ROZDZIAŁ 1 - AKATSUKI ✓

3.2K 137 22
                                    

[książka w trakcie edytowania.]

Nazywam się Fukuoku Midori.

Mam dwadzieścia lat.

Oto moja historia.


[Perspektywa Midori]

Szum spadających jesiennych liści przyprawiał mnie o dreszcze.

Jesień była jedną z moich ulubionych pór roku, a właściwie najulubieńszą. Może to właśnie dlatego, że wtedy przyszłam na świat? Często wyobrażałam sobie ten dzień - późna i chłodna październikowa noc, cisza. Zapalone światła w każdym z domów Fukuoku, jak zawsze, gdy rodziło się nowe dziecko. Jakie imię miałabym jako chłopczyk? Albo... gdybym urodziła się cała zielona, na co wskazywałoby moje obecne imię? Lubiłam wsłuchiwać się w naturę, która stopniowo zapadała w długi sen. Jednak cały urok w jednej chwili runął, ponieważ nieustający ból głowy spowodowany moim kekkei genkai i lodowaty zachodni wiatr stopniowo pogarszały moje samopoczucie.

Senju i Uchiha. Każdy z nas słyszał przynajmniej plotki o tych dwóch wielkich klanach, prawda? Niestety, wiele z pomniejszych kast ucierpiało na tym i zostało przyćmione ich sławą. Należałam do klanu Fukuoku, który jako pierwszy w historii opanował kekkei genkai krwi. Krew własna lub przeciwnika stanowiła naszą broń, w większości przypadków - niesamowicie zabójczą broń. Pomimo tego, istnieliśmy dopiero od marnych siedemdziesięciu lat, więc nie zdążyliśmy nawet zabłysnąć i byliśmy niczym w porównaniu do "wielkich" kast. Jako, iż nasz klan zamieszkiwał tereny Konohy, byliśmy wykorzystywani nie tylko przez sam Korzeń, ale również i obecnego hokage do zadań, których nie mógłby wykonać nikt inny.

Miałam dosyć. Tych dwudziestu lat, w przeciągu których zdecydowałam się służyć Konosze. Nigdy nie lubiłam nikomu się podporządkowywać, lecz zawsze starałam się nie sprzeciwiać ideałom rodziny. Teraz, wyparłam się tego losu i postanowiłam kroczyć moją własną ścieżką shinobi, zostając przy tym zbiegłym shinobi.

Mój plan na następne kilka lat wyglądał tak: przeżyć. W jakikolwiek sposób, żyjąc na przykład w podróży, wędrując od wioski do wioski. Lecz wtedy istniałoby prawdopodobieństwo, że będę mieć cały czas na karku ANBU, czy tam cokolwiek co wyśle hokage... Jeśli zapytalibyście się mnie, po co to robię... Powiem tak, mam jedno marzenie, a właściwie cel. Zniszczyć to, zniszczyć tych, którzy decydowali o moim losie za mnie, zniszczyć wszystko. Puścić Konohę z dymem.

Pewnie wydaje się to dość dziecinna postawa, ale nic nie poradzę. Wszyscy i tak skończymy po drugiej stronie.

Szłam drogą, może kilka, albo kilkanaście kilometrów od mojej byłej wioski. Od jej opuszczenia przeze mnie... minęło dość sporo czasu. Byłam ciekawa, czy zaszły tam jakiekolwiek zmiany, czy ktokolwiek za mną tęsknił. Na początku było mi żal opuszczać matkę i ojca, ale nie ja ukształtowałam tę chorą sytuację w klanie. Utrzymywałam średnie tempo od dwóch godzin, owinięta po samą szyję czarną chustą, którą dostałam od mamy. Jej zapach przypominał mi o wspomnieniach z dzieciństwa. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

Nagle wyczułam czyjąś obecność. Szłam jeszcze kilka sekund po tym, jak dowiedziałam się o tym, że mam towarzystwo, po czym przystanęłam. Wcisnęłam głębiej czarny kapelusz, który miałam na sobie, by uniknąć potencjalnego genjustu.

- Kto tam? - zapytałam. Czyżby ANBU zamierzali się ujawnić? Jeśli tak, chętnie z nimi powalczę! Nie, matte, jedna... dwie... Dwie czakry. Coś mi tutaj nie pasowało. Gdy nie doczekałam się odpowiedzi, wrzasnęłam głośniej. - Kto tam?!

Mrok Akatsuki || ITACHI [PL] ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz