Rozdział 1

1.2K 53 11
                                    



- Riley nie mogę tam z tobą pójść, przecież tam będzie cała twoja rodzina. Tak długo się nie widzieliście, nie chcę się wam wpierniczać.

Próbowałam się wywinąć, ja tam nie pasuję. Riley zawsze opowiada mi jak zakładają świąteczne sweterki i śpiewają kolędy. Są prawdziwą kochającą się rodziną, ale moja przyjaciółka nie dawała za wygraną.

- Maya jesteś moją przyjaciółką i dobrze wiesz, że wszyscy traktujemy cię tak jak byś była częścią naszej rodziny, a poza tym twoja mama musi być wtedy w pracy, więc przyjdziesz do nas na wigilię, czy tego chcesz czy nie.

-Ale... - postanowiłam spróbować jeszcze raz lecz Riley natychmiast mi przerwała.

- Nie ma żadnego ale, przychodzisz do nas i koniec. –powiedziała i ruszyła w stronę drzwi – Włóż coś ładnego, będzie tam Josh- rzuciła z szerokim uśmiechem i wyszła.

Josh to wujek Riley, ale ma dopiero 17 lat i jest zniewalająco przystojny. Gdy miałam 8 lat, pocałowaliśmy się w piaskownicy, i wiem o tym tylko ja, Riley, która lubi mi o tym przypominać, no i oczywiście Josh, ale z tym ostatnim uzgodniłam, że nie będziemy tego rozpamiętywać. Właściwie nie widziałam go już od sześciu lat. Z rozmyśleń wyrwał mnie donośny dźwięk zegara, który wybił 18:00. Zdałam sobie sprawę, że mam tylko dwie godziny na przygotowanie się. Poszłam na górę i wzięłam szybki prysznic, następnie ubrałam wygodne jeansy i miękki sweterek, przecież nie będę specjalnie się stroić dla Josha, ale mogłabym zrobić wrażenie na reszcie rodziny Riley i pokazać, że wcale tak bardzo się od nich nie różnię. Postanowiłam więc ubrać białą, elegancką sukienkę z rozkloszowanym dołem. Do tego założyłam moje czerwone trampki.

***

-Wiedziałam, że się tak wystroisz jak tylko powiem Ci o Joshu- powiedziała do mnie Riley, gdy siedziałyśmy przy wigilijnym stole. Naszą rozmowę przerwał domofon. Odebrał tata Riley, byli to jego rodzice. Po chwili zadzwonił dzwonek, a w drzwiach stanęli dziadkowie Riley. W tym samym momencie Auggie krzyknął – Babcia, Dziadek – dziadkowie przytulili wnuka, a później przywitali tak samo mnie i Riley. Gdy usiadłyśmy przy stole dziadek Riley poszedł powiesić kurtkę na wieszak mówiąc – Wow, ile tu dzieciaków, niedawno sam miałem dzieci w domu – Tak, dzisiaj rano co nie tato. – powiedział Josh wchodząc do domu. Gdy go zobaczyłam poczułam, że moje serce zaczyna bić szybciej, to pewnie przez to, że tak zniewalająco wyglądał w tym stroju. – Joshik – krzyknął Auggie i podbiegł do niego, a gdy ten go podnosił napięły mu się mięśnie... zaraz... on ma mięśnie! Zaraz, zaraz... czy on tu idzie? Tylko co ja powinnam zrobić? Mogę podać mu rękę, albo po prostu się przywitać, ale nie, pokaże mu, że nie jestem już małą wstydliwą dziewczynką. Gdy tylko Riley puściła Josha po tym jak już go uściskała postanowiłam zrobić to samo. Podbiegłam do niego, krzyknęłam – Wujek Josh- i przytuliłam – Nie jestem twoim wujkiem – zauważył – To nawet lepiej - powiedziałam zadowolona. Byłabym do niego przytulona dłużej jakby nie to, że Riley mnie odciągnęła. – Dawno się nie widzieliśmy – powiedział trochę zmieszany – To prawda – potwierdziłam – Jejku ale wyrosłaś – powiedział przyglądając mi się. Wiedziałam, że spodobała mu się moja sukienka. – Nie tylko ja – powiedziałam podchodząc bliżej i z dużym uśmiechem zauważyłam, że zmieszał się jeszcze bardziej. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale Riley odciągnęła mnie do stołu. Usiadłyśmy i ona odezwała się pierwsza – Nie będziesz moją ciotką – powiedziała rozbawiona, a po chwili Josh również podszedł do nas i usiadł koło mnie. – Jeszcze zobaczymy – powiedziałam z uśmiechem i odwróciłam się w stronę domowników. Reszta wigilii minęła tradycyjnie, dzielenie się opłatkiem, śpiewanie kolęd i otwieranie prezentów. Gdy zrobiło się już późno rozeszliśmy się do pokoi. Rozmawiałyśmy z Riley jeszcze przez jakąś chwilę, a później zasnęłyśmy.

***

Obudziłam się w nocy i poczułam, że zaschło mi w ustach. Postanowiłam pójść się czegoś napić. Gdy byłam już w kuchni otworzyłam lodówkę i zaczęłam szukać soku, w tle leciała jeszcze z włączonego radia cicha lecz rytmiczna piosenka. Zaczęłam się ruszać w rytm piosenki, nadal szukając soku. – Tego szukasz – zapytał mnie dobrze znajomy roześmiany głos – Zależy co masz na myśli – powiedziałam zażenowana i odwróciłam się w stronę Josha trzymającego w ręce sok. – Miałem na myśli sok – gdy wzięłam od niego sok i nalałam sobie do szklanki do kuchni wszedł jego ojciec i powiedział – widzę, że nie tylko ja muszę ugasić pragnienie, no chyba, że zrobiliście sobie tete-a-tete – powiedział roześmiany staruszek – no teraz to mnie pan rozśmieszył, ja i on? Jakoś tego nie widzę – staruszek również się zaśmiał, nalał sobie soku i wyszedł. – No wiesz jak miała 8 lat to lubiłaś takie schadzki – powiedział Josh i zdałam sobie sprawę, że wspomina o tym co zaszło między nami gdy miałam 8 lat, a przecież mieliśmy o tym zapomnieć, ale pomyślałam, że nie dam za wygraną - I jak widzę muszę ci przypomnieć, że to ty mnie pocałowałeś – powiedziałam – Jakoś nie narzekałaś – zaczął się bronić – Może nie miałam na co. – rzuciłam i ruszyłam w stronę pokoju, a on został w kuchni zastanawiając się nad tym co właśnie powiedziałam.


_________________________________________________________

Co myślicie ? Podoba wam się ? Następny będzie w sobotę :)

Maya and Josh / JoshayaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz