bo często miewam swoje humorki).

Ciężko mi było ochłonąć, ale w końcu zdecydowałem się wrócić do domu. Nie zdążyłem jeszcze porządnie opierdolić ich za ten incydent. Wszedłem do sporego budynku, który pełni funkcję naszego azylu, choć czasem odnoszę wrażenie, że mieszkam nie w domu, a w burdelu. W środku panowała podejrzana cisza, kontrastując z chaosem, który zwykle rozgrywa się w tym domu - gdy wracam ze szkoły, oni grają na konsoli drąc się wniebogłosy i bijąc o kontrolery. Mimo, że są ode mnie starsi, często zachowują się jakby utkwili w mentalnej gimbazie. No dobra, sam też często się tak zachowuje. Bardzo często. To nie tak, że jestem śmieszkiem i często sam zachowuje się jak kompletny debil. Ale ja to co innego.

Powędrowałem w stronę swojego pokoju, udając że nie wiem, że gdy tylko otworzę drzwi, zostanę ogłoszony ich rykiem, przypominające bardziej odgłosy godowe waleni, niż urodzinowe "sto lat". Przy okazji pewnie dostanę kondomem wypełnionym wodą. Ewentualnie czymś innym... Po tych zjebach można się spodziewać wszystkiego.

- Dobra już cicho, wystarczająco mnie dziś... - przerwałem, widząc pusty pokój dokładnie w takim stanie, jakim go zostawiłem. - ...wkurwiliście.

Co. Gdzie oni do cholery są. Pewnie zaskoczą mnie jak będę szedł do łazienki. Wybiegłem na korytarz. Zajrzałem do kuchni, pusto. Pokój Jimina, pusto. Łazienka, pusto. Salon, pusto. Pokój Jina, ktoś się liże. Pokój... Zaraz. Co kurwa?

Wróciłem do pokoju Jina. Zastałem tam siedzących na łóżku Sugę i V. Ich twarze nie były już połączone, za to oblane rumieńcem. Jednak jest to chyba zbyt delikatne określenie, były tak czerwone, że ktoś mógłby pomyśleć że się duszą.

- Gdzie wszyscy? - zapytałem, piorunując ich spojrzeniem.

- Wyszli na miasto... - powiedział V, odwracając wzrok. Przewróciłem oczami i wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Nie wiem czemu, widok całujących się przyjaciół wzbudził we mnie dziwne, mieszane uczucia. Oczywiście, każda osoba mieszkająca w tym domu jest przesiąknięta gejozą. Wielokrotnie całowałem się z chłopakami, ale to było... dla beki.

Otrząsnąłem się, zanim ten temat całkowicie pochłonął moją uwagę. Sięgnąłem do kieszeni po komórkę i wybrałem numer NamJoona, jednego z bardziej ogarniętych członków naszej porąbanej paczki.

- RapMon, gdzie wy do kurwy jesteście? - zapytałem, gdy odebrał połączenie.

- W restauracji mamy Chanyeola. Oblewamy twoje urodziny! - powiedział. Nawet przez telefon słyszałem, że już był trochę wstawiony.

- Zaraz tam będę... - rozłączyłem się. Co za idioci. Poszli pić moje zdrowie. BEZE MNIE. Dlaczego ja muszę z nimi żyć?

- Wychodzę! - krzyknąłem, po czym ruszyłem w stronę wyjścia. Ledwo zdążyłem uchylić drzwi, a do przedpokoju wparowała Jiyeon, starsza ode mnie o 5 lat członkini zespołu T-ara. Zauważyłem, że od dłuższego czasu mnie prześladuje. Wysyła dziwne liściki, uśmiecha się jak debilka i trzepocze swoimi nienaturalnie długimi rzęsami. Czasami mnie to przeraża, ale patrząc na nią dochodzę do wniosku, że musi być bardzo samotna i w desperacji próbuje się ze mną zaprzyjaźnić. Dlatego od czasu do czasu spędzamy razem czas.

- Sto lat, JungKook~! - powiedziała (a raczej pisnęła) z nadmiernym podnieceniem, po czym wcisnęła mi w ręce średniej wielkości torbę ozdobioną naszymi twarzami i serduszkami. Zrobiło się dziwnie, ale hej! Lepsze to, niż własne rzeczy schowane w kondomach! Odstawiłem torbę przy drzwiach, po czym zwróciłem się do niej najmilej, jak tylko mogłem.

- No cześć. Wiesz, właśnie wycho...

- Nie chciałbyś się ze mną przejść? To twój wielki dzień, więc chciałabym uczynić ci go specjalnym! ♡

- Nie za bardzo. Idę wła...

- To może przejdę się z Tobą? - przerwała mi po raz kolejny, po czym zarzuciła swoimi brązowymi włosami. Westchnąłem głośno.

- Możesz mi potowarzyszyć w drodze do restauracji.

Po usłyszeniu tych słów zaczęła skakać i piszczeć z radości, jednak szybko skończyła, widząc, w jaki sposób na nią patrzę. Cóż, czasami ma takie odpały, ale dobra z niej dziewczyna.
W drodze do restauracji mamy Chanyeola zostałem zasypany miliardem pytań. Niestety nie byłem zbytnio w humorze, wiec nie uzyskała odpowiedzi na żadne z nich. Przestała dopiero, gdy doszliśmy do drzwi miejsca, w którym miałem zastać chłopaków. Oprócz nich w środku nie było nikogo, jednak widząc rozgrywającą się tam scenę, sam miałem ochotę wyjść i nigdy tu nie wracać. J-Hope zgonował pod stołem, Jin i Jimin głośno śpiewali jakieś wieśniackie bity (żeby chociaż śpiewali równo...) a RapMon w kącie pił w samotności. Zerknąłem na Jiyeon, ale zdawała się nie patrzeć na nic innego, niż ja. Gapiła się jak ciele na malowane wrota, głupio przy tym uśmiechając. Wróciłem wzrokiem do wnętrza lokalu. Kątem oka dostrzegłem różową czuprynę, należącą do nikogo innego, niż Zelo. Jako że wchodził akurat do łazienki, postanowiłem wejść za nim i zapytać go o ten cały burdel. W WC nie miałem okazji z nim pogadać, bo z prędkością światła wskoczył do kabiny, aby wyzbyć się z żołądka alkoholu i przy okazji obiadu. Biedny Żelek. Tymczasem, na umywalce, dosyć dosadnie miłość okazywali sobie Chanyeol i Baek.

- Chan, co tam się odpierdala? - zapytałem bez ogródek. Chłopak oderwał usta od prawie nagiego ciała Baeka.

- Mamy dziś nie ma, więc pozwoliłem chłopakom zrobić małą imprezę urodzinową. - powiedział, po czym ponownie wrócił do pieszczot z Bekonem. Szczerze, to ta "mała impreza urodzinowa" przypominała bardziej libację alkoholową żuli. Byłem już za bardzo zmęczony wszystkimi dzisiejszymi wydarzeniami, żeby wściekać się jeszcze na to, więc postanowiłem pójść i najebać się z nimi. W końcu to moje urodziny, nie? Przed wejściem do męskiego kibla czekała Jiyeon. Kazałem jej iść do domu. Zrobiła smutną minkę i próbowała dać mi buziaka, na szczęście sprawnie zrobiłem unik w stronę RapMona.

Wypiliśmy parę głębszych, śmiejąc się z pozostałych członków grupy, którzy ledwo trzymali się na nogach. Później dołączyli do nas kochankowie z męskiego WC-tu, więc impreza nieco się rozkręciła. Niestety, jak to zwykle bywa, w pewnym momencie skończył się nam alkohol. Wstałem, aby zrobić obchód po restauracji i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo się najebałem. Chwiejnym krokiem ruszyłem w kierunku leżącego na stole Jimina. Leżał bez koszulki, w ręku trzymając do połowy wypitą butelkę wódki. Zrobiło mi się go żal, wiec wziąłem obrus z pobliskiego stolika. Gdy go przykrywałem, zwróciłem uwagę na jego brzuch. Co jak co, ale absy to ma zajebiste. Wziąłem łyk wódki z butelki. Była to ostatnia rzecz, jaką zapamiętałem z tamtego wieczoru.

Nie wiem co mnie obudziło - kurewski ból głowy, czy krzyk matki Chanyeola, stojącej w drzwiach. Rozejrzałem się po lokalu. Ledwo co poznałem to miejsce - co drugi stolik był przewrócony, a po kątach, niczym trupy, leżeli najebani faceci. Jednak najciekawszy jest fakt, że leżałem na stole... a raczej na nagim Jiminie leżącym na stole. Całkowicie bez ubrań. Przykryty obrusem. Kurwa.

DOPE [VKook]Where stories live. Discover now