Rozdział 2.2

49.4K 3.6K 688
                                    

Ten wieczór nie był ciężki. Nie... On był wręcz koszmarny. Z każdą godziną moja cierpliwość względem Sheridana malała. Pokazywałam mu po kolei wszystkie najważniejsze miejsca w Rzymie, w tym rzecz jasna Koloseum, Panteon czy fontannę di Trevi. Gdybym tylko go oprowadzała po tych miejscach i opowiadała, to nie byłoby nic złego. Jednak nie, tak nie było. Niemal w każdym miejscu, do którego szliśmy, znajdowało się tysiące ludzi, w końcu był sezon turystyczny, więc było to zrozumiałe.

Jednak ten wkurzający osobnik, z którym byłam zmuszona łazić w taki upał, dodatkowo piekielnie zmęczona, zachowywał się jak jakiś Casanova. Tak, dokładnie. Był niby incognito, ale na każdym kroku zagadywał po kolei co piękniejsze spotykane na drodze dziewczyny. Miał inny kolor włosów, na nosie okulary przeciwsłoneczne i przybrał szkocki akcent, więc nie został rozpoznany. W sumie nie dziwiłam się. Bo jaka dziewczyna podejrzewałaby nieznajomego faceta, poznanego w środku miasta wśród tłumów o to, że jest gwiazdą muzyki pop w kamuflażu? Jeśli miały jakieś podejrzenia, to trzymały to w tajemnicy i zapewne zwaliły na zwyczajne podobieństwo fizyczne. Każda laska, do której podchodził i z nią flirtował, była piękna, po prostu. Nie miało znaczenia, czy to była Włoszka, Brytyjka czy Azjatka. Nawet hidżab go nie powstrzymywał. Wszystkie były niezaprzeczalnie śliczne, z idealną figurą i twarzą jakby wyjętą z okładki magazynu.

I naprawdę bym to przeżyła. Że flirtuje z innymi, co mi do tego? Nie miałam nic przeciwko, droga wolna. Zdawałam sobie sprawę, że nie należałam do klasycznych piękności. Przez wieczne treningi i wysiłek fizyczny miałam wyrobione mięśnie nóg, ramion i pleców. A co najważniejsze, nie miałam ochoty flirtować z tym kretynem. To było ostatnie, czego chciałam.

I z tych powyższych powodów naprawdę nie miałam nic przeciwko, aby z kimś flirtował. Ale, do diabła, nie wtedy, gdy zaczynałam opowiadać o historii Rzymu czy miejsca, przy którym byliśmy, a on w połowie zdania chamsko mi przerywał i mnie ignorował. To w lepszym przypadku, bo kiedy trafił na Włoszkę nieznającą angielskiego czy francuskiego — bo jak się okazało, Sheridan posługiwał się tymi językami — musiałam robić za tłumacza. Tak, dokładnie, cholera, tak! Stałam przy Sheridanie i jego nowo poznanej koleżance i tłumaczyłam, nawet te bardziej pikantne tekściki.

I w sumie głównie tym się zajmowałam. Prowadziłam go w nowe miejsce, miałam czas opowiedzieć zaledwie kilka zdań, zanim upatrzył nową „ofiarę". Szybko mu to szło. Może miał jakiś radar na potencjalne modelki. Potem się gotowałam na słońcu i czekałam, aż Sheridan znudzi się nową ofiarą, zazwyczaj trwało to jakieś pół godziny. Potem wymieniali się numerami, obiecał zadzwonić, czego oczywiście nigdy nie zrobi. Bo potem usuwał numer, jak tylko się oddaliliśmy. Czasami, gdy zajmował się słodzeniem jakieś lasce, miałam szansę znaleźć ławkę i na chwilkę przysiąść, przynajmniej tyle.

I tak aż do późnego wieczora. Przez bite kilka godzin, aż do 22:00, musiałam z nim łazić. Byłam zmęczona jak cholera. Stopy mi odpadały, każdy krok sprawiał mi ból. Z powodu słońca byłam zgrzana. Na szczęście użyłam tego kremu przeciwsłonecznego, więc tyle dobrego, że nie skończę z poparzeniami słonecznymi pierwszego stopnia. Burczało mi w brzuchu już od trzech godzin, dawno zjadłam batonika zbożowego zabranego z hotelu. Wodę wypiłam znacznie wcześniej i musiałam kupić kolejną butelkę. Co nie było dziwne w taki upał. Miałam wrażenie, jakby cały czas aż do chwili, gdy zaszło słońce, temperatura oscylowała w granicach 40 stopni. Gdy słońce zaszło, temperatura spadła może do 28, ale było strasznie duszno. Zdecydowanie nie byłam przyzwyczajona do takiego klimatu.

Siedziałam na ławce na placu Campo de'Fiori i pod nosem mamrotałam ciche przekleństwa pod kierunkiem Sheridana. Stał kilka metrów ode mnie i mówił coś do drobnej, ślicznej, jasnowłosej Australijki. Gadał z nią już od dobrych czterdziestu minut. Zegar na wieży wybił 22 już jakiś czas temu, a mimo to na placu były tłumy.

Dance, Sing, Love. Miłosny układOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz