Rozdział XXXV

6.2K 478 270
                                    

Hux zajrzał do sali treningowej i posłał Phasmie jednoznaczne spojrzenie. Kapitan nie wiedziała, o co chodzi generałowi, więc także zerknęła do pomieszczenia, w którym znajdował się Ren i jego uczennica. Skrzywiła się pod maską i natychmiast wyszła. Wiedziała, że ci członkowie zakonu w jakiś sposób medytują, ale czy to naprawdę tak wygląda? Hux spojrzał na nich ostatni raz.

Ren siedział w rozkroku, a pomiędzy jego nogami znajdowała się Rey, którą mocno do siebie przytulał. Ta trzymała się jego rąk, które ją oplatały. Obydwoje wyglądali, jakby spali. Trochę dziwna ta pozycja, jak na ich medytację, ale Hux nie chciał za bardzo w to wnikać. Zamknął drzwi i westchnął ciężko. Kapitan od razu zauważyła jego niecodzienny humor.

- Czy on... coś do niej czuje? - Zapytała z obrzydzeniem. Miłość nigdy nie była jej mocną stroną. Podchodziła do niej, jak typowa kobieta do śluzu czy innych ohydnych rzeczy. Generał jedynie podążył wolno przed siebie, a kapitan się do niego dołączyła.

- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Odkąd ona tu jest, Ren jakoś nie zabierał się do niszczenia statku i mordowania szturmowców. - Odparł, wpatrując się w pusty korytarz.

- Dzisiaj doszła do mnie skarga, że w nocy zaatakował żołnierza. Widziano go z tą dziewczyną na korytarzu. - Powiedziała mechanicznym głosem. Hux spojrzał na nią kątem oka.

- W nocy? - Dopytał, na co Phasma skinęła głową. - To dość... ciekawe. Może kamery to złapały? - Zapytał i entuzjastycznie przyśpieszył kroku. - Możemy wszystko zobaczyć...

- A może dać im po prostu chwilę prywatności? - Zaproponowała nieśmiało kapitan, a Hux przystanął. Bardzo powoli odwrócił się do swojej współpracowniczki. Przeszył ją swoim wzrokiem, ale ta nawet nie drgnęła. Przyzwyczaiła się.

- Prywatności? - Powtórzył z miną, jakby pierwszy raz usłyszał to słowo. Phasma zaśmiała się w duchu. Chyba się nie bał, że ta dziewczyna skrzywdzi ich "biednego" Kylo? - Tak, tak... - Wyszeptał, rozmyślając się. Kobieta skinęła głową i obydwoje wybrali się w stronę pokoju łączności ze Snokiem. Ponownie coś chciał.

*

Ren nigdy nie czuł takiego ukojenia. Od kiedy jego poduszka była taka miękka? Biło od niej ciepło, przez które czuł się jak w domu. Kiedy jego mama go tuliła, a ojciec prawie nie wytykał palcami. Kiedy nie poszedł do tej cholernej akademii Jedi. Ścisnął przedmiot mocniej, jednak ten nagle poruszył się. Leniwie otworzył oczy i spostrzegł, że wcale nie śpi, a siedzi. I to nie sam. W swoich ramionach ściskał Rey, która nagle zaczęła się wiercić, aż w końcu odwróciła głowę do tyłu.

Ich spojrzenia się skrzyżowały. Obydwoje otworzyli szeroko oczy, a te o dziwo im nie wypadły. Jednym się różniły. Oczy Rey błyszczały wstydem, a Kylo po prostu czystym strachem. Bał się jej każdego spojrzenia. To ono sprowadzało go na jasną stronę, a przez to nie mógł żyć w harmonii. Odskoczyli od siebie jak oparzeni.

- Co ty robiłeś? - Pisnęła Rey, próbując przyswoić do siebie to, co przed chwilą się wydarzyło.

- No chyba co ty robiłaś. To była moja mata. - Odparł Kylo, krzyżując ręce na piersi. Rey zacisnęła usta.

- Ale to ty mnie... przytulałeś. - Nad ostatnim słowem mocno się zawahała. Miała nadzieję, że ten wyraz występuje w słowniku okrutnego Rena, aby nagle nie zaczął pytać, co ono oznacza. Mężczyzna prychnął.

- A może to ty mnie do tego zmusiłaś? W końcu mocno medytowałem, a twoich ruchów detektor by nie wyczuł. - Wypalił, a Rey poczerwieniała ze złości. Jak on śmie ją o to obwiniać?! W życiu by tak nisko nie upadła.

Kochaj Albo Giń - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz