0.9

542 82 25
                                    

"Zróbmy coś szalonego" – oznajmiła Dex, wyciągając nogi na moich kolanach. Leżała na kanapie, tuląc do siebie poduszkę i oglądając ze mną jakiś film z napisami. Uniosłem brew, przy okazji podając jej chusteczkę, żeby wytarła sobie usta po zjedzonej pizzy. Zrobiła to, siadając prosto.

"Na przykład?" – spytałem, idealnie układając poduszki na kanapie. Różowowłosa popukała się po brodzie palcem wskazującym, wbijając wzrok w szary sufit.

"Byłeś kiedyś w klubie?" – odpowiedziała pytaniem i to dość dziwnym. Przypomniałem sobie o wczorajszej nocy, a także o wstręcie do takich miejsc. Nie lubiłem imprezować ani pić, to nie było moje ulubione zajęcie, szczególnie dlatego, że mój ojciec upijał się bardzo często i wychodziły z tego straszne rzeczy.

"O nie, nie, nie. Nie pójdę z tobą do żadnego klubu" – powiedziałem, starając się być stanowczym. Dziewczyna pokręciła głową, łapiąc mnie za zranioną rękę.

"Zrobiłeś to sobie właśnie tam" – zgadła, a ja szybko zaprzeczyłem. Nie lubiłem wścibskich ludzi. I tak nie zrozumiałaby, dlaczego nie chcę tam iść, bo teraz wszyscy nastolatkowie i ludzie, którzy niedawno weszli w dorosłość, spędzają tam czas.

Dex odwróciła się gwałtownie, wyglądając na korytarz. Obejrzałem się za siebie, zauważając Luke'a wchodzącego do pokoju. Wrócił wcześniej, niż napisał na kartce, ale nie widziałem w tym nic złego. Spojrzałem na dziewczynę, która mierzyła blondyna wzrokiem.

"Dex, to Luke" – wskazałem na przyjaciela, a ona uśmiechnęła się niezręcznie. – "On słyszy" – dodałem dla pewności, widząc, jak różowowłosa patrzy na niebieskookiego, co jakiś czas spoglądając też na mnie. Na początku nie wiedziała co zrobić, później decydując się na uprzejmość.

"Okej" – odparła, wstając i podając Luke'owi rękę. Rozmawiali chwilę. Jak zwykle trwałem w tej dręczącej mnie już ciszy, nie mogąc dowiedzieć się, o czym dyskutują. Siedziałem i patrzyłem na nich, a w środku czułem nieokreśloną złość. Chciałem to przerwać, zabrać Dex do innego pokoju, ale wiedziałem, że nie powinienem. Poczułem pulsujący ból głowy.

Może byłem zazdrosny. Przez dłuższy czas miałem tylko jedną osobę, która była dla mnie rodziną, a teraz, kiedy poznałem kogoś nowego, chciałem zatrzymać go tylko dla siebie. Zacisnąłem szczęki, próbując nie okazywać swoich uczuć. Byłem wybuchowy, ale po to miałem swoje tabletki.

Tabletki, które zapomniałem dzisiaj wziąć.

Powoli stawałem się coraz bardziej nerwowy. Czułem, że zaczynam nienawidzić Luke'a. Miałem chore wyobrażenie, że to on odcina mnie od ludzi, zabiera wszystkich. Kolejny napad agresji był już blisko. Dawno ich nie miałem, więc nie potrafiłem go zahamować. Kłębiłem w sobie coraz więcej negatywnych myśli i uczuć, żeby wybuchnąć z jak największą siłą. Nie myślałem wtedy, że zrobię komuś krzywdę, a, co gorsza, będę w stanie zranić ważne dla mnie osoby.

"Mike" – zobaczyłem i wyrwałem się z wiru wściekłości. Spojrzałem nieprzytomnie na blondyna, a ten uśmiechnął się do mnie lekko. – "Zrobię ci herbaty, dobrze?" – spytał, a ja rozejrzałem się za dziewczyną. Siedziała obok mnie, głaszcząc Draco, który zasnął na jej kolanach. Pokiwałem głową, za którą złapałem się po chwili.

"Wziąłeś dzisiaj leki?" – spytał, przyglądając mi się. Pokręciłem głową. Luke westchnął i poszedł do kuchni. Chwilę później przyniósł mi szklankę wody i tabletki. Wziąłem je, łudząc się, że tym razem też mi pomogą.

"Jesteś chory?" – zadała pytanie Dex, kiedy Luke wyszedł z salonu, a ja przyglądałem jej się beznamiętnie.

"Nie lubię nazywać tego chorobą. Mam ataki złości" – odparłem, trochę obruszony.

Deaf mgcKde žijí příběhy. Začni objevovat