Rozdział V

2.2K 188 17
                                    

- Jesteśmy na miejscu- ogłosił Thorin, wyłączając silnik swojego auta. Dzień był ładny, słoneczny i ciepły. Do tego sobota- idealna pora na rodzinny piknik. Rodzinny, bo choć nie wszyscy uczestnicy byli ze sobą spokrewnieni, to atmosfera była bardzo ciepła i serdeczna.
Bilbo wysiadł z pojazdu i wyciągnął z fotelika swojego małego podopiecznego. Zatrzymali się niedaleko parku znajdującego się w centrum. Oczywiście, nie tylko oni wpadli na pomysł pikniku w sobotę, a wywnioskować to można było po ilości pojazdów na parkingu.
- Naprawdę nie mogliśmy wybrać spokojniejszego miejsca?- Thorin westchnął z niezadowoleniem.
- Dobrze wiesz, że chłopcy by się zanudzili. Tutaj jest plac zabaw i mnóstwo innych dzieci- przypomniał Bilbo, wręczając mu kosz piknikowy, a samemu zabierając sporej wielkości żółty koc.
- Nie wiem tylko czy to wada, czy zaleta- mruknął Oakenshield, włączając alarm w aucie 
Bilbo spojrzał na niego, marszcząc przy tym brwi, a ten tylko wzruszył ramionami.
W parku znaleźli dość wygodne miejsce; w cieniu, oddalone od reszty piknikujących, ale z bardzo dobrym widokiem na plac zabaw, który został od razu zaatakowany przez całą trójkę małych urwisów. I może to i lepiej, bo przynajmniej Bilbo mógł na spokojnie rozłożyć koc oraz jedzenie. Znając ich apetyt, najpewniej przed końcem przygotowań już połowa kanapek z kremem czekoladowym byłaby przeszłością.
- Jak chcesz to możesz do nich iść- Baggins rzucił do Thorina, który od kiedy dzieciaki się oddaliły, stał niemal na baczność, obserwując każdy ich ruch z taką uwagą, jakby biegały po autostradzie w godzinach szczytu.
- Przecież nic im nie będzie- obruszył się, będąc przyłapanym na matkowaniu. Zaraz więc usiadł do Bilba, a żeby odwrócić uwagę od tematu, wyrwał mu z ręki nadgryzioną truskawkę, samemu szybko wsadzając ją do ust.
- Świnia- Baggins mruknął niezadowolony, patrząc na Thorina, który perfidnie i ze smakiem masował się po brzuchu. Bilbo parsknął śmiechem- Nie dość, że prosiak to jeszcze głupi.
- No już się tak nade mną nie rozczulaj- mężczyzna objął go ramieniem, a po rozejrzeniu się czy nikt im się nie przygląda, ucałował go w czubek kulfoniastego nosa. Bilbo ponownie się zaśmiał, ale że postanowił dalej grać obrażonego, starał się odepchnąć natarczywego zalotnika.
- A co to za amory?- usłyszeli nagle zza pleców. Bilbo natychmiast oderwał się od Thorina, patrząc z przerażeniem na osobę, do której należał głos.
- O Boże, Galadriela... To tylko ty...- odetchnął z ulgą, tak naprawdę nie wiedząc czego w ogóle się spodziewał. I czy mógłby to być ktoś gorszy.
- Ja bym się tak nie cieszyła- kobieta skrzyżowała ręce, zaraz jedną z nich wyciągając w kierunku Thorina.- Witam, panie to-tylko-mój-sąsiad.
- Kochanie, możesz przestać molestować swoich pracowników?- łysy mężczyzna z gęstą, brązowa brodą zbliżył się do nich, uśmiechając się z rozbawieniem. Thorin widząc go puścił dłoń kobiety i rozłożył ręce.
- Dwalin- wydusił z siebie i obaj uścisnęli się krótko, po męsku.
- Thorin, co ty tu robisz?- Dwalin poklepał go po ramieniu, zaraz spoglądając na jego towarzysza.- I to jeszcze z panem Bagginsem?
- Zaraz, skąd wy się znacie?- Bilbo zmarszczył brwi, patrząc po wszystkich jakby to był jakiś spisek.
- Na mnie nie patrz- Galadriela pokręciła głową na boki, prawie tak samo zaskoczona jak Bilbo.
- Dwalina znam od liceum, chodziliśmy do jednej klasy. Jest dla mnie jak brat- wyjaśnił zaraz Thorin.- Przez mój ostatni związek kontakt nam się nieco urwał. No i nigdy nie miałem okazji poznać jego żony.
- A skoro juz przy temacie liceum jesteśmy to szkoła organizuje jutro zjazd naszego rocznika. Miałem nadzieję cię tam spotkać- Dwalin zwrócił się do Thorina, na chwilę ignorując sprawę z Bagginsem.
- Nic o tym nie wiedziałem- Thorin przyznał szczerze.- Ale w sumie mogę wpaść. Dawno nie widziałem reszty chłopaków. No i Bilbo będzie mógł ich poznać.
- Czyli wy..?- Dwalin uniósł brew, ale uznał, że sprawa jest na tyle oczywista, że nie potrzebuje odpowiedzi.- Galdariela niestety będzie w pracy. Spotkamy się na miejscu.
Oakenshield kiwnął głową na znak zgody i po krótkiej wymianie zdań, pożegnali się ze sobą. W końcu jutro będą mieli czas na rozmowy.
- Nigdzie nie idę- Bilbo wypalił bez pardonu, gdy tylko małżeństwo oddaliło się na bezpieczną odległość.- Nie lubię masowych imprez. I nie będę tam nikogo znać. Poza tym mam pracę, klasówki do sprawdzenia. Frodo nie będzie miał z kim zostać i-
- Przestań się nakręcać- Thorin przerwał nerwowy potok słów swojego towarzysza, kładąc głowę na jego kolanach.- Znasz mnie i Dwalina, resztę poznasz. Praca nie ucieknie. Frodo może zostać z opiekunką.
- Ale dalej zostaje kwestia, że nie lubię masowych imprez.
- Ja też nie. Chcę się po prostu tobą pochwalić- Thorin puścił oczko, na co Bilbo tylko się zmieszał i zamilkł. Dyskusja z tym człowiekiem była czasem nie tyle ciężka, co niemożliwa. Był stanowczo zbyt pewny siebie (rozkoszny) w tym co mówił.
Po paru godzinach i kilogramach jedzenia później, zaczęło się ściemniać. Wszyscy powoli zbierali się do domu, więc i cała przyszywana rodzinka postanowiła wracać. I w samą porę, bo spanikowana matka rodzeństwa, Dis, w samochodzie już wydzwaniała do Thorina, krzycząc że jeśli chłopcy nie żyją to ma jej w tej chwili powiedzieć.
- Nie przejmuj się. Ma atak paniki, nic jej nie będzie- skwitował Thorin, próbując raczej przekonać siebie niż Bilba.
Ze względu na sytuację, ich pożegnanie ograniczyło się do krótkiego 'do jutra', a potem każdy zniknął za drzwiami swojego mieszkania.
- Coś się stało mamie Filliego i Killiego?- spytał Frodo, samodzielnie zdejmując z siebie kurtkę. Mina, którą przybrał sprawiała, że wyglądał stanowczo za poważnie jak na swój dziecięcy wiek.
- Nie martw się, kochanie. Ich mamie nic nie jest- Bilbo starał się brzmieć przekonująco, ale choć Frodo pokiwał głową, dobrze wiedział, że mu nie uwierzył.
Pomógł bratankowi zdjąć buty po czym ucałował go w czółko. Było jeszcze za wcześnie na to by położyć go spać, więc włączył jeszcze jakąś bajkę. Sam za to zabrał się w końcu za klasówki, które mu zalegały. Przez swojego sąsiada (faceta. Thorina. Jak zwał tak zwał) zaczął stanowczo za bardzo zaniedbywać swoją pracę. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że nie chodziło tylko o czas jaki przeznaczał na spotkania. Nie, nie. Kiedy go nie widział to o nim myślał, kiedy o nim myślał to nie mógł się skupić, a kiedy nie mógł się skupić to przestawał myśleć, a zaczynał tęsknić. Te całe związki to ciężka rzecz.
Ledwo zdążył zasiąść i sprawdzić dwa egzemplarze, a do drzwi rozległo się pukanie. Dźwięk ten wywołał na skórze Bilba ciarki. Bał się, że Thorin przyszedł ze złymi wieściami. Z duszą na ramieniu popędził do korytarza.
- Wszystko w porządku?- spytał od razu, wlepiając w mężczyznę przerażone spojrzenie.
- A co miałoby... Tak, daj spokój. Mówiłem, że to nic takiego. Czasem tak ma, ale jak weźmie leki to jej przechodzi- Thorin machnął ręką, wchodząc na chwilę do przedpokoju.- Chciałem ci tylko przekazać, że jutro przed piętnastą po ciebie zajdę. Bądź gotowy.
Bilbo zamrugał parę razy, czując jak spięte mięśnie powoli się rozluźniają. Nawet wyjście z nim na tę imprezę nie wydawało się już takie straszne.
- Jasne. Będę czekać- Baggins uśmiechnął się delikatnie. Thorin widząc to sam odwzajemnił uśmiech, przyciągając go do siebie i obdarowując czułym, dobranocnym całusem.

Cały entuzjazm wyparował z Bilba parę minut po północy, gdy po raz enty zmieniał swoje położenie na łóżku. Uważał, że lepiej położyć się wcześnie i być rano wypoczętym. Pech chciał, że jego organizm nie zupełnie zrozumiał jego zamiary i zamiast docenić troskę, potraktował wcześniejsze położenie się jako drzemkę. Do tego, jak to zawsze po drzemce, zaczął domagać się jedzenia. Bilbo walczył z tym zaciekle, ale głód miał to do siebie, że zawsze wygrywał.
Leniwie zwlekł się z łóżka i poszedł do kuchni. Może tost z serem załatwi sprawę, bo jeśli miałby teraz robić jakieś sałatki to szlag by go trafił. Na wpół przytomny wpakował chleb do rozgrzanego tostera, a gdy ser już się rozpuścił, zalał to wszystko ketchupem po czym wziął się za jedzenie. - Ech... Jak ja was nie podleje to nikt tego nie zrobi, nie?- zagadał do dwóch stojących na parapecie kwiatków po czym złapał za szklankę z wodą i zaczął je nią karmić.- Przynajmniej nie tylko ja się obżeram nocami- dodał szeptem, uśmiechając się do siebie.
Po skończeniu jedzenia odłożył talerz do umywalki i wrócił do łóżka. O dziwo zasnął bardzo szybko i miał to szczęście nie budzić się do rana.
Już po pierwszym budziku zerwał się na nogi, zaczynając w nerwach ogarniać sprawy takie jak opiekunka, śniadanie, obiad, ubrania dla siebie, ubrania dla Froda. Na nieszczęście jego mały podopieczny się rozchorował, więc doszły do tego sprawy kupienia leków w aptece i odpowiednie zajęcie się nim. Całe szczęście, że opiekunka miała dzisiaj czas i przyjechała wcześniej, bo chyba by go to wszystko złamało i odwołałby spotkanie. Frodo bardzo lubił swoją nianię, więc na wieść, że dziś z nią zostanie, samodzielnie przygotował stos książek, które dziś miała mu czytać. Anioł, a nie dziecko.
W samochodzie w drodze na miejsce spotkania Bilbo dowiedział się za to, że sprawa z Fillim i Killim miała się całkowicie na odwrót. Chłopaki pół dnia wyrażali swoje niezadowolenie, że dziś spędzą cały dzień z matką i nie będą mogli wyjść z domu chociażby na plac zabaw. Thorin starał się im jakoś wytłumaczyć, że powinni zajmować się swoją rodzicielką, że znają sytuację i że ich wujek też musi czasem gdzieś sam wyskoczyć. I o ile czasem taka umoralniająca gadka działała, to dziś jak na złość zrobili mu awanturę.
- Wynagrodzimy im to jakoś- pocieszał go Baggins w momencie wypalania przez kierowce już trzeciego papierosa pod rząd.- Poboczą się trochę i zapomną.
- Wiem, ale nie lubię się z nimi kłócić- Thorin westchnął z rezygnacją, zatrzymując samochód.- Jeszcze pierdolony korek, a jakże.
- Spokojnie...- szepnął Bilbo, ale w odpowiedzi uzyskał tylko groźne warknięcie. Postanowił wiec się już więcej nie odzywać i poczekać aż tamtemu przejdzie.
Na miejsce przyjechali dwadzieścia minut spóźnieni, z telefonicznymi pretensjami Dwalina na koncie. I chyba nie ma wątpliwości, że na korzyść samopoczucia Thorina to nie podziałało. Właśnie z tego powodu Bilbo stresował się jeszcze bardziej (a wszyscy wiemy jak zestresowanym człowiekiem był z natury). Zaczęło mu się kręcić w głowie, pobladł, a jego serce przyspieszyło do tego stopnia, że myślał, że zaraz pęknie. Nie chciał jednak dokładać swojemu partnerowi zmartwień, wiec tylko nerwowo wbijał przydługie paznokcie w wierzch dłoni.
- Dobrze się czujesz?- spytał Thorin, zauważając wszystkie wyżej wymienione objawy, gdy tylko wysiedli z samochodu.
- Tak... tak...- mruknął Bilbo, odwracając twarz w drugą stronę.
- Bilbo- Thorin zatrzymał się, kładąc dłonie na ramionach mężczyzny i starając się złapać z nim kontakt wzrokowy.- Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Nie ukrywaj tego przede mną.
- Chodźmy zapalić- wydusił z siebie, wciąż nie patrząc na twarz towarzysza.
Zeszli więc na pobocze, unikając spotkania jakiś znajomych Oakenshielda, po czym oboje poczęstowali się z ledwo napoczętej paczki. Thorin wciąż nie dawał za wygraną i obserwował Bilba, ale dopiero gdy odwrócił wzrok, tamten postanowił się odezwać
- Boję się- przyznał z prawdą, kopiąc jakiś kamyk pod nogą.
- Czego?
- Nie wiem... Czuję się jak kundel, który przyszedł startować w wystawie rasowych psów- porównanie zaskoczyło Thorina i choć bardzo dziwne, idealnie oddawało samopoczucie Bagginsa. 
- Nie masz powodu by tak się czuć. Wyglądasz jak uroczy blond pudelek... miniaturka- zażartował, ale Bilbo nawet się nie uśmiechnął.- Zresztą to nie żadna wystawa. Nikt nie przyszedł cię tu oceniać ani nawet nie przyszedł tu dla ciebie. A jeśli nie będzie ci się podobać wzrok któregoś z gości, wystarczy że mi powiesz. Ja się nim zajmę, a ty, dajmy na to, ukryjesz się wygodnie w mojej kieszeni.
- A nie mógłbyś mnie w niej tam po prostu wnieść..?- zapytał z nadzieją, nieco się rozchmurzając.
- W żadnym wypadku. Ale jak chcesz to mogę cię wnieść na rękach- Thorin rozłożył ramiona, a Bilbo tylko westchnął cicho i podszedł by się do niego przytulić. Stali tak w ukryciu, przytuleni do siebie aż do momentu, gdy po papierosach zostały same filtry.
- Niczego się nie bój. Wszyscy będą tobą zachwyceni, gwarantuje- Thorin dodał jeszcze przed samym wejściem na salę, w której spotkanie się odbywało, a Bilbo, cóż... nie pozostało mu nic innego jak uwierzyć jego słowom. I choć na początku wydawały się być zgodne z prawdą to wszystko zmieniło się przez jedną obecną tam osobę.
Byłego Thorina.


~~~ 

Dobra. Przepraszam, że tak późno. Przepraszam, że tak krótko. Przepraszam, że tak na szybko i w pośpiechu. Rozdział miał być dłuższy, ale się nie wyrobiłam (jak ze wszystkim). 
Mam jednak nadzieję, że już w ten weekend będzie jak zawsze.
Dołożę wszelkich starań, obiecuję.
A i dziękuję za tak dużą aktywność pod ostatnim rozdziałem. Kochane to było <3 


Dogonić przeszłość (Bagginshield)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin