six

28.2K 1.7K 707
                                    

Z dedykacją dla Karoliny!


- Co ty odpierdalasz? - nie zawahałam się ani momentu, dosłownie rzuciłam się na chłopaka.

Dobiegłam do łóżka i przygniotłam Jacka swoim ciężarem, za wszelką cenę próbując odzyskać telefon. To była ciężka walka. Siedziałam na jego brzuchu, kiedy on poruszał szybko ręką tak, że nie byłam w stanie jej złapać. Kilka razy niby przypadkowo dotknął mnie tu i ówdzie, za to ja drapałam go po przedramionach. Oprócz tego był też szczypany i gryziony, ale zapomnijmy o tym, nie chcę wyjść na agresora.

- "On mnie tak denerwuje, ale jest taki przystojny!" - ciemnowłosy dosłownie dusił się ze śmiechu cytując smsa, którego wysłałam niedawno do przyjaciółki.

Widać było po wyrazie jego twarzy, że ego szaleje. Nie dziwne, osoba, która traktuje go jak przymus nagle przyznaje, że ją kręci. Ale do cholery, napisałam to tylko dlatego, że Kelsey nie wierzyła w nasz związek. Przez kilka lat wypierałam się jakichkolwiek uczuć do tego człowieka, on nie zwracał na mnie uwagi, a tu nagle BAM! Jesteśmy razem? Musiałam jej wcisnąć jakieś kity... Dobra, napisałam prawdę, ale to mało istotne. W każdym bądź razie Jack musiał uwierzyć, że to kłamstwa. Nie pozwolę żebym w jego oczach wyglądała na kolejną napaloną na niego laskę.

- Musiałam być wiarygodna, okej? Nie wierzyła, że jestem z takim kretynem jak ty - zadarłam brodę do góry w aroganckim geście, a chłopak pokiwał głową z miną: "No już ci wierzę".

Nie skomentowałam jego zachowania, bo przecież tłumaczą się winni, tak? Dlatego właśnie zachowałam milczenie, co widocznie mu nie pasowało. Nadal siedziałam okrakiem na jego brzuchu, a dłonie Jacka spoczywały na moich udach. Telefon wsadził pod siebie, tak, że nie byłam w stanie go zabrać. Dobrze zbudowany, ale jednak ważył dużo, uwierzcie.

- Masz wolną łazienkę - mruknęłam, czułam się mocno skrępowana tym, jak jest blisko i na jak wiele sobie pozwala.

Tym razem on nic nie powiedział. Poprawił moje ciało tak, że zsunęłam się trochę w dół. Poczułam coś, co lekko wbijało się w mój tyłek, ale uznałam to za pasek. Wysłałam chłopakowi zniecierpliwione spojrzenie i kiwnęłam w stronę łazienki. Jednak jego mina mnie zdziwiła, bo zagryzał wargę. Na twarzy malował się jakby ból pomieszany z przyjemnością. Jego pasek robił się coraz bardziej uciążliwy, więc uniosłam lekko biodra i przeniosłam na niego dłoń.

To był błąd.

To wcale nie był pasek.

To był penis.

Penis Jacka Gilinskyego.

Trzymałam rękę na jego narządach płciowych przez dwadzieścia sekund, które trwały jak wieczność. Otrzeźwiałam dopiero w momencie, kiedy z jego ust wydostał się jęk. On jęczał przez coś, co ja zrobiłam. Jasna cholera. Zabrałam dłoń i w pośpiechu zsunęłam się z chłopaka, tym samym spadłam z łóżka. To już was nie dziwi, prawda? Jak nie przewrócenie na schodach, oblanie się, to spadnięcie z łóżka, codzienność. W każdym bądź razie runęłam na podłogę, ale szybko się wyzbierałam.

- Kurwa, Lindy - chłopak wypuścił powietrze ze świstem, jego oddech był mocno przyśpieszony.

Moje policzki nabrały purpurowego koloru i nie byłam w stanie wydusić ani jednego słowa. Nigdy nie byłam tak blisko z chłopakiem, bo hm... Nie interesowali się mną, a jak już to same tak zwane kujony. A tu bum! Trzymałam Jacka za penisa. Brzmi nieprawdopodobnie, prawda? Nie kontrolowanie przeniosłam spojrzenie na jego krocze, gdzie widniało okazałe wzniesienie. A to zawstydziło mnie jeszcze bardziej, szybko odwróciłam wzrok. Chłopak patrzył na mnie nieodgadnionym spojrzeniem, jakby chciał mnie przejrzeć na wylot. Albo przelecieć. Nieważne.

Brother's Friend // Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz