- Ty nie wiesz jacy oni są - odburknęła.
Coraz to bardziej niezręczną rozmowę przerwała matka Remusa, która przyszła zawołać ich na śniadanie. Dziękując Merlinowi za to wybawienie, chłopak szybko udał się do kuchni. Zaraz po nim zjawiła się Alice i cała trójka usiadła do stołu, na którym leżały już gorące naleśniki z bitą śmietaną i leśnymi owocami. W czasie śniadania trwała cisza. Jednak nie trwała ona zbyt długo, gdyż zaraz po skończonym posiłku w oknie pojawiła się wielki puchacz. W dziobie trzymał szkarłatną kopertę, której rogi zaczynały się lekko dymić.

- Wyjec! - krzyknął Lupin, po czym wpuścił sowę do domu.
Ta poleciała w stronę Alice, położyła przed nią list i szybko wyleciała przez otwarte okno, jakby przeczuwała, co się zaraz stanie. Ledwie Remus zamknął za ptakiem okno, rozległ się potężny, zwielokrotniony głos ojca Alice.

ALICE, JAK MOGŁAŚ NAM TO ZROBIĆ. NAWET NIE WIESZ, CO PRZEŻYLIŚMY Z MATKĄ, KIEDY ZOBACZYLIŚMY, ŻE NIE MA TWOICH RZECZY. TO JEST NIE DO POMYŚLENIA, ŻEBY DZIEWCZYNA Z TAK DOBREGO DOMU UCIEKAŁA OD SWOICH RODZICÓW. TO, ŻE JESTEŚ JUŻ DOROSŁA NIE ZNACZY, ŻE MOŻESZ ROBIĆ CO CI SIĘ ŻYWNIE PODOBA. ZŁAMAŁAŚ SERCE SWOJEJ MATKI, KTÓRA TAK POŚWIĘCIŁA SIĘ DLA CIEBIE. OBOJE JESTEŚMY PEWNI, ŻE UCIEKŁAŚ DO TYCH POTWORÓW, KTÓRZY OŚMIELAJĄ SIĘ ZAGRAŻAĆ BEZPIECZEŃSTWU SPOŁECZEŃSTWA , TRZYMAJĄC DZIKĄ BESTIĘ W DOMU. NIE TAK CIĘ WYCHOWALIŚMY. ZAWIODŁAŚ NAS I POKAZAŁAŚ, ŻE NIE JESTEŚ WARTA SWOJEGO NAZWISKA. MOŻESZ NIE POKAZYWAĆ SIĘ WIĘCEJ W DOMU. NIE CHCEMY MIEĆ NIC WSPÓLNEGO Z OSOBAMI POKROJU LUPINÓW.

Po tych słowach koperta podarła się, a jej skrawki delikatnie opadły na podłogę. Alice rozpłakała się, a Hope widząc to, przytuliła dziewczynę do siebie, próbując ją pocieszyć. Remus stał w osłupieniu.

- Sami widzicie. O tym właśnie ci mówiłam, kuzynie. - Popatrzyła na chłopaka. - Dla nich liczy się tylko to, co ludzie powiedzą. Zawsze musi być tak, jak oni sobie tego życzą. Nigdy nie liczyli się z moimi potrzebami samorealizacji - powiedziała i znów się rozpłakała.

- Drogie dziecko... - odezwała się Hope. - Kochanie, tak mi przykro. Myślę, że Lyall nie będzie miał nic przeciwko temu, abyś została u nas jeszcze jakiś czas, aż sytuacja się nie wyklaruje. Co ty na to Remusie?
Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż pierwsza wtrąciła się Alice.
- Ciociu, tak bardzo ci dziękuję! Obiecuję, że nie będę wam tu przeszkadzać. No i mam nadzieję, że długo tu nie zabawię. To znaczy... Nie, że mi się tu nie podoba. Chodzi o to, że chciałabym zacząć studia, znaleźć sobie jakąś pracę i usamodzielnić się. Może wynająć jakieś małe mieszkanko? Nie chciałabym się tobie i wujkowi narzucać, ale z chęcią pokażę rodzicom, jak bardzo się mylą. Niech zobaczą, że potrafię o siebie zadbać i wyjdzie mi to na dobre.
- To wspaniały pomysł Alice. Remus też ma w planach pójście na studia. Może razem coś wynajmiecie? Zawsze to będzie taniej.
- Mamo, przecież wiesz, że to jeszcze nic pewnego... A zresztą, nie wiem co na to James, Syriusz i Pe...
- Daj spokój synu - przerwała mu Hope. - Myślę, że Alice bardziej potrzebuje teraz twojej pomocy, aby poukładać wszystko w tej nowej sytuacji, w jakiej się znalazła. Przyjaciele powinni to zrozumieć.



~*~

- Coś mi tu nie gra - odpowiedział James.
- Nie tylko tobie, Rogaczu. Nawet nie wiecie jaki byłem zdziwiony, kiedy zobaczyłem ją na ulicy. A potem ta cała historia z jej rodzicami. Mam wrażenie, że Alice nie mówi nam całej prawdy. - Powiedziawszy to, Remus upił łyk piwa.
Czwórka przyjaciół siedziała w mugolskim barze i popijając piwo, rozprawiała o nagłym przybyciu kuzynki Lupina. Choć minęły od tego zajścia dwa tygodnie, chłopak nadal był tym przejęty. Nie wyobrażał sobie więc, aby nie obgadać tego z kumplami. Sam nie wiedział, czy szuka w nich zwykłego wsparcia, czy może porady. Wiedział jednak, że podzielenie się swoimi obawami przyniesie mu pewną ulgę.
- A ja tam bym się cieszył na twoim miejscu, Luniaczku - wtrącił Black. - No bo zobacz. Dzięki niej macie załatwione mieszkanie. Swoją drogą, nieźle jej to wyszło. My się będziemy kisić w akademiku, a ty będziesz miał do dyspozycji niewielki, ale jednak jednorodzinny domek.

- I dlatego mam wątpliwości, Łapo. To jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.

- Powinieneś bardziej wierzyć w siebie. - James upił duży łyk piwa i dodał: - Zawsze widzisz wszystko w czarnych barwach. Może rzeczywiście ta dziewczyna nie jest taka zła? - zapytał, zostawiając to pytanie bez odpowiedzi.




..................................................................

Wielkie podziękowania dla mojej bety. @betterforget jesteś wielka!

W pogoni za szczęściemWhere stories live. Discover now