Rozdział 15 - Niespodzianka Mary!

8.3K 533 33
                                    

*Mary*

W tamtej chwili znajdowałam się w martwym punkcie, a ból pogruchotanej ręki nie znikał. Nie wiedziałam nic na temat miejsca gdzie aktualnie przebywałam, dlaczego tu byłam ani ile czasu już spędziłam w tej obskurnej piwnicy. Trzymałam się tylko nadziei, że jeśli Mike nie dostanie przez kilka dni znaku życia ode mnie ruszy na moje poszukiwania. Przecież dobrze wiedział gdzie wyruszam, ba! Nawet sam mnie zachęcił do podróży. Mogłam się nie zgodzić, ale jakby nie patrzeć dzwoniła mama mówiąc, że ojciec umiera.. I tak źle i tak.

Odkąd się obudziłam miałam tylko jednego gościa z czego nie byłam usatysfakcjonowana. Chciałam z nim porozmawiać kolejny raz aby wyjaśnił mi dokładnie z jakiego powodu tu jestem, ale potrzebowałam tego aby zszedł, do mnie.

Zaczęłam kopać w drzwi bo hałasowanie i agresja to był chyba mój jedyny pomysł by ściągnąć kogoś na dół.

- Ty tchórzu złaź tutaj i ze mną porozmawiaj! - nikt nie zareagował - Dziewczyna jest już odważniejsza od Ciebie! Boisz się mnie, że nie chcesz łaskawie się tutaj pojawić! T-C-H-Ó-R-Z! - krzyczałam i waliłam dopóki otwierane drzwi nie zdzieliły mnie w twarz. Cholera, ale to bolało! Z bólu zaklęłam pod nosem po czym złapałam się za bolące miejsca. Bóg mnie nie kocha najwidoczniej..

- Czego się tak drzesz? Chcesz żebym Cię ukarał? - zapytał blondyn z irytacją w głosie.

- Chcę porozmawiać - odparłam.

- Tak? Powiedziałem Ci wszystko co miałem do powiedzenia. Zamkniesz się czy wolisz stracić kończynę albo zostać skazaną na towarzystwo Joefreya? To bardzo... nieprzyjemny koleżka, a uwierz mi po godzinie z nim błagałabyś o śmierć byleby się uwolnić od tego psychopaty.

- Nie dowiedziałam się czego ode mnie chcesz. Skoro tutaj jestem i nigdzie się nie wybieram to możesz mi powiedzieć przecież nikomu nie powiem. - rzuciłam słodko bo dobrze pamiętam jak działały na niego moje prośby, a wypowiedziane tym tonem zawsze starał się je spełnić. Kto by pomyślał, że będę teraz więziona przez blondyna o bursztynowych oczach?

- Ouuh słyszę, że prosisz o to bym ujawnił Twoją rolę w tym wszystkim - mruknął podchodząc bliżej.

Przy każdym jego kroku ja kierowałam się w tył, ale jak to bywa nawet w kiepskich horrorach natrafiłam na ścianę. Monroe zbliżał się powolnie uśmiechając przy tym. Wiedział, że byłam bardzo delikatna, ale nie wiedział jednego. Nie był świadomy, że byłam wilkołakiem, a co za tym idzie mogłam się przemienić i wyrządzić niemałą krzywdę. Nie chciałam tego robić ze względu na to co łączyło nas w przeszłości lecz jeśli byłabym zmuszona zrobiłabym to bez wahania. Chodziło o moje dobro.

Gdy znajdował się w niewielkiej odległości ode mnie zatrzymał się. Wpatrywaliśmy się w siebie nieustannie. W jego oczach widziałam ubaw, a w moich możliwe, że można było zobaczyć delikatny strach. To prawda, że bałam się tego co może mi zrobić, ale nie było to paraliżujące. Kiedy wierzchem dłoni dotknął mojego policzka, a drugą położył na mojej talii zareagowałam. Odepchnięcie nie wchodziło w grę, ponieważ nawet z moją wilczą siłą on był zbyt silny.

Dotarłam do mojej drugiej natury i poczułam jak moje ciało się zmienia natomiast Seb cofnął się, ale nie z powodu przerażenia, a z powodu tego co on postanowił również zrobić. Przede mną nie znajdował się już wysoki oraz postawny chłopak lecz wilk o burym umarszczeniu. Zawarczał groźnie, a następnie obnażył kły. Jestem w dupie - pomyślałam.

-- Sądziłaś, że jak się zmienisz będziesz w stanie mi coś zrobić? Jesteś śmieszna cukiereczku. Nie mogę się doczekać aż zatopię swoje kły w Twojej delikatnej skórze -- - powiedział telepatycznie.

-- Wiemy oboje, że do czegoś Ci jestem potrzebna i dlatego mnie nie skrzywdzisz --

-- A kto powiedział, że mój cel nie obejmuje wyrządzenia Ci krzywy wilczku? PRZEMIEŃ SIĘ NATYCHMIAST--

W mojej głowie jego słowa aż huczały. Co mogłam zrobić w tamtej chwili jak nie posłuchać Sebastiana?

- Dobrze, a teraz przejdźmy do rzeczy - warknął stojąc przede mną jako człowiek.

*Mike*

Rozumiałem, że jej ojciec umiera, ale na cholerną pełnię księżyca mogłaby chociaż zadzwonić albo wysłać sms'a! Minął zaledwie jeden dzień, a ja nie wiedziałem co się z nią działo. Nie była na tyle blisko bym mógł wysłać jej wiadomość zaś na telefony oraz wiadomości nie odpowiada. Jeśli nie odezwie się do jutra wieczora nie ma żadnego "ale" tylko jadę do Pillsbury. Wyciągnę ją siłą choćby nawet z pogrzebu jej własnego ojca. Dałem jej całkowitą swobodę i co z tego mam? Zero znaku życia.

Na dodatek od rana pod nogami plątali się moi beci, którzy mimo tego, że ja muszę ją zatwierdzić zwołali radę, na którą musiałem przyjść. Najlepszy z tego wszystkiego był temat owego spotkania. Chcieli abym jak najszybciej spłodził potomka skoro nadchodzi mała bitwa między nami, a watahą Gwiezdnych Wilków. Wiedziałem, że leży to w mojej kwestii by mój ród przetrwał, ale do jasnej cholery nie będą mi dyktować żadnych warunków. To kiedy zrobię z Mary cholernego bachora to tylko i wyłącznie nasza decyzja! Nie było mowy, że dzieciak pojawi się w ciągu 9-10 miesięcy, a ja tego miałem dopilnować. Po pierwsze byliśmy za młodzi, a po drugie mieliśmy teraz inne sprawy do załatwiania jak choćby to, że powinienem trzymać ją w wiosce zamiast puszczać samą do miasta.

I co powiecie na taki rozwój wydarzeń? :D 

Następny rozdział już w niedzielę :P

Zadanie Alfy : Odnalezienie Luny (Zakończone)Where stories live. Discover now