twenty

455 57 42
                                    

(Przeczytajcie notkę pod rozdziałem)


Luke wstał szczęśliwy z łóżka. Jego dzisiejszy outfit składał się z różowej koszulki zasłaniającej tyłek, białych legginsów i różowych Vansów. Nie przejmował się teraz tym, co inni pomyślą o jego wyglądzie. Zjadł płatki na śniadanie, zabrał plecak i opuścił dom. Włożył słuchawki do uszu i puścił muzykę, żeby umilić sobie drogę. 

Dotarł na miejsce dosyć szybko. Wszedł do szkoły i od razu zaczął rozglądać się za Michaelem. Dostrzegł go przy grupce jego znajomych. Na twarzy blondyna pojawił się wielki uśmiech. Podbiegł do Mike'a i przytulił się do niego. 

- Hej - wymamrotał w jego klatkę piersiową, nie przejmując się tym, że wszyscy na niego patrzą.

Michael był zaskoczony, ale przytulił Luke'a. Kumple Clifforda patrzyli na scenkę rozbawieni. Luke cały czas uśmiechał się szczęśliwy czując, jak ręka Michaela głaszcze jego włosy. Serce Hemmingsa biło bardzo szybko.

- Fajne spodnie, pedałku. - zakpił Troye, a reszta zaczęła się śmiać. Luke spojrzał na swoje białe legginsy, po czym uniósł wzrok na Michaela czując, jak jego podbródek zaczyna drżeć. Michael spiorunował kolegę wzrokiem, na co ten przewrócił oczyma. - Wyluzuj Clifford, ja tylko prawię komplementy twojemu chłopakowi. - szyderczy uśmieszek igrał na wargach Troye'a. Luke przycisnął twarz do torsu starszego chłopaka, by inni nie mogli zobaczyć łez, którymi teraz moczył jego koszulkę. 

- Zamknij się idioto. - mruknął Michael, przytulając Luke'a mocniej. Czuł, że Luke płacze. 

- Teraz będziesz bronić tego czegoś? - Troye uniósł brwi - Dopiero co mówiłeś, że to tylko głupia zabawka. - powiedział, cały czas uśmiechając się bezczelnie. Michael zacisnął usta.

- Uważaj na słowa, Morgan. 

Luke odsunął się od Michaela i spojrzał na niego zraniony.

- Mikey? T-to prawda? - spytał drżącym głosem, a ktoś z tyłu krzyknął "Drama time!", więc wszystkie oczy zostały skierowane na nich. 

- Nie Luke, ja po prostu--

- Cały czas tylko się mną b-bawiłeś? - głos blondyna załamał się na końcu zdania.

- Nie, ja--

- Dzięki tobie myślałem, że ktoś może mnie pokochać, zaakceptować takiego, jakim jestem, ale teraz tylko utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że jestem beznadziejny, naiwny i nikt nigdy mnie nie zechce. Dziękuję. - Luke uśmiechnął się smutno przez łzy i odszedł szybko. Słyszał śmiech i szepty innych ludzi, co tylko go dobiło. Wszedł do łazienki i zamknął się w jednej z kabin, skulając się pod ścianą. Płakał.

Michael zacisnął pięści i spojrzał na Troye'a.

- No co? - Troye uniósł ręce w obronnym geście - Przecież tego chciałeś. - zaśmiał się.

- Ale nie chciałem, żeby znowu było mu smutno! - Michael podniósł głos.

- Woah, spokojnie, masz dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt czy jak? 

Michael ruszył z pięściami na Troye'a. Uderzył go w twarz i w brzuch, a brunet nie pozostał mu dłużny i również zaatakował. Po chwili oboje leżeli na podłodze tłukąc siebie nawzajem. Była potrzebna interwencja nauczyciela, a konkretniej wuefisty. Mężczyzna użył gwizdka i zaczął krzyczeć.

- Clifford! Morgan! Jeśli zaraz nie wstaniecie i nie przestaniecie udawać twardzieli to sam skopie wam te żałosne tyłki na treningu! - na te słowa Michael i Troye posłusznie wstali z podłogi i otrzepali się z kurzu.

- Tak trenerze. - powiedzieli równocześnie i rozeszli się. Mike skierował się do łazienki. Z jego dolnej wargi sączyła się krew i czuł, że pod okiem pojawi mu się pokaźny siniak. Wszedł do środka. Z którejś kabiny dobiegł go cichy płacz. Rozpoznał, że należy do Luke'a.

- M-mamo? - chłopak pociągnął nosem - Możesz po mnie p-przyjechać? - wydał z siebie urywany szloch - Mhm... Potrzebuję kocyka, kakałka i... T-tak... Później ci powiem... Dziękuję... - ponownie pociągnął nosem i wyszedł z kabiny z telefonem w ręce. Wpadł na Michaela, a ten od razu chwycił jego ramiona. 

- Luke, daj mi to wyjaśnić. - poprosił, lustrując wzrokiem twarz młodszego. Luke spuścił wzrok na swoje różowe trampki. 

- Ale tu nie ma co wyjaśniać... Bawiłeś się mną i tyle... A ja jestem głupi i naiwny i ci zaufałem...

- Uh... Nie wierz Troye'owi, on kłamie.

- Mhm, no pewnie, a ja jestem jednorożcem. - uśmiechnął się smutno - Chociaż chciałbym nim być. Byłbym szczęśliwy, biegałbym po tęczy, nie miałbym żadnych zmartwień, ani złamanego s-serduszka... 

- Luke, proszę cię...

- I tak nic dla ciebie nie znaczę. - spojrzał na Michaela - Wczoraj byłem bardzo szczęśliwy, bo mama powiedziała, że byłeś w naszym domu i przyniosłeś mi kwiatki... Myślałem, że nic nie popsuje mi tego dnia, że spędzę go z tobą i będę jeszcze szczęśliwszy, ale teraz okazuje się, że ty tylko się mną bawiłeś. - z jego oczu płynęły łzy - Przez dwa miesiące dawałeś mi nadzieję, dbałeś o mnie, przychodziłeś, kiedy płakałem w nocy i mnie pocieszałeś, uszczęśliwiałeś mnie i sprawiałeś, że myślałem, że może nie jestem aż tak do niczego, a teraz tak po prostu okazuje się, że nie znaczę dla ciebie kompletnie nic. - odsunął się na koniec pomieszczenia.

Michael patrzył na niego w osłupieniu, nie wiedząc jak na to odpowiedzieć. Tak naprawdę, jego jedynym argumentem było "Daj mi to wyjaśnić". Za chwilę jednak postanowił się odezwać.

- A jeśli powiem, że coś do ciebie czuję?

Luke popatrzył na niego ze łzami w oczach.

- To odpowiem, że kłamiesz. - wyminął Michaela i wyszedł z pomieszczenia szybkim krokiem. 

Przed szkołą czekała już mama Luke'a. Chłopak szybko wyszedł z budynku i wsiadł do auta z przodu. Schował twarz w dłoniach i zaczął wylewać z siebie łzy. W drodze do domu opowiedział mamie wszystko. Na miejscu przykrył się kocem na kanapie i dostał kakao, tak jak chciał. Nigdy przedtem nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo boli złamane serce. To okropny ból, przypominający ci o raniącej cię osobie, której mimo wszystko tak bardzo potrzebujesz. 

Gdy Luke poznał Michaela, bał się go. Unikał go na każdym kroku i zasypiał ze strachem, że spotka go następnego dnia. Z biegiem czasu przekonał się, że osoba, którą jest Clifford może zapewnić mu bezpieczeństwo, szczęście i swoją bliskość, której Luke tak bardzo pragnął i robi to nadal. Michael stał się sensem jego życia, czy tego chciał, czy nie. 

Lecz teraz Luke stracił Michaela, więc wszystko inne straciło sens. 


***

Heej

 Ta końcówka zabrzmiała jak epilog, ale chyba raczej nim nie jest.

TERAZ WAŻNE PYTANIE: chcecie żebym to kontynuowała, czy już kończyć? 

Potrzebuję opinii, bo nie wiem co z tym zrobić i czy jest sens pisać to dalej. Pewnie zabiorę się też za jakieś nowe ff i dokończę to drugie, które jest na moim profilu i ma tylko dwa rozdziały.

Mogłabym na koniec walnąć jakiś epilog czy coś, ale idk, to zależy od was.

Mam nadzieję, że ktoś mi podpowie, cri.

Don't hurt me // muke [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now