twenty two

26.3K 1.7K 425
                                    

- Boże, Matt, przepraszam jeśli zachowywałam się wczoraj jak idiotka! - wykrzyknęłam zanim którykolwiek z chłopaków mógł się odezwać - Pewnie gadałam głupoty, jakieś brednie, a ty i tak...

Spojrzałam na jasnowłosego, nie kończąc wypowiedzi. Na jego twarzy widniało rozbawienie i jak zawsze coś w deseń kpiny, zwątpienia, a może nawet litości. Rozśmieszyło go moje zachowanie albo znowu miał mnie za kretynkę. O ile kiedykolwiek przestał tak o mnie myśleć. Nieważne. Z jakiegoś dziwnego, bliżej nieokreślonego powodu, zależało mi na jego opinii. Może dlatego, że jest przyjacielem Jacka?

Odsunęłam się na bok pozwalając jemu i poznanemu wczoraj chłopakowi, którego imienia nie pamiętam, wejść do środka. Ten drugi przywitał mnie szerokim uśmiechem i przez moment miałam wrażenie, że chce mnie przytulić. Ale zatrzymał się w pół kroku i ostatecznie poszedł do salonu. Carmen? Colin? Camerelo? Coś w tym stylu.

- Po prostu dziękuję - mruknęłam do Matthew kiedy mnie mijał. W odpowiedzi jedynie skinął głową i poczochrał moje włosy - Ew.

Po raz kolejny poczułam się jak dzieciak. Czy na prawdę nie mogą mnie traktować bardziej dojrzale? Za dwa tygodnie kończę siedemnaście lat, jestem młodsza tylko o dwa lata, nawet niecałe. Okej, wyglądam na piętnaście, ale to nie zmienia faktu, że mam więcej. Jednak wszystkim jestem znana jako młodsza siostra Shawna. Swoją drogą, gdzie on jest i dlaczego oni tutaj przyszli pod jego nieobecność?

Chłopcy zajęli miejsca na kanapie, po obu stronach Jacka. Przywitali się zbiciem piony (swoją drogą, nie mam pojęcia jak oni to robią, że za każdym razem "siada"), po czym wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Albo tylko mi się wydawało. Jednakże kiedy Matthew uderzył łokciem Jacka, po czym niby dyskretnie na mnie popatrzył, to już nie było przypadkowe. Ciemnowłosy pokręcił głową w odpowiedzi, a ja wlepiłam w niego wzrok. Czekałam aż poczuje, że się na niego uparcie gapię, jednak skutecznie unikał mojego spojrzenia. Co za tchórz.

Po raz kolejny wszyscy o wszystkim wiedzą, a jedynie ja jestem tą niewtajemniczoną, która musi jak pies wywąchać sekreciki. Jednakże nie poruszam się na czterech łapach, nie jestem zwierzęciem więc mimo ogromnej ciekawości, odpuściłam. Ileż razy można się starać, szukać odpowiedzi kiedy nikt nawet nie pomaga ci ich zdobyć? Zachowują się jakby chodziło co najmniej o jakieś morderstwo, którego ja byłam sprawczynią.

- Shawna nie ma, nie wiem kiedy wróci i nie przypominam sobie żeby to był dom Jacka, aby mógł kogokolwiek zapraszać - stanęłam obok kanapy i skrzyżowałam ręce na piersiach - Sugeruję abyście się ulotnili albo zadzwonili do mojego brata, nie będę was niańczyć.

- Czy to delikatna prośba żebyśmy wypierdalali? - Matthew uniósł pytająco brew i poklepał miejsce obok siebie. Widząc jednak moją minę, zrezygnował - Shawn wie, że tu jesteśmy, prosił żebyśmy to my niańczyli ciebie, mała.

- Nie pozwalaj sobie Espinosa.

Przewróciłam oczami, widząc jak Jack uderza w głowę mojego rozmówcę. Albo coś mnie ominęło, albo irytuje go to, że mogę mieć dobry kontakt z kimś oprócz niego. Z jednej strony to miłe, zupełnie jakby był zazdrosny. A z drugiej strony, nie pozwolę się ograniczać.

- Daj spokój Gilinsky - rzuciłam bez dłuższego namysłu - Nie jesteś moim ojcem.

Nagle atmosfera w pokoju zgęstniała, od tak, z niczego. Zrobiło się niezręcznie, wszyscy skupili na mnie wzrok. Czułam się jak zwierzątko w zoo. Matt badawczo przyglądał się mojej twarzy, Jack nerwowo przegryzał policzki, a trzeci chłopak po prostu się patrzył. Każdy z nich, mimo różnic, wyglądał na zmartwionego. Co takiego powiedziałam?

Brother's Friend // Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz