Rozdział LIX

5.1K 353 662
                                    

Hux zdębiał. Właśnie przebywał na bazie Starkiller jako zdrajca, otoczony masą uzbrojonych po zęby żołnierzy, Ben sobie gdzieś uciekł, a jego cholerna żona właśnie zaczęła rodzić! Nie spodziewał się takiej sytuacji nawet w najgorszych koszmarach. To było powalone.

- Jesteś pewna? Może to tylko skurcz..? - Zapytał z nadzieją w głosie, jednak kiedy dziewczyna ścisnęła jego dłoń, poczuł, iż nie żartuje. Musiał wymyślić coś na szybkiego... To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobił. - Zdejmij ten hełm. - Rozkazał, a dziewczyna z trudem wykonała polecenie rudowłosego. - A teraz zachowuj się normalnie... Ródź dalej. - Stwierdził i wziął ją pod ramię.

- Co... ty... gadasz..? - Zapytała, dysząc ciężko. Hux przewrócił oczami i zaczął iść w stronę jakiegoś korytarza.

- Zaufaj mi... Idziemy do punktu medycznego. Udawaj moją żonę... - Szepnął. Rey spojrzała na niego jak na idiotę, jednak nie miała czasu na sprzeciw. Właśnie rodzi..! To uczucie było okropne. Ledwo stąpała przed siebie.

W końcu przed nimi stanął patrol szturmowców. Żołnierze wycelowali przed siebie broń.

- Idioci! Z drogi! - Wrzasnął Hux. Szturmowcy spojrzeli po sobie. - Moja żona przyleciała na przepustce i nagle zaczęła rodzić! Może się odsuniecie, chyba że chcecie, żeby urodziła na korytarzu? - Warknął. Bał się tego, że ktoś może rozpoznać jego głos. Mocy dzięki miał na sobie maskę pilota, przez którą nikt nie widział jego twarzy. Szturmowcy rozstąpili się, tworząc drogę, przez którą przeszli.

Rey nadal piszczała. Hux już miał tego dość. Mógł popełnić te cholerne samobójstwo już dawno temu. Ale niee, bo ktoś próbował mu wmówić, że życie jest piękne. Nagle ujrzał coś przed sobą. Pojedyncza sylwetka w srebrnej zbroi. To...

- Phasma! - Krzyknął uradowany. Puścił Rey, która oparła się o ścianę, a sam ściągnął kask. Kiedy kobieta go zauważyła, natychmiast do niego podbiegła.

- Hux! - Pogładziła go po policzku, jakby był największym skarbem w Galaktyce.

- Phasma... Musisz uciekać. Proszę. Starkiller zaraz wybuchnie. Przyleć na D'Qar. - Poinformował, łamiącym się głosem. Kobieta jednak spojrzała za jego plecy i dostrzegła zwijającą się z bólu Rey.

- Co się dzieje? - Zapytała.

- Nic godnego uwagi. - Odparł, kręcąc głową. Phasma nagle zdjęła swój hełm i chwyciła rudowłosego za poły kombinezonu. - Phasma, co ty robisz..? - Zapytał, jednak blondynka podniosła go tak, że stopami nie dosięgał ziemi i... Pocałowała go. Zdziwiony mężczyzna wisiał bezwładnie, a po chwili zamknął oczy. Ona go kochała w taki sposób? Nigdy by się tego nie domyślił. Pod wpływem emocji odwzajemnił pocałunek.

Rey patrzyła na nich ze zdziwieniem.

- Halo! Ja tu rodzę! - Krzyknęła, jednak ci nie zwracali na nią najmniejszej uwagi. Kobieta w zbroi w końcu postawiła na ziemię dawnego generała i ponownie pogładziła go po policzku.

- Nic godnego uwagi. - Odpowiedziała na jego wcześniejsze pytanie. - Uważaj na siebie. Powodzenia. - Stwierdziła, zakładając maskę. Nagle zaczęła biec w stronę hangaru. Hux patrzył osłupiały na jej znikającą sylwetkę.

- Rudy! - Wrzasnęła w końcu Rey. Armitage zdołał się otrząsnąć i w końcu ubrał swój hełm.

- Co to było..? - Wyszeptał do siebie, kiedy szli w stronę punktu medycznego.

*

Hux już się niecierpliwił. Droid medyczny już jakiś czas temu zabrał Rey do osobnego pomieszczenia. A jak nie przeżyje porodu? Nagle sam siebie spoliczkował. Jakby Ben wyczytał jego myśli, to prawdopodobnie by go zabił. Nagle usłyszał krzyk dziewczyny. Dawny generał spojrzał na zegarek. Ile może trwać poród? Ach! To nie było na jego nerwy. Nagle usłyszał płacz dziecka.

Kochaj Albo Giń - Reylo ✔Where stories live. Discover now