0.8

480 83 21
                                    

Draco czekał już za mną i przywitał mnie, ocierając się o moje nogi. Schyliłem się, żeby pogłaskać go po grzbiecie, kiedy zauważyłem kartkę na drzwiach do mojej sypialni. Podszedłem zaciekawiony i zerwałem ją z powierzchni.

No tak, Luke dzisiaj wyszedł – pomyślałem, kiedy przeczytałem informację, którą zostawił mi blondyn. Wyszło na to, że znowu zostałem sam w domu na cały dzień.

Dałem Draco jeść, po czym usiadłem na fotelu, nie mając pomysłu na nic innego. Bez Luke'a nigdy nic nie robiłem. Dom to nudne miejsce, szczególnie dla mnie. Można śmiało stwierdzić, że jest ze mnie zwykły nudziarz.

Wolałbym siedzieć chociażby na kocu na piaszczystej plaży. Chciałbym poczuć ten przyjemny wiatr, popatrzeć na fale obijające się o brzeg, które w końcu tak uspokajają, przesypywać piasek przez palce. Dawno nie byłem nad morzem.

To z nim kojarzyło mi się dzieciństwo. To tam właśnie budowałem zamki z piasku z mamą; to tam przeskakiwałem fale, nieraz przewracając się pod wpływem ich siły; to tam czułem, że mogę robić to, co inne dzieci, zapominając o świecie.

Przypomniałem sobie szum fal i skrzek mew. Odruchowo dotknąłem uszu. Jako pięciolatek byłem szczęśliwszy niż teraz. Wtedy przynajmniej coś słyszałem, a świat był pełen barw. Nie to, co teraz.

Spojrzałem na rękę, na której zapisany miałem numer Dex. Od razu przyszedł mi do głowy pomysł napisania do niej. Nie wiedziałem jednak, czy powinienem. Miała pracę, mógłbym jej przeszkadzać.

Kot wskoczył na oparcie fotela, wchodząc mi na ramię. Spojrzałem na niego pytająco, a on oblizał się ze smakiem, schodząc na moje uda. Trącił łapą telefon, który trzymałem w ręku, jakby chciał mi powiedzieć, że mam się nie wahać. Pogładziłem go po łebku, odblokowując ekran. Albo odpowie, albo zignoruje.

Po długich namysłach wysłałem wiadomość z zapytaniem, czy ma czas po południu. Czekałem długo, niecierpliwiąc się okropnie. Kiedy stwierdziłem, że zwyczajnie mnie zignorowała, otrzymałem odpowiedź "tak". Zadowolony zaprosiłem ją do siebie, podając jej dokładny adres.

Byłem podekscytowany. Dawno nie przyjmowałem gości. Nikt nie próbował nawiązywać ze mną znajomości, sam nie wiem dlaczego. Może to sobie wmawiałem, a byłem do tego zdolny.

Ta odmiana bardzo mnie cieszyła, choć nieco się niepokoiłem. Co, jeśli robi to dla żartów? Co, jeśli chce mnie upokorzyć przez moją łatwowierność? Ludzie są okropni. Potrafią zrobić innym krzywdę, przez swój kaprys, zwykłą zachciankę.

Negatywne myśli wojowały w mojej głowie z pozytywnymi, kiedy poczułem wibracje w kieszeni. Dex czekała pod drzwiami. No tak... Zaraz, co?

Otworzyłem drzwi, za którymi czekała już dziewczyna, która uśmiechnęła się, gdy mnie zobaczyła. Nie zdążyłem jej przywitać, Draco był bowiem szybszy. Znów mnie zaskoczył. Spojrzał w górę na Dex, po czym zaczął wspinać się po jej nodze. Zaśmiała się, biorąc go na ręce i wchodząc z nim do mieszkania. Zamknąłem drzwi za różowowłosą i obróciłem się, żeby zaprosić ją do salonu, ale nagle straciłem ją z oczu.

Znalazłem ich na kanapie. Cóż, przynajmniej byliśmy już w salonie. Różowowłosa bawiła się z kotem, obserwując go radosnymi oczami. Spojrzała na mnie, klepiąc miejsce obok siebie. Usiadłem tam, przygladając się jej nieświadomie.

Ubrana była w czarne ogrodniczki z dużą kieszenią, białą bluzkę, na której naprasowany miała jakiś napis, oraz moją czapkę. Uśmiechnąłem się pod nosem, stwierdzając, że ona wygląda w niej znacznie lepiej.

"Wszystkie zwierzęta się do mnie garną" – pokazała, o mało nie otrzymując nieprzyjemnych ran od kota.

"Właśnie widzę" – odparłem, patrząc na zwierzaka. – "Dzięki, że przyszłaś" – dodałem, odchrząkując cicho. Dex przerwała zabawę z Draco i popatrzyła w moje oczy.

"Coś się stało?" – spytała. Byłem zaskoczony, bo różowowłosa wydawała się zatroskana.

"Nie, jest dobrze-"

"Co zrobiłeś?" – wskazała na moją zabandażowaną rękę. Westchnąłem.

"Zbiłem miskę" – skłamałem. Dex spojrzała na mnie podejrzliwie, ale pokiwała głową.

"Myślałeś o operacji? No wiesz, żebyś mógł słyszeć" – zmieniła temat, odstawiając Draco na podłogę i siadając po turecku, przodem do mnie.

"Operacji?" – powtórzyłem zaskoczony.

"Mam znajomego, który robi je już od jakiegoś roku. Jest naprawdę dobry" – pochwaliła, na chwilę odpływając gdzieś myślami.

"Czyli mam szansę na normalne życie?" – spytałem z zapartym tchem. Dex pokiwała głową.

To był odruch. Zwykłe przyzwyczajenie. Zamknąłem ją w niedźwiedzim uścisku. Po prostu. Sprawiła, że nagle zacząłem patrzeć na całe moje życie od zupełnie nowej strony. Od tej lepszej strony. Nareszcie.

~*~
Cześć, kochani!
Przepraszam za brak rozdziału w ustalonym terminie, ale jestem na wyjeździe i ciężko mi cokolwiek zrobić, gdy ciągle gdzieś wychodzę.
Ten rozdział pisałam w wolnych chwilach, nie gniewajcie, że jest taki krótki...
Mam nadzieję, że Wam się podobał, bo w końcu była w nim Dex, a widzę, że Wam się spodobała ^^
Jeśli dam radę to napiszę drugi rozdział jeszcze dziś, powinien pojawić się najpóźniej jutro.
Do następnego!
Miku xx

Deaf mgcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz