Rozdział 16 - Wyznania Midnighta

Start from the beginning
                                    

Harry wszedł ostrożnie do lasu, a odgłosy otoczyły go jak jego płaszcz. Wiedział, że niebezpieczeństwa lasu wciąż tam są, mimo że nie mógłby być zobaczonym i powziął wszystkie środki ostrożności, by upewnić się, że jest bezpieczny. Z przeszłych doświadczeń, Harry wiedział, że najlepiej jest wejść tylko tak daleko, by nie być widzianym przez Hagrida lub kogokolwiek innego zamku. Nie byłoby inteligentne po prostu iść włóczyć się z nieprzyjaznymi istotami, czekającymi, by zrobić z ciebie obiad.

Nie zajęło Harry’emu długo znalezienie polany z powalonym drzewem, na którym mógł usiąść. Nie było sensu włóczyć się po lesie, aż nadejdzie noc, więc Harry doszedł do wniosku, że najlepiej będzie po prostu poczekać. Midnight przyjdzie wcześniej czy później. Harry tylko modlił się, by jego cierpliwość wytrzymała do tego czasu. Cóż, to oraz by nikt w szkole nie zauważył jego nieobecności.

Dwie godziny później, gdy Harry wreszcie zdjął pelerynę-niewidkę, złożył ją i umieścił pod głowę, wyciągając się na skrawku suchej ziemi. Nie było śladu Midnighta i na szczęści wszystkich innych gatunków, które nie byłyby przyjazne. Zerkając na zegarek, Harry wiedział, że miał tylko kilka godzin na czekanie, zanim wszyscy wrócą z Hogsmeade. Tak bardzo jak chciał czekać całą noc, Harry wiedział, że nie może. Nie był głupi, cóż, a tak naprawdę było to jeszcze do przedyskutowania.

Dźwięk łamanej gałęzi wyrwał Harry’ego z myśli, gdy szybko usiadł. Patrząc w kierunku dźwięku, klatka piersiowa Harry’ego ścisnęła się, utrudniając oddychanie. Proszę, nie bądź czymś, co mnie zabije, błagał w milczeniu. Pozostał w całkowitym bezruchu, gdy łamały się te bliższe gałęzie. Lekkie plasknięcia kogoś chodzącego w błocie, a następnie szelest w pobliskich krzakach wydawały się wyciszyć resztę dźwięków. Harry podświadomi wykręcił prawy nadgarstek, przypominając sobie o różdżce ukrytej w rękawie. Nie był bezbronny.

Duży czarny pies powoli wyszedł z krzaków, patrząc na Harry’ego swoimi błagającymi niebieskimi oczami. Pies zaskowyczał cicho, gdy zaczął się powoli zbliżać, pokazując, że nie chce nic złego. Harry wiedział, że będzie musiał działać szybko. Wstał wolno, nie odrywając oczu od psowatego zwierzęcia.

- Midnight? – zapytał z wahaniem. – To naprawdę ty?

Pies zaszczekał szczęśliwy, jako potwierdzenie. To jest on, zrozumiał Harry. Pies nawet nie zauważył, że Harry potrząsa nadgarstkiem, dzięki czemu jego różdżka znalazła się w jego dłoni. W jednym szybkim momencie, Harry wskazał różdżką na psa i krzyknął:

Drętwota!

Nie było czasu na reakcję. Pies padł na ziemię nieprzytomny.

Wzdychając z ulgą, Harry wiedział, że jest daleko od zakończenia. Podniósłszy skałę, Harry położył ją na środku polany i przemienił w klatkę. Był zadowolony, że jego obszerne czytanie w końcu się na coś przydało. Wskazując różdżką na Midnighta, Harry wymamrotał: „Wingardium Leviosa” i wylewitował psa do klatki. Szybko zamknął zamknięcie zanim usiadł z powrotem na pniu drzewa. Wskazując jeszcze raz różdżką na psa, Harry wymamrotał: „Ennervare” i pies zaczął się poruszać.

Harry patrzył, jak Midnight otwiera oczy i rozgląda się, zauważając swoją aktualną sytuację. Pies spojrzał na Harry’ego i zaskowyczał jakby chciał zapytać: „Dlaczego to robisz?” Wyczerpawszy swoją cierpliwość i czas, Harry zrobił pierwszy krok.

- Wiem, kim jesteś – powiedział bez ogródek. – Syriusz Black.

Pies pochylił głowę ze wstydem, po czym zpop przekształcił się w człowieka. Wyglądał bardziej jak na zdjęciu w „Proroku Codziennym” niż na tym, w albumie, z wyjątkiem tego, że jego włosy były krótsze, ścięte tuż nad ramionami, a jego twarz nie wyglądała na tak chorą.

Nocny Strażnik | TłumaczenieWhere stories live. Discover now