Rozdział XXVII

5.7K 460 190
                                    

- Co my zrobimy?! - Wrzasnął Finn, trzymając się za odciętą część ciała. Na całym wahadłowcu panował chaos. Organa nawet nie chciała wiedzieć, co dzieje się na innych statkach.

- Przewidziałam wszystko. - Stwierdziła, spoglądając na zebranych ludzi. - Niedawno zawarłam przymierze z Twi'lekami. Za dostawy żywności możemy skryć się chwilowo w podziemiach Ryloth. Potem coś wymyślimy.

Rozległa się długa cisza, przerywana od czasu do czasu sykiem Finn'a.

- Ja się tu zaraz wykrwawię! - Jęknął.

- Nie wykrwawisz się. Miecz świetlny przypalił ci tkanki, więc o krwotoku nawet nie ma mowy. - Odparł spokojnie mistrz.

- Jak ty ją pilnowałeś?! - Czarnoskóry podniósł na niego głos. Wszyscy zebrani na niego spojrzeli. - Miała walczyć ze złem, a nie przechodzić na ich stronę! Najpierw ten dupek Ren, a teraz Rey?!

- Gdybym tylko wiedział, że...

- I przez nich zginęli Han i Lando! - Finn gwałtownie wstał i uderzył o stolik, włączając przy tym holo-szachy. Leia próbowała zachować kamienną twarz. Najpierw jej mąż, a teraz Lando... Wolność wymagała wielu poświęceń. Spojrzała na wszystkich i zacisnęła mocno zęby. Finn trochę się uspokoił i z powrotem usiadł obok Phenesa, który spoczywał ze spuszczonym wzrokiem. Generał wiedziała, że mocno zżył się z Rey. Chciał odkupić swoje winy za to, że zostawił ją samą na Jakku.

Reszte drogi przesiedzieli w milczeniu. Kiedy dolecieli na Ryloth, przywitali ich Twi'lekowie, konfiskując wszystkim broń.

- To dla bezpieczeństwa. Po tym, co się stało na D'Qarze, nie chcemy ryzykować. - Stwierdziła zielona Twi'lekanka. Chewie z niechęcią oddał swoją kuszę. BB-8, C-3PO i R2-D2 podążali za Poe, kiedy nagle przed nimi stanął niebieski i muskularny Twi'lek.

- Wszystkie droidy zostają. Musimy poddać je kontroli, a wtedy wam je zwrócimy. - Stwierdził oschle, krzyżując ręce na piersi. Młody chłopak jedynie westchnął. Nie było go stać na żadną ripostę, po tym wszystkim co się stało. Poe jedynie skinął głową, a droidy zapikały.

- Co?! Jakim prawem?! - Krzyknął C-3PO. Inne roboty zaczęły piszczeć z oburzenia.

- Nie bójcie się. - Stwierdził Poe, kucając przy nich. - To tylko kontrola. Obiecuję, że nie dopuszczę do tego, aby coś wam się stało. - Powiedział z wymuszanym uśmiechem i wstał. Nawet droidy były zawiedzione tym, że Rey ich zdradziła. A tak się z nimi dogadywała... jakby była jedną z nich. Wszyscy posłusznie wybrali się za Twi'lekami.

Ta planeta słynęła ze swych tuneli, które powstały, przy wydobywaniu słynnego narkotyku. Teraz Ryloth wyglądał jak dziurawy ser. Była to idealna skrytka przed wrogami, bo w kto końcu chciałby ich tu szukać?

Leia uzgadniała wszystko z kapitanem. Zabezpieczyła się przed akcją z Rey i kazała załadować na transporter żywność, która powinna starczyć im na dwa miesiące. Potem będą musieli sobie jakoś poradzić.

Wszyscy siedzieli w sali, gdzie mieli spożyć posiłek. Nikt nie chciał się odezwać. Członkowie Ruchu Oporu dziwili się tym, jak Twi'lekowie mogą żyć pod ziemią. Cóż, zapewne to przyzwyczajenie. Finn wpatrwał się w swoją odciętą dłoń, wzdychając co chwilę. On jej zaufał, a ona ich tak bezczelnie zdradziła. Jeszcze bezkarnie zaczęła obrażać Ruch Oporu, który walczy o wolność. Zabiła Lando! A gdyby nie Skywalker, to prawdopodobnie zabiłaby i jego...

- Nie martw się, dostaniesz jakąś protezę. - Powiedział Poe z wymuszanym uśmiechem. Nawet w takich trudnych chwilach, próbował pocieszać innych. Finn nawet nie drgnął.

Kochaj Albo Giń - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz