Our photo

1.8K 59 4
                                    


Dochodzi godzina dwudziesta, gdy przekraczam próg pokoju. Zdejmuje buty ze stóp i wtedy zauważam siedzącą na kuchennym krześle Lucy. Jej włosy podskakują, gdy z szybkością światła podchodzi do mnie.

- Gdzieś ty byłaś, do jasnej cholery ? - zaczyna bez ceregieli, a ja uświadamiam sobie, jak bardzo musiała się o mnie martwić. Policja na wyścigu, wypadek, noc spędzona u Rusha. Czuję się głupio, bo mogłam pomyśleć by wysłać jej chociaż esemesa.

- Lucy ja strasznie cię przepraszam - zaczynam głosem, pełnym skruchy.

- Tak wiem, ale gdzie byłaś ?

No właśnie, gdzie byłam ? Co mam jej powiedzieć ?

- Ja.... - zaczynam, ale urywam, patrząc się na nią błagalnie.

- Nawet się nie waż kłamać, masz mi opowiedzieć wszystko. Wszystko! - daje nacisk na ostatnie słowo, a ja kiwam potulnie głową i siadam na swoim łóżku. Lucy usadawia się po drugiej stronie i łapie mnie za rękę.

Wzdycham, kiedy kończę mówić i wiem, że złamałam obietnicę, złożoną Rushowi. Ale szczerze, czuję się lepiej, gdy komuś to powiedziałam.

- To stąd masz to prawda ? Widziałam na jego nadgarstku podobny - dotyka mojej ręki, w miejscu gdzie widnieje tatuaż. Kiwam głową na znak zgody.

- To, wszystko jest, jak jakiś popieprzony melodramat - wyrzuca ręce w powietrze - Jesteś pewna, że masz siłę by walczyć ?

-  Lucy..

- Tak wiem, nie bądź wyrodną przyjaciółką, to moje życie i mogę robić, z nim co chcę, to chcesz powiedzieć ? Ale Silver - kuca przede mną i łapię mnie za rękę - Mam dziwne wrażenie, że to się źle skończy, a ty znów będziesz cierpieć. Możesz się jeszcze wycofać ,wiesz o tym?

- Wiem, ale nie mogę. Nie mogę, nie potrafię bez niego żyć...


***

Nie zasnę, nie zasnę do póki tego nie zrobię. Zegarek wskazuje godzinę dwudziestą drugą, gdy stoję przed domem chłopaków i Alison. Rezygnuję z dzwonka, na wypadek gdyby ktoś spał. Naciskam klamkę i już w progu słyszę głosy. Biorę raptowny oddech, gdy słyszę swoje imię.

- Mówiłem, że to był głupi pomysł by tu zamieszkać - odzywa się Mike, a po chwili słyszę jak opada na kanapę.

- Ach, tak a wolałeś zostawić Silver tu samą ? I tak w końcu by go spotkała -odpowiada Rule.

- I to wcześniej, niż się tu pojawiliśmy - słyszę Jeffa - Rozmawiałeś z nim jeszcze przed jego zniknięciem, miał się trzymać od niej z dala, miał wyjechać i się nie kontaktować.

- Najwidoczniej zmienił zdanie. Cholera, jeśli popełni choć jeden najdrobniejszy błąd Silver zginie.

Łapię się ściany, czując jak robi mi się coraz to bardziej słabo. Oni znaleźli go wtedy, ale pozwolili bym żyła poszukiwaniami Rusha, choć tak naprawdę wiedzieli, gdzie jest. Pozwolili bym cierpiała z dnia, na dzień. Jeff, to dlatego tak namawiał mnie do studiów w Bostonie, a nie tu. Wiedział, że on tu jest.

- Silver - odzywa się zaspany głos Alison. Stoi na ostatnim schodku, w różowej piżamie - Co ty robisz? 

 W tej chwili trzy pary, męskich oczu wędrują na mnie.

- Cholera Silver to nie tak, jak myślisz - zaczyna Jeff, ale Mike mu przerywa.

- Daj spokój i tak słyszała wszystko. Wiedz tylko, że zrobiliśmy to dla twojego dobra -  przeciera kark, Alison próbuje złapać mnie za rękę.

- Ty też wiedziałaś ? - pytam ostrym tonem

- Jaaa... - zaczyna, a ja jeszcze bardziej się wściekam.

- Oczywiście, że tak - mówię i odwracam się, wybiegając. Zatrzaskuję za sobą zardzewiałe już drzwi mojego samochodu i odpalam silnik, zanim oni zdążają wybiec na dwór. Jadę prosto, teraz tylko w jednym miejscu będę mieć spokój. W kieszeni spodni wymacuję kluczyki. 

Gdy zatrzaskuję za sobą drzwi mieszkania Rusha i zamykam je na klucz ,wypuszczam powietrze. Miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, ale chyba po prostu wpadam w paranoję. Wszędzie panuje ciemność i głucha cisza, przerywana jedynie moim miarowym oddechem. Po omacku docieram do sypialni i zapalam światło. Łóżko jest zaścielone, futrzany dywan łaskocze mnie w stopy, w rogu stoi szafa. Podchodzę do niej i wyciągam szarą bluzę. Zakładam ją na siebie i wdycham jej zapach, jego zapach. Czuję, jakby ze mną był. Mogę wyobrazić sobie jego twarz na przeciwko mojej, jego usta przy moich, jego źrenice wpatrzone w moje. Wkładam dłonie do kieszeni i czuję w niej coś. Wyciągam dłoń i widzę pomięte zdjęcie, nasze poskładane zdjęcie. Zwijam się w kłębek na dywanie, a kilka pojedynczych kropelek łez spływa po moim policzku. 



///

Przepraszam, że tak dawno nic nie wstawiałam, wybaczcie ;) Nie miałam weny, włączałam wattpada i wyłączałam:( Ale spokojnie jest już dobrze :D

Miłego dnia ;) I aby piątek szybko nadszedł :D

Wasza Leanshidee ;*

Lost keyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz