"Kiedy rozmawiałam z Luke'iem... Miałeś atak?" – dopytywała, co mnie zaskoczyło. Dex była bardzo spostrzegawcza i mądra, czym mi zaimponowała. Pokiwałem głową, trochę zagubiony.

"Potrafię denerwować się z byle powodu, kiedy nie wezmę tabletek" – wyjaśniłem, wstydząc się za to, jak reagowałem na rozmowę dziewczyny z niebieskookim. Poczułem ciepło na swoich policzkach.

"W porządku." – Uśmiechnęła się uspokajająco, delikatnie podnosząc i układając Draco na kanapie. Odwzajemniłem uśmiech. Miałem wrażenie, że Dex wszystko rozumie i potrafi mnie uspokoić. Cieszyłem się, że mam takiego kogoś.

"Zostańmy przyjaciółmi" – oznajmiła ochoczo, a ja zamrugałem kilkukrotnie. Myślałem, że mi się przewidziało, co tak naprawdę mogło być możliwe.

"Przecież nawet się nie znamy" – odparłem, na co różowowłosa wzruszyła ramionami.

"Będziemy mieli sporo czasu, żeby się poznać" – trąciła mnie barkiem, uśmiechając się zachęcająco.

"Dobrze, zostańmy przyjaciółmi" – przytaknąłem, czując radość, jaka towarzyszyła mi w tej chwili.

Można by stwierdzić, że czasami zachowywałem się, ba, nawet czułem jak dziecko. Brakowało mi czasów, kiedy razem z Luke'iem mieliśmy po pięć, sześć czy siedem lat. Co prawda, nie były może najlepsze, patrząc na nie okiem dorosłego, ale ja bawiłem się fenomenalnie w tamtych, odległych już, chwilach. Mogę też śmiało stwierdzić, że nie obchodziło mnie zdanie innych i, w porównaniu z moim teraźniejszym życiem, opinia dzieciaków z osiedla nie miała dla mnie większego znaczenia, nie wpływała na mnie w żaden sposób. Teraz bałem się zdania ludzi.

Nie potrafiłem opisać uczuć, jakie ogarniały mnie, kiedy rozmawiałem z moją nową przyjaciółką. Najpierw sprawiła, że nazwałem swój dzień "lepszym", później dała mi nadzieję na spełnienie moich marzeń, a teraz najzwyczajniej w świecie stała się kimś więcej niż "dziewczyną ze sklepu". Nie znaliśmy się, ale to nie było dla niej przeszkodą, by zaprzyjaźnić się z kimś takim jak ja. Zazdroszczę jej tego daru. Daru rozsiewania radości.

~*~

"W takim razie opowiadaj, skąd ją znasz" – zaczął Luke, kiedy Dex opuściła nasze mieszkanie. Piłem kakao i czytałem książkę, oparty na łokciu. Blondyn zawsze zwracał moją uwagę na siebie, mierzwiąc mi włosy.

"Wyszedłem z domu po jedzenie dla Draco. Ona pracowała w sklepie" – wyjaśniłem, zamykając lekturę i odsuwając ją na bok. Jej okładka zalśniła w świetle lampy, momentalnie zwracając uwagę Luke'a i oślepiając go na chwilę. – "Zaczęła rozmowę, dzięki niej się poznaliśmy."

"Wyszedłeś z mieszkania?" – zdziwił się, a ja pokiwałem głową. Co w tym zadziwiającego?

"Nie mogę spędzić całego życia zamknięty w czterech ścianach" – oznajmiłem pewnie, wreszcie biorąc los w swoje ręce. Miałem bowiem zamiar wychodzić regularnie z bloku. Przecież nie był to wielki problem.

"Cieszę się, że zaczynasz być samodzielny" – pokazał Luke z delikatnym uśmiechem. Zabolały mnie te słowa, bo oznaczały, że niebieskooki twierdzi, że dotąd nie byłem samodzielny. Może miał w tym trochę racji, ale jednak wolałem nie rozmyślać o tym za dużo. Nie odpowiedziałem nic.

"Dzisiaj też mnie pouczysz?" – Wskazałem na pianino stojące w kącie. Blondyn przytaknął, wstając od stołu i podchodząc do instrumentu. Podążyłem za nim, chowając w sobie ekscytację.

Oczywiście, blondyn musiał zapytać, czy nauczyłem się tego, co tłumaczył mi ostatnim razem i powtórzyć to jeszcze raz. Był taki dokładny, a mnie spieszyło się okropnie.

"Gama" – oznajmił i nic więcej nie powiedział. Pokazał tylko na klawiaturę, po czym powoli zagrał odpowiednie dźwięki.

Przypomniało mu się jeszcze coś istotnego. Namalował na klawiszach mazakiem czarne litery.

"Czyli to jest gama?" – spytałem, na co przytaknął.

"Musisz ją umieć" – dodał, po czym pokazał mi, jak odpowiednio ją zagrać. Przyjrzałem się tej "technice", jeśli tak to mogę nazwać, następnie próbując samemu. Było z tym trochę trudniej, bo na początku plątały mi się palce, a później wszystkiego zapomniałem. Luke okazał się być wyrozumiałym i cierpliwie pokazywał mi wszystko od nowa i od nowa.

Kiedy zagrałem wszystkie dźwięki, od niskiego C do jego wyższego odpowiednika, w miarę płynnie, niebieskooki zaklaskał w dłonie, śmiejąc się do mnie.

"Musisz umieć grać to prawą, jak i lewą ręką. Płynnie" – ostrzegł mnie, co zapamiętałem i zacząłem ćwiczenia. – "Byłbym zapomniał! Gdy będziesz liczył, będzie ci łatwiej" – dodał.

"Co?" – spytałem trochę niemądrze, na co blondyn pokręcił głową.

"Moja lewa ręka to noga, a prawą gram, liczę do czterech" – opisał, po czym pokazał mi, jak mam odliczać. Wszystko mi się mieszało, ale starałem się jak mogłem, żeby zapamiętać wszystko i zgrać ze sobą.

Ćwiczyłem długo z Luke'iem, aż nie zaczęło mi wychodzić. Wtedy niebieskooki zostawił mnie samego, żebym mógł pracować nad tym. Było to pierwsze ćwiczenie, jakie musiałem wykonywać przez długi czas. Sprawiało mi jednak wielką radość i kiedy siadałem przy pianinie w późniejszym czasie, spędzałem przy nim po kilka godzin, szlifując nowo nabytą umiejętność, zaczynając też eksperymentować, dołączać drugą rękę i przyspieszać tempo. Luke chyba był ze mnie zadowolony, bo coraz częściej siadał na fotelu obok, tłumacząc mi różne inne rzeczy, pomiędzy moimi ćwiczeniami. W końcu wyszło tak, że zacząłem odruchowo naciskać klawisze, nawet na nie nie patrząc. Mogłem wtedy i patrzeć na przyjaciela, i trenować palce.

~*~

Obiecałam, więc jest!

Mam ogromną nadzieję, że nie jest do bani. Starałam się opisać wszystko, co miałam zaplanowane, ale może coś jeszcze mi umknęło.

Cóż, kolejny rozdział będzie, kiedy go napiszę, więc proszę o cierpliwość!

Miku xx

Deaf mgcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz