Nie mogłam przestać o tym myśleć. Czemu on udawał...?
Rano wszystko mnie bolało. Mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa.
-Dzień pełen wrażeń - mruknęłam, ledwo wstając z łóżka. Wczoraj wieczorem odwinęłam opatrunki. Dziś trochę zrobiły się strupy i już tak nie bolało.
A teraz, do szkoły. Założyłam luźniejsze spodnie, żeby mnie nie obcierały w pokaleczone kolana. Chwyciłam plecak, który spakowałam jeszcze poprzedniego dnia i zbiegłam na dół. Szybko zjadłam śniadanie, pożegnałam rodziców i pognałam na autobus.
-Dzień dobry! - w szkole powitał mnie cienki głos Klary.
-Hej - pomachałam jej.
-Co ci się stało? - zapytała, widząc strupy na łokciach.
-Nie martw się, psy mnie pociągnęły i upadłam - uspokajałam dziewczynę.
-Hej - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i ujrzałam Aleks.
-Cześć - przywitałam ją z uśmiechem.
-Dzień dobry, Aleks!
Usiadłam koło Klary i wypakowałam książki do polskiego. Spojrzałam na drzwi, a przez próg właśnie przechodził Armin. Napotkaliśmy się wzrokiem, ale od razu odwróciliśmy głowy.
-Oh, Naomi - przypomniała sobie Klara. - Dzisiaj jedziesz z rodzicami po Księcia, prawda? - zapytała podekscytowana. - Może później zaprosisz nas do siebie, żebyśmy mogły go poznać? - poprosiła ze słodką minką. Westchnęłam.
-Jasne - powiedziałam, a dziewczyna powiesiła się mi na szyi.
-Kofam cie - powiedziała, najsłodziej jak tylko się dało. Speszona nieco, uśmiechnęłam się.
-Naomi - usłyszałam głos z drugiej ławki. - Armin cię obserwuje.
Zdziwiona, popatrzyłam na drugi koniec sali. Aleks nie kłamała, a kiedy zauważyłam, że mi się przygląda, odwrócił wzrok i rozpoczął rozmowę z Wiktorem.
Zadzwonili na lekcję. Kilka minut później do sali weszła pani Agnieszka.
-To nie masz zbytnio czasu w weekendy? - zapytała Klara w szatni po lekcjach. Temat spadł na mój wolontariat.
-Nie bardzo, i jeszcze muszę się uczyć - westchnęłam. - Za to od południa w soboty i niedziele jestem wolna.
Klara pokiwała głową na znak, że rozumie.
Nie mówiłam im o zajściu z Arminem. Znaczy, chyba tak tego nie mogłam nazwać... Czy przejażdżka na barana to było "coś"...? Wątpię. To, że mi się to nigdy nie zdarzyło, to inna sprawa.
Mój telefon zadzwonił.
-Oh, to mama - poinformowałam dziewczyny. - Halo? - odebrałam.
-Hej kochanie, czekam już pod szkołą - usłyszałam głos mamy. - Od razu pojedziemy po Księcia!
Na pożegnanie zostałam uściskana przez Klarę i skinęłam głową do Aleks, która odwzajemniła gest.
Wsiadłam do auta, żółtego mini cooper'a, którego dumną posiadaczką była moja mama.
-Po drodze kupimy mu obrożę i smycz - postanowiła i wyruszyłyśmy.
Po kilku minutach byłyśmy w sklepie zoologicznym. Wybrałam tam dwie metalowe miski, czarną smycz i obrożę oraz szczotkę.
Nie mogłam się doczekać. Z niecierpliwością ciągnęłam uśmiechniętą mamę za rękę.
-Dzień dobry - tym razem za blatem siedział mężczyzna. - W czym mogę pomóc?
-Przyszłyśmy po Księcia - powiedziałam, lekko opierając się o blat.
-Oh, tego szczeniaka, tak? - przypomniał sobie. - Marta!
-Tak...? - zza drzwi wyjrzała kobieta, którą zwykle spotykałam w schronisku. - Naomi, dzień dobry - zauważyła mnie i podeszła do mojej mamy. - Niech pani załatwi formalności, a ja z Naomi przyprowadzimy psa - powiedziała. - Przyniosłaś obrożę i smycz?
Pokiwałam głową, wyciągając je z kieszeni płaszcza. Poszłam za panią Martą do pomieszczenia ze szczeniakami.
-Hej mały, teraz będziesz miał swój domek - kobieta zwróciła się do pieska, a ten radośnie zamachał ogonem. - No, chodź tu - otworzyła kojec i szybko założyła Księciu obrożę z podpiętą smyczą, której koniec trzymałam.
-Oj cześć mały! - kucnęłam obok niego i delikatnie pogłaskałam go po głowie.
Nagle drzwi się otworzyły.
-Ciociu, ktoś adoptuje?
Armin...? Co on tutaj robił? I "ciociu"? Odwróciłam się, wstając. Chłopak zobaczył mnie, a potem spojrzał na Księcia.
-Czy coś się stało? - zapytała kobieta.
-Ktoś dzwonił do ciebie - odpowiedział, wskazując na drzwi za jego plecami.
-Już idę - powiedziała, pospiesznie wychodząc. Drzwi za nią się zamknęły i zostaliśmy sami.
Milczenie przerwał Armin, odchrząkując.
-Jak otarcia? - zapytał, nie patrząc na mnie.
-Lepiej - odpowiedziałam, znowu pochylając się nad szczeniakiem. - Dziękuję.
-Drobiazg - podszedł do mnie i usiadł na podłodze koło Księcia. Ten machał ogonem jak oszalały, obwąchując go. - Świetny wybór - powiedział. - On jest inteligentny, szybko się nauczy i będzie posłuszny.
Podparł się z tyłu i popatrzył na mnie, po czym jakby sobie o czymś przypomniał i odwrócił wzrok.
-To twoja ciocia, tak? Interesuje się psami? - pociągnęłam temat. Chłopak pokiwał głową. - Ty też? - znów skinienie. - Czemu?
-Bo takim stworzeniom można zaufać - powiedział cicho, a ja poczułam, jakby mnie piorun strzelił. Czyli... to dlatego nosił tę maskę? Bo nikomu nie mógł zaufać?
-Racja - szepnęłam, głaszcząc psa. - Tylko takim...
Patrzyliśmy oboje na Księcia, radośnie zwracającego wzrok raz na mnie, raz na Armina.
Zaczęłam rozumieć, co chłopak czuł. I czemu potrzebował przykrywki z lodu. Coś się zdarzyło i wątpiłam, że sam mi o tym powie.
CZYTASZ
Mój Własny Książę z Bajki
Teen FictionKiedy go spotkała, myślała z rozczarowaniem - A więc tacy są dzisiejsi książęta? ------------------ Opowieść o nastolatce, zagubionej w samej sobie. Niezbyt lubianej, niezbyt ładnej. Poddającej się w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania kim jest i cze...