Spotkanie po latach

537 50 0
                                    



Nim Remus dotarł do domu, minęło trochę czasu. Nie chodziło bynajmniej o odległość, jaka dzieliła jego rodzinny, podmiejski dom od centrum miasteczka. Po aportacji w jednej ze ślepych uliczek i wyjściu na placyk znajdujący się w samym środku miejscowości, napotkał osobę, której nie spodziewałby się tutaj nigdy. Najpierw pomyślał, że ma zwidy. Jednak postać, która zmierzała ku osiedlu domków jednorodzinnych była całkowicie realna. Nie zastanawiając się zbyt długo ruszył w tamtą stronę, chcąc jak najszybciej dogonić tę osobę. Będąc jakieś dwa metry od niej zawołał ją, choć w tym samym momencie ogarnęły go wątpliwości i strach, którego sam nie potrafił sobie do końca wytłumaczyć.

- Alice! Alice? – Wykrzyczał w stronę dziewczyny, która momentalnie obróciła się w jego stronę. Oboje zamarli. Na ich twarzach malowała się mieszanina zdziwienia, strachu ale i także nieśmiały cień radości. Stali tak dłuższą chwilę, zanim Alice cokolwiek zdołała z siebie wydusić.

- Remusie, kuzynie! Jak dobrze, że na ciebie trafiłam! – Podbiegła do niego rzucając mu się na szyję. Dopiero teraz chłopak zauważył opuchnięte i czerwone, jak się domyślał od płaczu, oczy kuzynki. – Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale ja już dłużej tak nie mogłam... - Urwała zdanie w pół i zaniosła się szlochem. Lupin zaskoczony całą zaistniałą sytuacją nawet nie drgnął. Zawsze był dobry w udzielaniu rad czy też po prostu wysłuchiwaniu żalów swoich przyjaciół, zwierzających się mu z najmniejszych błahostek. Tym razem jednak spotkanie z dawno niewidzianą kuzynką oraz jej reakcja całkowicie zbiły go z tropu.

Trzeba wiedzieć, że poza rodzoną, starszą siostrą Hope, jej mężem i córką Alice, Lupinowie nie mieli żadnej rodziny. Przed pamiętną nocą, w której to Remus został ugryziony przez Fenrira Greybacka, mieli bardzo dobre stosunki. Obie siostry wspierały się we wszystkim. Mieszkały po sąsiedzku, więc po wypadku Hope, Ellie zajmowała się nią, Remusem i domem, kiedy Lyall ciężko harował na utrzymanie rodziny. Chłopak nigdy nie pomyślałby, że ciotka, która z takim oddaniem pełniła opiekę nad nimi, może okazać się człowiekiem nietolerancyjnym z wielkimi uprzedzeniami. Wszystko się zmieniło, gdy na jaw wyszła jego likantropia. Mimo, iż Lupinowie starali się ukryć chorobę syna przed światem, nie sposób było ukrywać ją również przed najbliższą, a zarazem jedyną rodziną. Nikt jednak nie spodziewał się takiej reakcji. Szczególnie Hope nie mogła przeboleć tego, jak Ellie potraktowała bogu ducha winnego tej całej sytuacji Remusa. Młody Lupin niewiele pamiętał z tamtego okresu. Długo dochodził do siebie po ugryzieniu, dużo w tym czasie spał. Jednak w pamięci utkwił mu poranek po pierwszej przemianie. Kiedy to obolałego i półprzytomnego pięciolatka Lyall wynosił z piwnicy, gdzie chłopak mógł w spokoju przejść przemianę i nie zrobić nikomu krzywdy, rozpętała się awantura. Mimo bólu i wielkiego osłabienia Remus doskonale słyszał i rozumiał co się dzieje. W całej tej sytuacji najbardziej szkoda mu było nie siebie, lecz rodziców, a w szczególności matki, którą tak bardzo kochał. Czuł się winny a wykrzykująca ciotka o tym, jakim jest potworem, który pozabija w końcu ich wszystkich z zimną krwią, potęgowała to uczucie. Na nic zdały się próby uspokojenia jej przez Lyalla, czy też rozpacz młodszej siostry. Ellie, z kochającej ciotki zmieniła się w bezuczuciowy twór, który nie wahał się zadać ból swoim najbliższym. Mąż starszej siostry, Chester, także nie pozostawił suchej nitki na Lupinach. Jeszcze tego samego dnia małżeństwo wyprowadziło się. I choć Hope była w stanie zrozumieć troskę i strach o siebie czy też córkę siostry-Alice, nie mogła pojąć jak można tak łatwo znienawidzić drugiego człowieka. I powiedzieć, pięcioletniemu wtedy chłopcu, że takich jak on powinni z urzędu zabijać. Od tamtej pory obie rodziny nie kontaktowały się. Lupinowie nie mieli nawet pojęcia gdzie przebywają ich najbliżsi, o co Ellie bardzo zadbała. Dlatego też widok swojej starszej o rok kuzynki, po tylu latach, bardzo go zdziwił.

-Alice, tyle lat, a ja nadal jestem w stanie cię rozpoznać. Nic się nie zmieniłaś. No, może poza wielkością – mówiąc to, po raz pierwszy tego spotkania roześmiał się. Lustrował ją jeszcze przez chwilę, po czym uświadomił sobie, jak piękną młodą kobietą stała się przez te lata nieobecności. Była drobna i o głowę niższa od Remusa. Miała delikatne rysy twarzy, szaro-zielone oczy i włosy w mysim kolorze. Emanował od niej pewnego rodzaju blask, choć nie był on zauważalny dla oczu. Ubrana była w krótkie dżinsowe spodenki z lekkimi wytarciami oraz zwiewny biały t-shirt z nazwą jakiegoś mugolskiego zespołu muzycznego, którego Remus nie znał. Atmosfera nieco się rozluźniła, więc czym prędzej chciał dowiedzieć się, czym zawdzięcza tą niezapowiedzianą wizytę.

-Czyli moi rodzice nie wiedzą, że przybyłaś? Przez chwilę myślałem, że mają przede mną jakieś tajemnice! – Zagaił, próbując rozwiązać język Alice, a przy tym troszkę ją rozweselić. Niestety, miało to odwrotny skutek. Dziewczyna posmutniała, spuściła głowę i patrząc na chodnik wymamrotała. –Moi też o niczym nie wiedzą. Pewnie jutro zobaczą, że nie ma moich rzeczy, bo dziś, według tego co im powiedziałam, śpię u przyjaciółki.

-Uciekłaś z domu?! Ale... dlaczego? – Remus coraz mniej rozumiał co się właściwie dzieje.

-Słuchaj, ja ci wszystko wytłumaczę, tylko... pozwól mi tu zostać. Nie chcę tam wracać, tam, do mojego domu. Mam dość matki i jej podejścia do życia. Nawet nie wiesz, co oni z ojcem wyprawiają... - Po tych słowach dziewczyna znów zaniosła się szlochem. Lupin widząc to, przysunął się do niej i przytulił ją.

Miał serdecznie dość już tego dnia. O niczym więcej nie marzył, jak tylko zaszyć się gdzieś w kącie z dobrą książką i nie myśleć o otaczającym go świecie, który na każdym kroku podkładał mu kłody pod nogi. Wziął więc płaczącą kuzynkę pod rękę i poprowadził w ciszy do rodzinnego domu, gdzie czekali na niego nieco zdenerwowani rodzice. W końcu miał zjawić się zaraz po przyjeździe z Hogwartu, jednak spotkanie z Alice skutecznie odwlekło to w czasie. Rodzice chłopaka byli nie mniej zdziwieni niż on sam, gdy Alice pojawiła się w drzwiach razem z nim. Matka Remusa popatrzyła na niego pytająco, na co odpowiedział jej niemalże bezgłośnym „nie teraz" i poprowadził nadal zapłakaną kuzynkę do niewielkiego pokoju. Pomieszczenie to robiło za swoisty magazyn rzeczy, które „może jeszcze się kiedyś przydadzą". Nie było tego wiele a jednoosobowe łóżko, filigranowe dębowe biurko stojące tuż przy oknie i szafa z ogromnym lustrem sprawiały, iż pokój nadawał się na przyjęcie niespodziewanego gościa. Co w rodzinie Lupinów było raczej czymś nowym, jako że od czasu choroby syna odcięli się od świata na tyle, ile mogli.

Remus przygotowywał łóżko, a w tym czasie Alice szukała ręcznika i piżamy. Robili to w milczeniu. Dopiero teraz chłopak zauważył jak bardzo wyczerpana jest dziewczyna, więc nie chciał naciskać na jakiekolwiek wyjaśnienia w tym momencie. Zresztą, nie był pewny czy on sam dałby radę tego słuchać. Czuł, jakby cała jego życiowa energia została momentalnie wypompowana i nie pragną niczego więcej, jak zanurzyć się w pościeli i spać, spać, spać. Kiedy więc skończył ścielenie łóżka, rzucił jedynie ciche „dobranoc" i wyszedł szybkim krokiem z pokoju.

W pogoni za szczęściemWhere stories live. Discover now