Wyjec

464 38 2
                                    


Ranek przyszedł zbyt wcześnie, a przynajmniej tak sądził Remus, który długo nie mógł zasnąć. Przewracając się z boku na bok, słyszał szepty swoich rodziców, którzy zapewne rozmawiali o niespodziewanym przybyciu Alice. Sam również dużo o tym myślał, bowiem martwił się o kuzynkę. W końcu musiało wydarzyć się coś naprawdę złego, jeśli postanowiła uciec od rodziców. Pytanie tylko co i jakie to przyniesie ze sobą konsekwencje. Chłopak nie potrafił wyobrazić sobie spotkania obu rodzin po tylu latach, tym bardziej w takiej atmosferze, gdzie ewidentnie było coś nie tak między Alice i jej rodzicami. Pogrążony w myślach zaczął się przeciągać. Zanim jednak wstał, rozległo się pukanie do drzwi, po czym do pokoju weszła mama Remusa. Usiadła na łóżku tuż obok syna i pogładziła go po bujnej czuprynie.

- Nie wyglądasz zbyt dobrze. - Zmarszczyła brwi. - Powinieneś więcej odpoczywać i zacząć bardziej dbać o siebie.
- Mamo, dziękuję za troskę. Jednak nic mi nie jest. - Uśmiechem próbował dać jej do zrozumienia, że się myli. - Naprawdę - dodał szybko i stanowczo, widząc, że Hope nie chce mu uwierzyć. - Zresztą, myślę, że po twoich przepysznych naleśnikach z owocami będę wyglądał jeszcze lepiej. Nawet nie wiesz, jak bardzo mam na nie ochotę! W Hogwarcie dają dobre jedzenie, jednak twojej kuchni nic nie przebije.
- Schlebiasz mi, Remusie. Masz to po ojcu, on też zawsze wie co powiedzieć kobiecie. - Zachichotała. - Nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie masz dziewczyny. Inteligentny, oczytany, przystojny...

- Wilkołak - wtrącił, zanim zdołała zakończyć zdanie. - Tyle razy już ci mówiłem. Nie będę narażał nikogo na moje towarzystwo. To byłoby zbyt... Egoistyczne - mówił to z trudem, choć wierzył, że tak właśnie jest. - Poza tym, byłaś może u Alice? Pytałaś... - urwał.
- Co się stało, że nas odwiedziła? Nie, nie miałam okazji. Zaglądałam do niej i nadal śpi. - „Albo chce, abyśmy myśleli, że śpi" pomyślał Remus.
- Jak chcesz to idź do niej, a ja w tym czasie przygotuje dla was śniadanie. - Powiedziawszy to, wyszła z pokoju zamykając drzwi.
Remus niewiele myśląc wyskoczył z łóżka, ubrał się w byle co i popędził do pokoju, w którym spała Alice. Zapukał, jednak nie czekał na zaproszenie, aby wejść do środka. Pchnął drzwi zdecydowanym ruchem, po czym zamknął je po cichu. Dziewczyna już nie spała i siedziała na łóżku, wpatrując się wielkimi, przestraszonymi oczami w chłopaka. Młody Lupin wziął krzesło stojące przy biurku i postawił je koło łóżka tak, aby siedzieć naprzeciwko kuzynki.

- Jak się spało Alice? Mam nadzieję, że... - Nie dokończył, bo dziewczyna szybko mu przerwała.

- Daj spokój Remusie. Wiem, po co przyszedłeś. Nie bawmy się w podchody jak małe dzieci.
W tym momencie oboje pomyśleli o tym samym. O tym, jak dobrze było im razem, kiedy byli jeszcze dzieciakami. Kiedy to bawili się od rana do wieczora i nie nękały ich problemy życia codziennego. Głos dziewczyny wyrwał go z tych marzeń.
- Słuchaj, to co tutaj się dzieje nie jest takie proste.

- Nie przeczę - wtrącił.
- Nie przerywaj mi, proszę. - Spojrzała na niego swoimi przenikliwymi, szaro-zielonymi oczami. - Ja... Bo widzisz...
Remus wyprostował się. Był coraz bardziej ciekawy tego, co zaraz usłyszy. Ogarniały go dziwne przeczucia, że cała ta sprawa ma jakiś głębszy sens.
- Przepraszam. - Zamilkła na dłużą chwilę, której chłopak nie miał zamiaru przerywać. - Zapomnij o tym, co było wczoraj. Ja po prostu... Pokłóciłam się z rodzicami. Tak. Mam ich dość. Ciągłe nakazy i zakazy. Chcę w końcu żyć tak, jak sama sobie ustalę. Nie miałam dokąd pójść, więc pomyślałam o was. W końcu, cokolwiek by się nie działo, jesteśmy rodziną. - Młody Lupin demonstracyjnie podniósł jedną brew. - Remus, mi nigdy nie przeszkadzało to, kim jesteś. To chore uprzedzenia moich rodziców skłóciły nasze rodziny.
- Musieli ci chyba nieźle dopiec. Przepraszam, ale myślałem, że stało coś... Hmm, bardziej poważnego.

W pogoni za szczęściemWhere stories live. Discover now