1.2

465 64 88
                                    

"Jej wrzask prawie zagłuszył cichy szept między drzewami. Prawie..." - zakończyła Dex, uśmiechając się z satysfakcją. Luke siedział na krzesełku, wtulony we mnie. Trząsł się ze strachu tak bardzo, iż miałem wrażenie, że zaraz rzuci się do ucieczki. Popatrzyłem na niego z kpiną, lecz on tylko jeszcze bardziej wtulił się w moją bluzę, zaciskając powieki.

"Dex, nigdy więcej nie opowiadaj Luke'owi bajek na dobranoc, bo widzisz, jak reaguje" - oznajmiłem ze śmiechem, po czym zmarszczyłem brwi i pogroziłem jej palcem, z trudem powstrzymując rozbawienie.

"Dobra, dobra"  - machnęła ręką, następnie znikając w namiocie.

"Mike?" - pokazał drżącymi rękoma, wychylając się lekko zza mnie.

"Tak, panienko?" - spytałem, przybierając całkiem poważną minę. Luke rzucił mi mordercze spojrzenie, jednak szybko się opanował. Wyczułem, że czegoś ode mnie chce.

"Chce mi się... no... siusiu" - jego policzki przybrały intensywnie czerwony kolor. Próbowałem nie wybuchnąć głośnym śmiechem.

"Dlaczego mi o tym mówisz?" - spytałem, nie mogąc wytrzymać przez ciągłą chęć śmiania się.

"No bo... chcę, żebyś poszedł... ze mną" - oznajmił, po czym znowu schował się za mną, żeby ukryć swoje zawstydzenie. Pokręciłem głową, szybko jednak się unosząc.

"Chodź, zanim narobisz w bokserki" - oznajmiłem i pokicałem w stronę krzaków, żeby odciągnąć Luke'a od niepokojących go myśli. Wiedziałem, że idzie tuż za mną. Blondyn ma dwa metry, a boi się pójść załatwić...

Stałem w odległości kilku metrów od chłopaka, odwrócony do niego tyłem. Kusiło mnie, żeby zrobić mu żart i pośmiać się trochę. Wiedziałem jednak, że niebieskooki na wszelkie straszne historie, a także psikusy, reaguje paniką i tak naprawdę nie może takich rzeczy doświadczać. Westchnąłem cicho, rezygnując z nastraszenia go. Poczułem nieśmiały dotyk na swoim ramieniu, który oznaczał, że możemy już wracać, więc odwróciłem się do Luke'a, który nerwowo rozglądał się po lesie. Złapałem go za rękę, żeby dodać mu otuchy i tak wróciliśmy do obozu.

"Wiesz co, naróbmy Dex stracha" - zaproponowałem, na co blondyn po chwili przytaknął. Zakradliśmy się po cichu do namiotu i ostrożnie otworzyliśmy przydzielone jej pomieszczenie. Zdziwiliśmy się jednak, nie widząc jej tam.

Poczułem, jak Luke podskakuje, a później wybiega z namiotu z uniesionymi do góry rękoma. Obok siebie zauważyłem Dex, która śmiała się do rozpuku. Skarciłem ją wzrokiem.

"Będziesz go dzisiaj niańczyć" - oznajmiłem spokojnie, kierując się w stronę przerażonego Luke'a, żeby go uspokoić.

~*~

Ta noc była najgorszą z możliwych. Luke wpakował mi się do "pokoju", choć ostrzegałem, że jeśli tu wejdzie, oderwę mu głowę od reszty ciała i powieszę w naszym mieszkaniu nad drzwiami wejściowymi. Zdziwiłem się, że to go nie wystraszyło. Boi się wszystkich filmów z gatunku horror, ale swojej drastycznej śmierci już nie.

Było mi gorąco. Chłopak zachowywał się jak kompletne dziecko. Objął mnie i trzymał na tyle mocno, że nie mogłem się ruszyć. Spędziłem więc noc w niezbyt wygodnej dla mnie pozie, obmyślając plan zemsty. Prawdę mówiąc, nie byłem zadowolony z faktu, że spałem z blondynem  jednej komorze, wręcz kipiałem ze złości. Nienawidziłem ciepła, szczególnie podczas snu. Przez wysoką temperaturę nie mogłem zasnąć. Często w mieszkaniu musiałem otwierać okno i często przesiadywałem na parapecie jakiś czas, by skutecznie się schłodzić, dopiero później usypiając. Nic więc dziwnego, że nie przespałem całej nocy, skoro chłopak grzał mnie swoim ciałem, a do tego namiot był na tyle szczelny, że każdy, nawet najmniejszy oddech sprawiał, że powietrze w środku stawało się coraz cieplejsze. Moje włosy kleiły się już od potu, podczas gdy Luke smacznie sobie spał.

Deaf mgcWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu