Rozdział VII

2.5K 171 28
                                    

Ostatnie dwa miesiące związku Bilba z Thorinem były bardzo spokojne. Bilbo powoli oswajał się z faktem mienia (posiadania?) faceta. Włączył to do swojej codzienności. Dni nie różniły się od siebie. Po pracy zazwyczaj wychodzili gdzieś sami lub z dzieciakami. Weekendy spędzali w mieszkaniu Bagginsa. O domu Thorina słyszał tylko legendy, bo choć znajdował się drzwi naprzeciwko, to nigdy nie przekroczył ich progu ze względu na jego siostrę. Jej samej, poza incydentem, gdy chciał zabrać Filliego i Killiego na plac zabaw, nigdy nie widział i nie słyszał. Jednak Thorin mówił, że tak póki co jest lepiej. Bilbo wiele razy zastanawiał się co będzie jeśli w końcu zechcą ze sobą zamieszkać, ale to były tak odległe plany, że na razie wolał nie pytać.
Inna sprawa niż wspólne mieszkanie zakrzątała umysł Bilba znacznie bardziej. Dzisiejszy wieczór, a raczej to co miało się podczas niego stać.
Był piątek, więc jak zawsze spotykać się mieli w jego mieszkaniu. Tym razem jednak Frodo nie siedział w swoim pokoju i po kolacji nie wciśnie się między parkę (bardzo pokochał swojego przyszywanego wujka, co oszczędziło Bilbo wielu zmartwień) i nie obejrzą wspólnie jakiegoś filmu. W momencie, gdy starszy Baggins latał po całym domu, przestawiając czterdzieści razy ten sam kieliszek żeby stał w idealnej pozycji, Frodo wesoło ganiał się z latoroślami ciotki Galadrieli, nawet nie tęskniąc za wujkami. I z wzajemnością, bo Bilbo w obecnej sytuacji miał marne pojęcie o tym jak się nazywa, a co dopiero mówić o pamiętaniu imienia swojego wychowanka.
Dziś, po wspólnym uzgodnieniu, mieli w końcu po raz pierwszy iść ze sobą do łóżka. To oznaczało dla Bilba pierwszy raz w ogóle. I to z facetem. Nie żeby próbował z kobietą, ale wizja oddania się mężczyźnie była o wiele bardziej... tajemnicza? Przerażało go to konkretnie, choć podczas rozmów z Thorinem grał niczym niewzruszonego. Dwie kochające się osoby decydują się na współżycie. Normalna sprawa. Tyle, że jednemu z nich takie słowo jak 'seks' nie przeszło przez gardło podczas tych debat ani razu. Unikał go jak ognia, bo sprawiało ono, że w głowie miał wizje jak Thorin wyjmuje swojego członka (n i g d y penisa) i mówi mu, że ma się odwrócić, a wtedy...
- Weź się w garść- jęknął, obserwując swoje odbicie w lustrze. To było odbicie śmiertelnie przerażonego i do granic spiętego człowieka. Do tego momentu był pewien, że tego chce. Teraz jednak czuł się jakby ktoś przystawiał mu pistolet do skroni i kazał przejść się po tratwie wprost do wnętrza krateru wulkanu.
Ale przecież nie może być tak źle. Wszyscy to robią. Galadriela, Dwalin, ta blond flądra, w Bifura wątpił. Jego świętej pamięci siostra, choć o tym wolał nie myśleć. Ale nawet on miał świadomość, że Frodo nie wyskoczył z kapusty.
Zdążył jeszcze trzy razy zmienić soczewki na okulary, ostatecznie wybierając soczewki, gdy do drzwi rozległo się ciche, ale stanowcze pukanie. Wziął jeszcze dwa głębokie wdechy i otworzył drzwi. Thorin, oparty łokciem o framugę, uśmiechnął się uwodzicielsko. Wszedł do przedpokoju i pierwsze co zrobił to odebrał należnego mu całusa. Pachniał i wyglądał cudownie, ale brązowe, puchate kapcie na jego stopach wywołały u Bilba rozbawiony półuśmieszek.
- Uznałem, że na specjalną okazję potrzebny też specjalny alkohol- wystarczyło samo wspomnienie owej okazji by rozbawiony uśmiech Bagginsa przerodził się w nerwowy grymas. Odebrał od mężczyzny butelkę wina, a gdy spojrzał na etykietę mało się nie zakrztusił własną śliną.
- Przecież to kosztuje....
- Shh- uciszył go, obejmując luźno w pasie i patrząc w oczy.- Daj spokój. Po zakupie wciąż mam na czynsz i nie mieszkam pod mostem, więc jest dobrze.
Baggins udał, że po tej informacji odetchnął z ulgą, choć tak naprawdę przeraziło go jak poważnie potraktował to spotkanie. Thorin tylko sygnał cicho, ponownie całując swojego wybranka. Tym razem dłużej i z taką werwą, że aż całym ciałem można było poczuć jego świetny nastrój. Co się dziwić. Po tak długim poście nawet dłoń położona na udzie nieco za wysoko sprawiała, że krew zbierała się w tym jednym, wygłodniałym miejscu.
Myśl o dobrym humorze Oakenshielda sprawiła, że Bilbo był jeszcze większym kłębkiem nerwów. Presja nakładała się na niego kolejnymi warstwami. Nie chciał go zawieść. Tak bardzo nie chciał go zawieść. To była ta jedna myśl motywująca go do działania. To i może trochę chęć zobaczenia ciała swojego faceta w całej, nieskrepowanej okazałości. Spodziewał się, że będzie na co popatrzeć. No ale do tego nigdy by się nie przyznał.
Usiedli wspólnie przy niewielkim stoliku, na którym stały przygotowane talerze z nałożonym już jedzeniem. Mieszkanie Bilba było maleńkie. Liczyło tylko salon i pokoik Froda. Oprócz tego kuchnia, łazienka, korytarz i to by było na tyle. Chyba, że balkon, na którym mogli stanąć w ścisku na raz dwaj dorośli liczyć jako pomieszczenie. Nie były to luksusy, ale też biedował. Pensja nauczyciela pozwalała na nieupadlający człowieka status życia, ale żeby jechać na Majorkę musiałby wyjąć wszystkie pieniądze z konta oszczędnościowego na studia siostrzeńca i jeszcze trochę poodkładać. Ale czego Bilbo Baggins miałby szukać na Majorce?
Thorin do wcześniej przygotowanych kieliszków nalał odpowiadająca mu ilość wina i uniósł trunek w geście toastu. Bezsprzecznie nie przeszkadzały mu panujące tu skromne warunki, bo poza osobą Bilba w ogóle zdawał się niczego nie zauważać.
- Zdrowie- skinął głowa i posmakował stanowczo zbyt drogiego wina jak na tak poufny wieczór, a Bilbo poszedł w ślad za nim. Jego nieprzyzwyczajone do takich smaków podniebienie nie doceniło bogatego bukietu trunku, ale miał nadzieję, że potem jakoś się przyzwyczai. - Wszystko w porządku?
Pytanie wyrwało Bagginsa z jego mglistych myśli, których obecnie już nie pamiętał. W porządku? Czemu miałoby być inaczej? Zaczął się zastanawiać, nagle przypominając sobie czemu.
- Tak, pewnie. W najlepszym.
- Jesteś blady- stwierdził Thorin, odkładając kieliszek na stół
- W tym świetle każdy jest- wypalił pierwsza lepsza myśl, a że mężczyzna spojrzał na niego zmieszany, postanowił brnąć w to dalej.- Ile razy już myślałem, że Frodo jest chory, gdy tu razem siedzieliśmy. Poważnie. Wyglądał upiornie, grypa murowana. Powinienem chyba wymienić żarówki- zakończył krótkim, nerwowym śmiechem, a wyraz twarzy Thorina nie zmienił się nawet o jotę.
- Bilbo, jeśli coś...
- Wszytko jest dobrze- przytaknął sam sobie, uśmiechając się przy tym i biorąc kolejny łyk z kieliszka. Przez chwilę obserwowali się w milczeniu, a gdy w końcu Bilbo położył dłoń na dłoni Thorina, ten postanowił zaufać jego zapewnieniom. Albo po prostu zmienić temat, bo mimiczność twarzy Bilba i pojedyncze kropelki potu na czole zdradzały jego panikę.
W jego spokój uwierzył tak naprawdę dopiero po połowie butelki wina, gdy rozmowa naszpikowana była jawnym flirtem, podtekstami i zaczepkami.
Mimo, że atmosfera zdawała się być znacznie luźniejsza, a Bilbo żywo udzielał się w tej słownej grze wstępnej, po jego plecach co jakiś czas spacerowały dreszcze, nie dając mu zapomnieć o narastającym lęku.
W pewnej chwili, jakby na jakiś wcześniej umówiony sygnał, Bilbo wstał od stołu i odniósł brudne talerze do kuchni, podczas gdy Thorin usiadł wygodnie na kanapie. W obu dłoniach trzymał kieliszki i czekał aż tamten wróci. Mimo stosunkowo niewielkiej ilości alkoholu, oboje czuli jego wpływ. W butelce zostało mniej więcej na jeszcze jedno rozlanie.
Bilbo usiadł na tej samej kanapie, odbierając swój kieliszek nieco drżącą dłonią, ale zamaskował to uśmiechem. Gdyby Thorin zauważył jego zdenerwowanie, zaraz podjąłby temat pytając się co się dzieje. Nawet Baggins ujawniłby powód swoich trosk to tylko po to by usłyszeć zapewnienia, że nie ma się czego bać i że przecież go nie skrzywdzi. Tyle, że on o tym wiedział, a rozmowa jeszcze podkręci uczucie paniki, sprawiając twarzy nowy odcień purpury.
- A mnie dolary? - usłyszał pytanie, które sprawiło, że zmarszczył brwi.
-... Słucham?
- Pytałem 'a gdzie okulary? '. Dziś założyłeś soczewki.
- Ah... Tak- Bilbo zaśmiał się w duchu, stwierdzając, że to pytanie ma faktycznie więcej sensu.- Uznałem, że będą wygodniejsze. Skąd pytanie?
- Przy naszym pierwszym siedzieliśmy tu tak jak teraz, tylko że miałeś okulary. A ja ci je zdjąłem i powiedziałem, że...
- Tobie się podobam. Tak, pamiętam- kiwnął głowa, uśmiechając się prawie niewidocznie.
- Dokładnie- Thorin zbliżył się nieco, wolna dłonią bawiąc się i owijając na palec odstający blond loczek Bagginsa.- Teraz zmieniłabym jeden szczegół. Możemy z powodzeniem darować sobie pozbywanie się ich na rzecz tego, co miałem ochotę wtedy zrobić- wysunął dłoń z jego włosów i złapał nią za podbródek, aranżując już na starcie namiętny pocałunek. Sprawił on, że bicie serca Bilba przypominało grzechotkę, która trząchał jakiś dzieciak ze stwierdzonym przez lekarza ADHD. Oboje jeszcze przez chwilę trzymali w górze swoje kieliszki, ale niedługo potem Thorin postawił je na szafce obok by móc zająć się ciekawszymi sprawami. Teraz jego pozycja zmieniła się do na wpół leżącej, a dłoń na chwilę zacisnęła się na udzie Bilba by zaraz niepostrzeżenie śmignąć pod jego nowy zgniłozielony sweterek i tam ulokować się na dłużej.
Właśnie wtedy Bilbo zrozumiał na jaka część programu nadszedł czas. Poczuł się jakby zjeżdżał ze szczytu kolejki górskiej na samych tylko uszkodzonych sankach. Uczucie to spowodowało, że momentalnie wstrzymał oddech i choć usilnie starał się go przywrócić bez przerywania pocałunku, to nie szło mu najlepiej. Dłoń pod jego ubraniem wcale mu niczego nie ułatwiała. Poczuł jak świat zaczął wirować.
- Thorin... - jęknał w końcu, łapiąc haust powietrza.- Duszę się..
- Gniotę cię za mocno czy...
- Nie, nie. Ja po prostu nie dam rady. Nie dziś.
Spojrzał w oczy Oakenshielda i szepnął ciche 'przepraszam'. Thorin nie odpowiedział. Jego wzrok był zamglony, nieobecny. Bilbo wciąż nie przestał się w niego wpatrywać ,oczekując że ich błękit ściemnieje okazując tym samym jak mocno był nim rozczarowany. Nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego Thorin otrząsnął się i wstał z kanapy.
- Pójdę umyć kieliszki- wychrypiał, udając się do kuchni. Bilbo zaczął żałować swojego ataku paniki. Mógł jeszcze zmienić zdanie, ale jaka miał pewność, że zaraz znów się nie wycofa? Nie może przecież co chwile się decydować i oddecydowywać, bo Thorinowi skończą się naczynia do mycia. Ta myśl wywołała u niego delikatny uśmiech rozbawienia, który zniknął zaraz, gdy Thorin wrócił do pokoju. Przez chwilę Bilbo przestraszył się nawet, że chce wyjść z mieszkania.
- Ale zostań..!- poprosił, patrząc na niego z przerażeniem, że schrzanił definitywnie. Mężczyzna uśmiechnął się tylko, opierając ramieniem o szafę.
- Coś za coś- mruknął tym swoim głębokim głosem, który sprawiał, że miliard mrówek przespacerowało się po jego podbrzuszu. Tak naprawdę nie miał zamiaru wracać do siebie, ale... - Nie wyjdę jeśli dasz się namówić na wspólną kąpiel. Ostatnia szansa.
Spoglądali na siebie. Thorin z pewnym siebie uśmiechem, Bilbo z pełnym skupieniem i powaga. Thorin był rozluźniony, Bilbo napięty jak struna. Thorin powoli odsunął się od ściany, a Bilbo westchnął histerycznie.
- Wiesz, że to dla mnie niemożliwe... że to mój... problem- Baggins nabrał barwy dojrzałego pomidora, automatycznie kładąc dłonie na swoim brzuchu jakby chciał go zakryć. Nawet nie zwrócił na to uwagi. Thorin przez chwilę chciał udać, że wychodzi, ale widząc jego zakłopotanie, sam na chwilę się zawahał.
- Chcesz tego i się wstydzisz czy po prostu nie chcesz?
- Chce, bardzo. Marzę o tym- Bilbo poczuł jak łamie mu się głos.
- Więc mi zaufaj. I chodź.
Wyciągnął doń rękę, czekając aż poczuje na niej znajomy uścisk. Chwilę to jednak trwało, bo Bilbo toczył w tym samym czasie walkę z własnymi demonami. Próbował rozłupać ścianę lodu między 'chcę' a 'robię'. Ta ściana nazywała się strachem. Był bliski paniki. Możliwe scenariusze kotłowały mu się w czaszce jak kule w dużym lotku po zwolnieniu blokady. 

Dogonić przeszłość (Bagginshield)Where stories live. Discover now