twenty eight

14.1K 894 242
                                    

Balowaliśmy do późnej nocy. Goście zaczęli opuszczać dom dopiero koło drugiej nad ranem. Rodzice Jacka nie wrócili - jedynie poinformowali nas sms'em, że zostają u znajomych, bo nie chcą przeszkadzać. Z powodu częstego przebywania z ich synem od razu wyczułam w tej wypowiedzi podtekst. Zresztą, nie tylko ja.

- Widzisz, masz okazje dotrzymać obietnicy - chłopak poruszał znacząco brwiami, zbierając z podłogi stłuczony kieliszek.

W tym samym czasie ja z grymasem na twarzy zmywałam wymiociny z kanapy.

- Wydaje mi się, że zanim skończymy sprzątać to oni już wrócą.

- A więc... Zrobimy to później.

- Zgadzam się - skinęłam głową, wrzucając brudną gąbkę do zlewu.

- Chodziło mi o sprzątanie.

Po tych słowach wrzucił kawałki szkła do worka ze śmieciami. Następnie jego wzrok spoczął na mnie i wolnym krokiem ruszył w stronę kanapy, przy której stałam. Mój żołądek zrobił fikołka. Widziałam w oczach Jacka czyste pożądanie. Schlebiało mi to, ale również stresowało. Chciałam przeżyć z nim pierwszy raz, ale na samą myśl o tym miałam ochotę spakować się i wyjechać do Kambodży. Dręczył mnie strach przed brakiem doświadczenia i tym, że okażę się słaba w te klocki. Co jeśli chłopak stwierdzi, że to nie to?

- Myślę... Myślę... - zaczęłam niepewnie, cofając się z każdym jego krokiem. Po chwili jednak wpadłam tyłem łydek na kanapę, przez co zmuszona byłam na niej usiąść. Dzięki Bogu, nie trafiłam na mokrą plamę z wymiocin.

- Nie myśl za dużo, mała - Gilinsky miał na ustach uśmiech, a ja czułam się zażenowana. Zachowywałam się jak dziecko uciekające przed matką, która chciała je zabrać do kąpieli - Jeśli nie chcesz to zrozumiem.

Wydałam z siebie bliżej nie określony dźwięk, coś w deseń cichego pisku. Ponownie rozbawiłam chłopaka, który jedynie pokręcił głową, robiąc kolejne kroki w moją stronę. Parę sekund później znalazł się już między moimi nogami. Kucnął tak, że nasze twarze były na tym samym poziomie. Unikałam jego przenikliwych oczu. Po chwili jednak złapaliśmy kontakt wzrokowy, którego już nie przerwałam.

- A co jak Tom się we mnie nie zmieści? - wypaliłam cała czerwona na twarzy zanim zdążyłam przemyśleć swoje słowa.

Jack z trudnością powstrzymywał śmiech, ale widząc mój morderczy wzrok, opanował się. Gdybym to nie ja robiła z siebie idiotkę, też bym chichotała w najlepsze. Chłopak z uśmiechem na ustach pochylił się i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Taki drobny gest, a sprawił, że rozluźniłam się i całkowicie poddałam. Brak protestu Jack uznał za zgodę. Umieścił dłonie na moich udach, po chwili podnosząc się ze mną na rękach. Oplotłam go nogami w pasie, nie dopuszczając do siebie strachu. Leniwym krokiem pokonywał schody, nie przerywając pieszczot. Stopą otworzył drzwi do swojego pokoju, po czym ułożył mnie na łóżku. W jego ruchach była czysta delikatność. Dzięki temu poczułam się pierwszy raz od dłuższego czasu w odpowiednim miejscu, bezpieczna.

- Uwielbiam widzieć cię w mojej koszulce - Jack wsunął dłoń pod materiał i pogładził nagą skórę mojego uda, a później biodra - Jednak jeszcze bardziej podobasz mi się bez niej.

Wbrew sobie zadrżałam, czując jego oddech przy uchu. Lekko zachrypnięty głos powodował ciarki na całym ciele, a dotyk zostawiał po sobie gorące ślady. Nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa, opanowanie jak zwykle zawodziło w takich sytuacjach.

- Zdejmę ją z ciebie, dobrze? - chłopak patrzył na mnie nieco niepewnie, co całkowicie do niego nie pasowało, a mnie stresowało.

- Nie gadaj tyle, po prostu mnie rozbierz, idioto.

Brother's Friend // Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz