Rozdział 23

5K 427 10
                                    

Chodziłam z Alexem leśnymi dróżkami. Trzymaliśmy się za ręce i wszystko było takie piękne.

- Ale jak to się stało?

Nie zrozumiałam.

- Ale co?

- No to że wszystko pamiętasz. To że nie zadziałało na ciebie to głupie zaklęcie?

Wykrzywiłam uśmiech niezadowolona , a Alex to oczywiście zauważył. Zatrzymał się przede mną i podniósł mój podbródek tak bym spojrzała na niego.

- Ej, możesz mi powiedzieć. Wiesz ze możesz mi ufać, obiecuję ze nie powiem chłopakom.

Uśmiechnęłam się. Może ma i racje. Lepiej będzie bez żadnych sekretów. W końcu to mój chłopak. Boże ale to dziwnie brzmi, ja mam chłopaka!

- Odparłam zaklęcie.

Świetnie miałam chłopaka przez góra pół godziny i teraz co? Stoi i patrzy się na mnie niezrozumiale jak na słup soli. Straciłam go. Już na zawsze będzie się tak na mnie gapił?

- Jak to ... odparłaś?

Uśmiechnęłam się słysząc jego głos po pięciu minutach zastanawiania się.

- No normalnie. Spróbuj uderzyć mnie jakimś zaklęciem.

Alex od razu pokręcił przecząco głową.

- Spróbuj.

Uśmiechnęłam się. A On ostatecznie rzucił na mnie zaklęcie ,,gen'' Co po chińsku znaczy korzenie. To słabe zaklęcie, które po rzuceniu na człowieka wywołuje tylko lekki ból głowy. Odparłam go z łatwością przy lekkim machnięciu ręką.

Stanął jak wryty.

- Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Jak ty to robisz?

Uśmiechnęłam się tajemniczo. A Alex złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w jakimś kierunku.

- Choć musisz to powiedzieć chłopakom. Są na polanie , zaczęli pracować bo wiesz niedługo zima i trzeba popracować nad pogodą, na pewno mi w to nie uwierzą, ale jeśli im pokarzesz to..

Nie mogłam go zatrzymać, gadał jak najęty. Po prostu masakra. Obiecał że nie powie chłopakom. Nie ma mowy bym im pokazywała. Zatrzymałam się gwałtownie tym samym szarpiąc Alexem i zmuszając go by stanął i na mnie spojrzał.

- Lisa...?

- Nie. Alex ja nie idę do chłopaków. Obiecałeś że nie powiesz. Ja... ja nadal jestem zła za to co mi zrobili. Nie chce, i tobie też nie pozwalam.

Patrzył na mnie przez chwile. Po czym po prostu podszedł bliżej i uwalniając mój nadgarstek z uścisku mocno mnie przytulił. Czułam jego oddech na moim prawym uchu. Dawno nikt mnie nie przytulał. Za długo...

- nie powiem księżniczko, przepraszam.

Odsunął się ode mnie trochę i spojrzał mi w oczy.

- Ale uważam że powinnaś powiedzieć chłopakom. To co potrafisz jest niesamowite. Wyjątkowe, może nam pomóc. Sama im to powiedz, możesz nadal się gniewać na to co ci zrobiliśmy...

Przerwałam mu.

- Oni zrobili.

Posmutniał.

- To też moja wina, mogłem zareagować. Zatrzymać ich.

Zacisnął oczy.

- Ale nic nie zrobiłem. Nie potrafiłem... byłem za słaby.

Pocałowałam go lekko w nos i uśmiechnęłam się.

Skrzydła duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz