15| Można to założyć?

Comenzar desde el principio
                                    

-Jeszcze dwie godziny do końca pracy. -westchnąłem. -A tak w ogóle to nie nawiedziło nas dzisiaj dużo animatroników oprócz Bonnie'ego i Foxy'ego, nie? To dziwne.....gdzie Freddy i Chica?

***Zuzia***

Biegłam przez korytarz otoczony mrokiem w wyniku braku światła. Zauważyłam w cieniu jakieś śnieżnobiałe drzwi wykonane z metalu na których widniała tabliczka ,,Nie wchodzić!". Zignorowałam znak i złapałam za klamkę oglądając się za siebie, lecz ujrzałam tylko czarne tło na którym odcinały się cztery białe punkty latające w ciemności.

-Dwadzieścia osiem, dwadzieścia dziewięć, trzydzieści! Szukamy! -zaraz po tym cały hol rozbrzmiał demoniczny śmiech.

Otworzyłam drzwi wbiegając do środka, zaraz po tym zatrzasnęłam je za sobą. Zauważyłam jakiś guzik na ścianie, więc go nacisnęłam, a błysk wydobywający się z lamp oświetlił dokładnie pomieszczenie. Nie było tutaj nic ciekawego z wyjątkiem dużej karuzeli i latających balonów pod którymi położne są kolorowe prezenty.

Naprawdę nie wiem co mam zrobić. Przecież te animatroniki jak mnie znajdą mogą mnie zabić, a nie mogę wrócić do biura, ponieważ jest tam mój tata. Gdyby on się dowiedział, że nie ma mnie o tej godzinie w domu to nie byłoby ciekawie zwłaszcza, że mój ojciec cały czas jest nerwowy i nie ma dnia w którym ma dobry humor, tylko codziennie chodzi naburmuszony i niemiły dla ludzi. Mam nadzieję, że te roboty mnie tutaj nie znajdą, ponieważ po tych ostatnich wydarzeniach związanych z tą pizzerią to wiem do czego są zdolne, zwłaszcza Foxy. Zawsze myślałam, że żaden robot nie dopuści się do ataku na dziecku lub dorosłej osobie, a jednak! Szkoda mi w sumie tego lisa. Inne animatroniki zbierają pochwały z powodu występów na scenie, a on musi sam siedzieć w Pirate Cove, jeszcze jakby tego było mało to zabroniono mu po ostatnim ugryzieniu mieć kontakt z ludźmi, zresztą się nie dziwię, ponieważ wszystkiego można się spodziewać, a szczególnie po mechanicznym mordercy.

Usiadłam w kącie łapiąc oddech oraz patrząc na biało-czarne kafelki układające się w szachownice na których widniała zaschnięta ciecz. Po paru minutach otworzyły się drzwi i wbiegła do środka jakaś dziewczyna w miodowych włosach ze złotymi pasemkami, zielonych oczach i żółtej sukience w białe kropki. Na jej twarzy dojrzałam parę siniaków, a na zgrabnych nogach i szczupłych ramionach kilka zadrapań od jakiegoś ostrza.

-On tu idzie! -krzyknęła, a na jej policzkach osiadła zastygnięta krew.

-Kto? -zapytałam zdezorientowana pokazując, że ma usiąść obok mnie.

-Nie wiem jak on się nazywa!-rozpłakała się. -Mężczyzna w fioletowym mundurze! On....-starała się złapać oddech.

-Powiedz co się dzieje. -poklepałam ją po ramieniu.

-Porwał mojego brata! -zatkała dłonią usta, a nieujarzmiony strumień łez wypływał z jej oczów.

-Zrobił ci coś? -wytarłam rozmazaną krew z jej twarzy.

-Skrzywdził mnie nożem i ścigał, aż tutaj!

-Czyli on jest w pobliżu?! -wstałam przestraszona, a dziewczyna skinęła głową.

-Tak w ogóle jak się nazywasz? Jestem Clara Maxwell. -podała mi lodowatą dłoń.

-Zuzia Schmidt. -uścisnęłam jej rękę przysłuchując się szybkim krokom dochodzącym z korytarza.

-I co zrobimy?! -zapytała nerwowo dziewczyna. -Musimy się ukryć!

-Tylko gdzie? -rozglądnęłam się uważnie po pomieszczeniu i zauważyłam coś w ciemności. -Co to jest? -podeszłam bliżej.

-Trzymaj latarkę! -rzuciła ją w moją stronę, lecz dostałam w głowę i z powodu uderzenia wydobył się dziwny odgłos. -Przepraszam! -zasłoniła dłońmi usta otwierając szerzej oczy.

-Nic się nie stało. -podniosłam urządzenie szukając guzika, który włączy światło.

Nacisnęłam przycisk, a jasna iskra oświetliła na wprost mnie złoty kostium przypominający królika.

-Co to? -otworzyłam usta ze zdziwienia patrząc na dziewczynę.

-Nie mam pojęcia, ale wiem, że można to założyć. -stanęła obok mnie przyglądając się owej rzeczy.

-To bezpieczne? -zapytałam i kucnęłam jadąc dłonią po lodowatym ramieniu robota.

Usłyszałyśmy głośne pukanie, a raczej walenie w drzwi, więc w odruchu paniki rozbiegłyśmy się po pomieszczeniu. Ja schowałam się za karuzelą, a Clara zaczęła zakładać metalowe ciało od złotego kostiumu. Do pomieszczenia wszedł Vincent z zakrwawionym uniformem fioletowego koloru, jego twarz spowijał cień, a na czarnym tle odcinał się jego idealnie biały uśmiech, wszedł do środka zamykając ostrożnie drzwi, które wydały z siebie głośny skrzyp. W ciemności ujrzałam jasny błysk noża, a z końca ostrza kapały kropelki czerwonej cieczy. Mężczyzna rozglądnął się uważnie, lecz gdy zobaczył, że nikogo nie widać to skierował się w stronę wyjścia. Otworzył drzwi, a następnie ostrożnie je zamknął, żeby nie przywołać animatroników. Wysunęłam głowę zza kryjówki i kiedy uświadomiłam sobie, że jest bezpiecznie wyszłam usiana mrokiem, lecz usłyszałam czyjeś ciche jęki dochodzące ze wszystkich stron.

-Clara? -zawołałam cicho.

-Pomóż! Ten kostium zatrzaskuje się na mnie! Nie wiem co zrobić! Au! -krzyknęła z bólu, a o moje uszy obiły się niepokojące dźwięki mechanizmu oraz zgrzyty dające do zrozumienia, że dziewczyna próbuje ściągnąć głowę.

-Ale jak? To jest w środku puste! -starałam się ją znaleźć, ale zgubiłam latarkę, więc muszę poradzić sobie bez światła.

-On ma w środku sprężyny i jakieś kable! Najbardziej wokół twarzy! Błagam! Pomóż! Nie wytrzymam! Co za ból! Proszę!

-Gdzie jesteś? -spytałam zaniepokojona szukając jej po całym pomieszczeniu, lecz usłyszałam tylko pełne cierpienia krzyki i głośne piski.



•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•

Ilość słów: 1270

Data opublikowania rozdziału: 15:45 / 28.07.2016

Five nights at Freddy's [PL]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora