Epilog.

6.1K 574 403
                                    

Willow całą noc chodziła bez celu po mieście. Nawet nie zorientowała się, kiedy nogi poniosły ją przed przerwę między ogrodzeniami. Przecisnęła się przez nią, odnosząc wrażenie deja vu. Ostatni raz, kiedy tu była, to miejsce zmieniło jej życie w jedną wielką halucynację.

Z niepewnością ruszyła ścieżką, a chwilę później jej oczom ukazała się boleśnie znajoma polana. Dosłownie wszystko było takie samo, ale ona już nie była taka sama. Weszła na mostek, patrząc na swoje odbicie w wodzie. Co ja tu robię?- zastanowiła się. Przetarła twarz dłońmi. Czemu osoba, którą pokochała, musiała okazać się Diabłem? Tylko ona miała takie szczęście.

Nagle poczuła otaczające ją od tyłu ramiona. Spięła się, wcale nie zaskoczona. Nagle zdała sobie sprawę, że czekała na niego.

- Nadal jestem dla ciebie potworem?- zapytał Lucyfer, opierając podbródek na jej ramieniu.

- Nie wiem- szepnęła, patrząc na swoje dłonie.- Nic już nie wiem.

- Dla ludzi wszystko, co inne, jest trudne do zrozumienia. Wierzycie tylko w to, co widzicie. Nawet większość tych, którzy chodzą do kościoła, stwierdziłoby, że zwariowali, gdyby przemówił do nich ich Bóg- ostatnie słowo niemal wywarczał.- Od zawsze mnie o wszystko obwiniano, kiedy powiedziałaś, że...- urwał, nie kończąc myśli.

Willow odwróciła się do niego z obawą. Oprócz oczu, wyglądał jak Gavin. Te same włosy, piegi, a nawet koszulka. Zapach spalonego drewna stał się jeszcze intensywniejszy. Uniosła rękę, lecz natychmiast cofnęła ją.

- Zwariowałam- mruknęła.

- Najprawdopodobniej- zgodził się, lecz wziął jej dłoń w swoje i przyłożył do swojego policzka.

- Jesteś Diabłem, to nienormalne.

- Wiem.

Mimo tego nie odsunęła się. Przesunęła palcami po jego szczęce, wpatrując się w te czerwone oczy.

- Kocham cię, Brązowa Wierzbo- powiedział, a do tak bardzo przypominało jej Gavina, że się uśmiechnęła.- Jesteś inna niż większość ludzi. Oni by uciekli, ale ty...

- Ja wybieram szaleństwo- szepnęła.

- Powiedz mi, kochasz mnie?- zapytał.

Dostrzegła w jego oczach nadzieję, która chwyciła ją za serce. Jednak coś nadal ją powstrzymywało, dziwnie poczucie nierealności.

- Zakochałam się w Gavinie- oznajmiła w końcu.

Lucyfer chwycił ją za ramiona i przyciągnął bliżej siebie.

- Ja jestem Gavinem. On cały czas był mną. Ty tylko o tym nie wiedziałaś. Czy to coś zmienia?

- Ja...

- Odłóż na bok to, czy to szalone, czy nienormalne. Powiedz mi, co czujesz?

Desperacja i pragnienie wymalowane na jego twarz sprawiły, że była bliska płaczu. Objęła go za szyję ramionami, przybliżając swoje usta do jego.

- Kocham cię- wyznała w końcu, a po jej twarzy spłynęła łza.

Lucyfer spojrzał na nią z satysfakcją. Jego oczy rozbłysły emocją, której nie mogła rozpoznać.

-Nawet nie masz pojęcia jak długo, na to czekałem- mruknął. Jego oddech niepokojąco przyśpieszył, twarz znalazła się jeszcze bliżej jej.

Gdy myślała już, że ją pocałuje, on zamiast tego z impetem wbił rękę w jej klatkę piersiową. Zszokowana Willow, czując jak niemożliwy do zniesienia ból ogarnia jej ciało, spojrzała z niedowierzaniem w te czerwone oczy, które z każdą chwilą stawały się coraz jaśniejsze.

-Nawet nie masz pojęcia jakie czekanie było uciążliwe- szepnął, po czym wyją dłoń, trzymając w niej cały we krwi, odbijający promienie światła szmaragd.

Willow nie wierząc, że to się dzieje spróbowała coś powiedzieć, jednak z jej ust wypłynęła krew, uniemożliwiając jej to. Spojrzała na Lucyfera z błaganiem w bladym, ponownie czarnym spojrzeniu.

-Wiedziałem, że to zadziała- mruknął, a jego oczy rozbłysły się na zielono.- Po prostu wiedziałem.

Spojrzał z miłością na kamień w dłoniach, po czym obrzucił Willow wzrokiem jak robala, wchodzącego w drogę.

Czując się się coraz słabiej, spojrzała w dół na wielką ziejącą dziurę w swojej klatce piersiowej. On nigdy jej nie kochał. Kochał szmaragd w niej. W tym momencie pożałowała, że nie pogodziła się z rodzicami, że im jednak nie wybaczyła, że była taka głupia.

I to właśnie było jej ostatnią myślą, wyrzuty sumienia, niedowierzanie oraz ból, bo naprawdę go kochała. Kochała jako Gavina i nie przestała, kiedy dowiedziała się kim jest. Kochała go nawet umierając z jego winy.

Lucyfer obrzucił jeszcze raz obojętnym wzrokiem dziewczynę, po czym odsunął się i mocno pchnął ją do tyłu. Ciało Willow wyleciało zza barierkę. Wpadło do rzeki z głuchym odgłosem, a woda wokół niej zabarwiła się na różowo. Jej czarne włosy rozłożyły się na tafli, tworząc wokół głowy makabryczny wachlarz.

-Tak długo na ciebie czekałem- mruknął Lucyfer z lubością dotykając szmaragdu. Jego oczy całkowicie pochłonęła zieleń.

Nagle Diabeł roześmiał się dźwięcznie, po czym wycierając krew z kamienia ruszył w stronę zarośli, pogwizdując radośnie.

Bo w końcu miał to na co czekał dwa tysiące lat...

To co kochał.

-----------------------------------------------

To opowiadanie jest jednym moich pierwszych i chyba zostawiam je tu tylko ze względu na sentyment i ilość wyświetleń oczywiście!

Ja podchodzę do niego z przymrużeniem oka, bo jest w nim tyle rzeczy, które bym teraz zmieniła, ale czego mi nie opłaca się robić, bo byłby to już trzeci raz, a ja prowadzę inne opowiadania, na które mam więcej pomysłów.

Ale wciąż je uwielbiam, bo dzięki niemu widzę, jak bardzo zmieniło się moje budowanie akcji, relacji, fabuły itp.

Nigdy nie wyobrażałam sobie Lucyfera jako kogoś "jednak dobrego". To Diabeł, nie widzę go zakochanego w nastolatce.

Aleksa.

Ps. To naprawdę koniec! Jestem taka z siebie dumna i wzruszona. Zastanawiam się też nad zmianą tytułu na "Kamień Lucyfera". Trochę bardziej oryginalnie, nie sądzicie? Ale to by się wiązało z zmianą okładki, a tą uwielbiam!

Kamień Lucyfera Where stories live. Discover now