Part 3 1/2

242 27 6
                                    

*jak gif nie działa to przepraszam!*

Chanyeol

Woah, ta gra mi tak bardzo działa na nerwy! Mógłby mi ktoś wytłumaczyć jak zabić smoka, który cały czas jest chroniony przez jakichś dziwnych gości, mających cholernie wytrzymałe zbroje?! To naprawdę przechodzi ludzkie pojęcie.

Wstałem po chwili od stołu, przy którym siedziałem i skierowałem się w stronę sali 36, gdzie leżała moja pacjentka czekająca na operację wymiany zastawki serca.

- Jesteś gotowa Seolhyun? Był wczoraj wieczorem u ciebie anestezjolog?

- Tak, był. Pytał się o wszystko i stwierdził, że możecie przeprowadzić operację bez przeszkód. Wytłumaczył mi też co dokładnie będziecie robić. Ona będzie trudna, prawda?

- Nie mogę zaprzeczyć. Wymiana zastawki nie należy do najprostszych operacji, ale nie musisz się martwić, doktor Jonghyun przeprowadzi ją bezpiecznie. Jest jednym z lepszych kardiochirurgów.

- Dlaczego pan jej nie przeprowadzi, doktorze Park?

- Jestem twoim lekarzem prowadzącym, a poza tym... - w tym momencie przerwała mi zdyszana pielęgniarka.

- Ordynatorze, proszę w tempie natychmiastowym przejść ze mną na oddział ratunkowy!

- Rozumiem, ale czy coś się stało?

- Proszę nie pytać tylko iść za mną!

Zjechaliśmy windą na parter, gdzie mieścił się oddział ratunkowy. Szpital żył własnym tempem, jak codziennie. Jedynie lekarze i pielęgniarki na oddziale byli dziwnie niespokojni. Wokół szpitalnego łóżka zebrało się kilka osób, na okrągło sprawdzających parametry życiowe.

- Proszę się odsunąć! - krzyknąłem i doszedłem do łóżka, a widok osoby na niej leżącej wzbudził we mnie mieszane uczucia. - Co się stało? - zapytałem. W tej chwili oczywiście chciałem jak najszybciej uratować pacjenta, ale moją głowę przy okazji zaprzątały myśli, jak Sehun na to zareaguje?

- Proszę przygotować łóżko na OIOM'ie! - krzyknął jeden z doktorów.

- Nie. Poczekajmy na dyrektora. On zadecyduje. - powiedziałem i skierowałem się do wyjścia, po czym wjechałem windą na piętro, gdzie mieścił się bufet i zdyszany poprosiłem, a raczej rozkazałem Sehunowi, aby zjechał ze mną na oddział ratunkowy, bo jego decyzja miała wpływ na to, co stanie się w najbliższych momentach.

Sehun

- Niemożliwe... - powiedziałem do siebie i podszedłem bliżej łóżka. Spodziewałem się wszystkich, ale nie... mojej babci.

- Sprzątaczka pracująca u twojej babci zadzwoniła, po usłyszeniu krzyku i huku, który dochodził z pokoju na piętrze. Najprawdopodobniej to zawał. Pani Oh jak na razie jest nie przytomna. Podaliśmy leki, ale jej parametry życiowe nadal nie są stabilne. Przykro mi. - usłyszałem od doktora Lee.

Babcia, która nigdy na nic nie narzekała, opiekowała się mną kiedy rodzice nie mogli mnie wychowywać, teraz leży przede mną nieprzytomna, bez oznak życiowych, oprócz monitora, na którym widać, że żyje. Nigdy nie potrzebowała pomocy, była i jest silną osobą, która chorowała raz na rok. Do tego było to jedynie zwykłe przeziębienie...

- Jaka była przyczyna zawału? - spytałem.

- Pani Oh nie była przez dłuższy czas na badaniach lekarskich. Okazało się, że cierpi na niedokrwienie serca. Nikt o tym nie wiedział, prócz sprzątaczki. Ponoć pani Oh chciała sama podjąć leczenie, bez pomocy żadnego z lekarzy. Mówiła, że nie chce zawieść rodziny. Trudno mi to mówić, ale może dojść do śmierci pacjentki. Zostanie w tym momencie przewieziona na OIOM i tam powinni się nią zająć, ale niczego nie obiecuję. Niech się pan trzyma dyrektorze. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby pana babcia dalej mogła normalnie żyć. - po tych słowach odszedł i zostawił mnie samego w szoku. Wyszedłem z sali, a zaraz po tym osunąłem się po ścianie, na ziemię.

Zadawałem sobie mnóstwo pytań. Dlaczego nam nic nie powiedziała? Przecież wiedziała jakie to niebezpieczne, ale i tak nie chciała nas martwić. Jakbyśmy wiedzieli wcześniej teraz by nie była w takim stanie! Niby jest dorosła, ale jednak nieodpowiedzialna jak dzieciak! Aish! Co mam teraz zrobić? Najlepiej będzie, jeśli powiadomię ojca.

Zadzwoniłem do jego gabinetu i po chwili odebrał ktoś, kogo głosu nie znałem.

- Tak słucham? Pan prezes jest teraz zajęty, czy coś przekazać?

- Hm? Jest pani jego sekretarką? Proszę mi go dać natychmiastowo do telefonu!

- Rozumiem, ale prezes nie może teraz podejść.

- Powiedziałem daj mi go do telefonu! Jestem jego synem, a jego matka leży w szpitalu po zawale, przez który może w każdej chwili umrzeć! Mam ci to jeszcze wytłumaczyć w bardziej, kurwa, dokładny sposób, czy zrozumiałaś?! - zdenerwowany, nawet nie zważałem na słownictwo. Teraz liczyła się każda chwila. Po chwili usłyszałem w słuchawce męski, donośny głos.

- Jestem zajęty. Jaki jest powód, że dzwonisz i wydzierasz się przez telefon do mojej sekretarki?

- Twoja matka leży na OIOM'ie. Dostała zawału dzisiaj rano, przez niedokrwienie serca. Nie powiedziała nam, bo myślała, że będziemy się martwić. Masz czas przyjechać, czy dalej będziesz flirtował z każdą laską w firmie?

- Licz się ze słowami, synu. Matka jest w twoim szpitalu?

- Tak. Przyjedź albo jak zwykle miej wszystko gdzieś. Dzwonię tylko, żeby cię poinformować. - bez pożegnania, rozłączyłem się. Ojciec po odejściu mamy, zaczął pić i nie mógł znaleźć sobie miejsca. Przestał być odpowiedzialny, a jego hobby stało się uganianie się za wszystkimi łatwymi dziewczynami, co obrzydzało mnie jak nic. Pieniądze też uderzyły mu do głowy, przez co matka odeszła, nie chcąc mieć z nim nic do czynienia. Jako nastolatek nie rozumiałem jej decyzji, dlatego jej nienawidziłem, zostając z ojcem w Korei. Zastępowała mi ją babcia Oh. Dobrze mnie wychowała. Nie znałem bardziej pogodnej osoby, no może oprócz Chanyeola. Ale wracając do ojca. Nie liczyłbym na jego przyjazd, chociażby z powodu tego, że nie miał dobrych kontaktów z matką. Szczerze mówiąc, nawet mama miała lepsze kontakty z babcią, chociażby z tego powodu, że wychowała się w domu dziecka nie znając własnej rodziny. W każdym razie teraz najważniejsze było zdrowie babci Oh.

Wszedłem do sali, gdzie leżała. Podpięta do tych wszystkich maszyn nie wygladała już tak silnie jak kiedyś. Na łożku szpitalnym nie była tą samą babcią Oh, która uczyła mnie jak radzić sobie z trudnościami. Ale jej twarz nadal nie pokazywała żadnych emocji. Jak zwykle. Może właśnie po niej to odziedziczyłem? Zaśmiałem się w duchu i przysiadłem na krześle koło niej.

- Może pani wyjść. Ja tutaj zostanę, jeśli wyjdę, powiadomię panią. - skierowałem wypowiedź do pielęgniarki, po czym ta ukłoniła się i wyszła zostawiając mnie samego z babcią. - Pewnie mnie nie słyszysz, ale rozmowa z tobą wydaje się teraz najlepszym rozwiązaniem, skoro można tylko czekać. Dlaczego to ukrywałaś, babciu? Teraz cierpię przez ciebie bardziej niż jakbym wiedział wcześniej...

Ciąg dalszy nastąpi...

Mam nadzieję, że tym razem nie zepsułam rozdziału i jako tako się podobał. Powodem, dla którego napisałam "Part 3 1/2", jest czas. Jakbym skończyła ten rozdział zacząłby się nowy rok szkolny, a nie mogę wam kazać tyle czekać. Dlatego oczekujcie kolejnej części! Dziękuję wam za wyświetlenia i gwiazdki! I przepraszam Was, że musicie tyle czekać. :/

LitlSoo~

Stop TimeWhere stories live. Discover now