Rozdział 5

5.9K 451 44
                                    

Rano obudziłam się wcześniej by wsiąść prysznic i spakować szybko plecak bo oczywiście wczoraj byłam leniem, ale za to mój rysunek był dopracowany na tip top. Podobał mi się. A nie dużo moich rysunków mi się podoba. Wstałam i od razu biorąc moje czyste ciuchy wyszłam z pokoju kierując się w stronę łazienki.

Powoli i ospale zdjęłam piżamę, a potem od razu zdjęłam rękawiczkę. Przez chwilę przypatrując się koniczynie na dłoni. Już się domyśliłam ,że owa koniczyna jest znakiem wszystkich , którzy mieli skrzydła. Ja, Alex , Sam , no i Maciek na pewno też ją miał pod rękawiczką. Zastanawiało mnie tylko czemu Alex i Sam mieli trzylistną , a ja czterolistną.

Woda była chłodna, chciałam aby taka była. Wciąż przytłaczała mnie sprawa dotycząca tego co się stało. No i to dziwne uczucie , które czułam ,ale które nie należały do mnie. To też muszę wyjaśnić. Nie wiem jak, ale może w bibliotece szkolnej coś znajdę.

Po powrocie do pokoju szybko spakowałam plecak zdając sobie sprawę z tego że nie odrobiłam lekcji i że mam przechlapane u nauczycielki od matematyki. Ona zawsze sprawdza prace domową, a tak się składa , że matme mam pierwszą.

- Lisa śniadanie!!!!

Dobra wszystko jest ( oprócz pracy domowej) więc mogę iść na śniadanie. Odkręciłam się jednocześnie upadając na łóżko.

- Maciek ! Coś ty mi znowu zrobił?!

Chłopak stał nade mną i śmiał się w najlepsze trzymając w ręku pustą już szklankę.

- Ooo. Sorki myślałem ,że jeszcze śpisz i...

- Na stojąco?!!!

Chłopak znowu się zaśmiał, a ja tylko przeklinając pod nosem wstałam oglądając szkody. Moja bluzka była cała mokra, ale spodnie przeżyły. Szybko wypchałam brata z pokoju i przebrałam się w suchy ciuch. Jak ja go nie cierpię.

------------- -------------- ------------------ -----------------

Na matematyce tak jak sądziłam pani sprawdzała prace domową , a ja dostałam jedynkę. Lepiej się więc nie pokazywać w domu. Na przerwie Kasia zaczęła swoją opowieść o tym jak to ona by chciała być najpopularniejsza w szkole. Nudno mi....

- Lisa ty mnie w ogóle słuchasz?

Spojrzałam w stronę mojej przyjaciółki i uśmiechnęłam się.

- Tak .

- To co przed chwilą powiedziałam?

Westchnęłam, na co ta odpowiedziała mi spojrzeniem w stylu ,, acha super z ciebie przyjaciółka".

- Mówiłaś o tym jak to było by fajnie być najsławniejszą w szkole.

Kaśka tylko kiwnęła głową i kontynuowała.

- No tak, ale tez ci mówiłam jaki to mam genialny pomysł. Mogłybyśmy poderwać tych dwóch chłopaków co są w paczce z twoim bratem. Ja biorę Sama , a ty...

Przerwałam jej śmiechem, na co trochę się oburzyła.

- Jak chcesz to próbuj ,ale ja mam zbyt niską samoocenę bym mogła twierdzić , ze którykolwiek chłopak będzie mnie chciał. W dodatku nie bardzo chce być w tej całej elicie szkoły.

Zadzwonił dzwonek, akurat kiedy pani otwierała klasę i kiedy Kasia chciała coś dodać. Więc szybko poszłam do Sali ciągnąc tą jakże nieszczęśliwą dziewczynę za sobą.

-------- ---------- ----------- ------------ ----------- ----------

Normalnie po lekcjach szłam do domu przez las, ale dziś mnie natchnęło by pójść za moim bratem, Samem i Alexem. Wychodziłam ze szkoły mając ich już na widoku, poszli od razu w kierunku lasu. To dobrze bo tam łatwiej jest mi się schować.

Szłam na tyle blisko by ich słyszeć, to naprawdę mnie cieszyło. Może się czegoś od nich dowiem , bo jak na razie nie wiem nic, a w bibliotece również nic nie było. To męczące tak nic nie wiedzieć.

- Myślicie że to dobry pomysł wracać na tą sama polankę , gdzie wczoraj prawie widziała nas Lisa?

- Nie, ale na razie, raczej tam nie pójdzie. Mówiła, że pójdzie do biblioteki po lekcjach.

- Super, ale może już skończyła czytać?

- Raczej nie, a nawet jeśli to ją przecież usłyszymy.

Szłam za nimi . Wciąż szłam nie myśląc w sumie dlaczego. To znaczy chcę wiedzieć kim, a raczej czym są, ale ja się ich boję. Nie wiem czy przypadkiem czegoś mi nie zrobią jak się dowiedzą... no bo .... Och Maciek mnie obroni. Chyba.

Doszliśmy na polankę. Tą samą co wczoraj. Tym razem we trójkę od razu się przemienili. Serce mi stanęło kiedy ich zobaczyłam. To było niesamowite, jak oni to robili. Ze skrzydłami wyglądali tak majestatycznie.

- Dobra chłopaki lato się skończyło trzeba pomóc naturze z przyjściem jesieni.

Reszta tylko kiwnęła głowami, a Maciek odebrał telefon.

- Halo? ... No cześć tato... Nie nic, tylko ... tak właśnie to robimy... nie martw się pamiętamy....nikt nas nie zobaczy , obiecuję.... Do zobaczenia.

Koniec. Koniec rozmowy? Tak szybko? No i o co mogło chodzić wujkowi?

- Co się stało? Czemu twój ojciec dzwonił?

- Był ciekawy czy pamiętamy że dziś pierwszy dzień jesieni i że trzeba się nią zająć.

Wszyscy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i jak gdyby nigdy nic zaczęli.... No sama nie wiem... czarować? Tak w sumie można to tak nazwać. Z ich rąk wydobywały się delikatne brązowe iskierki połączone z dymem. Delikatnie wszystko czego się dotknęli zmieniało barwę na bardziej pożółkłą. Wyglądało to przepięknie.

Robili to przez dłuższy czas, a ja się im przyglądałam. Chciałam wiedzieć i widzieć wszystko co robili, bo było tak niesamowite. Nawet nie chciałam myśleć o tym że i ja tak mogę, bo w sumie nie wiedziałam czy też tak potrafię.

Kiedy skończyli na tej polance zebrali się na jej krańcu tuż obok mnie, oczywiście nie wiedząc że obok mnie.

- Dobra teraz zróbmy to trochę szybciej. Pamiętajcie, że jeszcze nie mają być całkowicie jesienne. Dopiero się zaczyna ta pora roku i jeszcze dużo roboty przed nami.

Alex westchnął na to co powiedział Maciek. Ale zgodził się z nim, tak jak i Sam. A ja nadal nie wiedziałam co się dzieję. Okrutny losie... czemu?

- Nie mieliście czasem nadziei że to się kiedyś skończy?

Słowa Alexa sprawiły że Sam posmutniał.

- Taa.. kocham to i w ogóle, ale czy naprawdę musimy zmieniać pory roku? Przecież kiedyś będziemy mieć dość nie?

A więc oni zmieniają pory roku? Boże co za dziwna sprawa. Nic nie rozumiem, i to jeszcze bardziej niż przedtem.

- Nie ważne co będzie, ważne jest tu i teraz chłopaki. A tak się składa ze musimy się wziąć do roboty. Chodźcie za mną.

Po tych słowach po prostu rozłożył skrzydła i odleciał. Za nim jak gdyby nic polecieli tez Alex i Sam. Jak zniknęli mi z oczu oparłam się o drzewo.

To chore. To wszystko jest po prostu... chore. Ja nic a nic nie rozumiem i nic nie mogę z tym zrobić? Może im powiedzieć że wiem i się zapytać? Ja już naprawdę nie wiem. To przytłaczające. Mocno przytłaczające.

==========================================================================

Koniec piątego. Oczywiście zapraszam do czytania następnych rozdziałów, bo dziś ten i dwa inne wstawiłam jeden po drugim w zamian za tygodniową przerwę. Proszę o komentarzę i pozdrawiam KasiaAS.

Skrzydła duszyWhere stories live. Discover now