Podróż po nowe życie

815 57 4
                                    



Ciepły, czerwcowy wieczór powoli zaczynał otaczać pola i lasy, które mijali. Słońce, które chyliło się ku ziemi, zwiastowało rychły koniec podróży. Express Hogwart toczył się ku stacji Londyn, by uczniowie oraz absolwenci szkoły mogli udać się na zasłużone wakacje. Zdawałoby się, że wszystkim udziela się ogólna radość spowodowana myślą o nadchodzących dwóch miesiącach laby. W każdym przedziale oraz na korytarzu dało się słyszeć śmiechy i przechwałki, co tez takiego uczniowie będą robić, bądź gdzie udadzą się wraz z rodziną. Jednak nie wszystkim podobał się koniec szkoły. W jednym z przedziałów, wśród trzech innych młodych mężczyzn, siedział wpatrzony w okno Remus. On, jako jedyny nie świętował końca roku, a co za tym idzie-zakończenia szkoły i wejścia w dorosłe życie czarodzieja. Od zawsze bał się tego momentu. W szkole, wśród najlepszych przyjaciół, czuł się swobodnie mimo jego małego, futerkowego problemu. Poza murami szkoły czekało na niego społeczeństwo czarodziei, które nie umiało zaakceptować takich jak on. W Hogwarcie nad wszystkim czuwał Dumbledore, teraz młody chłopak będzie musiał stawić czoła temu wszystkiemu sam. A przynajmniej tak mu się wydawało. Bardzo chciał iść na studia, jednak równałoby się to ze znalezieniem sobie pracy, by nie obciążać rodziców, Lyalla i Hope Lupin.

W domu Lupinów nigdy się nie przelewało. Lyall pracował jako mugolski taksówkarz, gdzie nie zarabiał zbyt wiele. Wystarczało jedynie na najpotrzebniejsze rzeczy. Hope, jeszcze przed wypadkiem pracowała jako uzdrowicielka, jednakże szybko musiała z tego zrezygnować. Remus nigdy nie mógł wyciągnąć z matki tego, co stało się tego dnia, gdy uległa wypadkowi. Po tym incydencie zaczęła dorabiać za marne grosze w bibliotece znajdującej się niedaleko ich domu. To tam młody chłopak zakochał się w czytaniu książek, które wyrobiły w nim wrażliwość do otaczającego go świata.

Z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela.

-Luniaczku, coś ty taki smętny? Do pełni jeszcze szmat czasu!- odezwał się wesoło chłopak o kruczoczarnych, niesfornych włosach siedzący najbliżej Remusa.

-Właśnie ukończyliśmy szkołę, zaczęły się chyba najlepsze wakacje w naszym życiu, a ty siedzisz z nosem przytkniętym do szyby i nawet się nie odezwiesz przez całą drogę!

-Łapo, Rogaczu, dzięki za troskę- posłał im ironiczny uśmiech - jednak nie jest mi do śmiechu i dobrze wiecie czemu. - W jego głosie dało się usłyszeć mieszankę żalu i gniewu, co nie umknęło uwadze kolegów. Chłopcy wymienili po sobie spojrzenia, po czym zwrócili wzrok znów na Remusa. – Przepraszam was, ostatnio nie wiem co się ze mną dzieje – mówiąc to ukrył twarz w dłoniach.

-Luniak, przecież nie będzie tak źle... prawda chłopaki?- tym razem odezwał się Peter z nutką zawahania w głosie. –Mamy przecież pójść na tą samą uczelnię!

-Chłopaki, ja naprawdę doceniam wasze chęci i zapał ale... już wam tłumaczyłem to od września. Jeśli nie znajdę jakieś pracy- nigdzie nie idę. Po prostu...- urwał w pół zdania. Sam nie wiedział co ma odpowiedzieć.

-A my już ci mówiliśmy, że nie przyjmujemy odmowy. Kto nas będzie gonił do nauki? – Syriusz uderzył go demonstracyjnie w ramię.

-Dokładnie. A poza tym, czy ja ci czegoś nie proponowałem? Zawsze mogę użyczyć tobie, hmm, studenckiego kredytu... -mówiąc to posłał wymowny uśmiech w stronę przyjaciela.

-Którego nigdy nie spłacę, bo nikt normalny nie da pracy wilkołakowi! – wtrącił szybko Remus, po czym znów schował twarz w rękach na znak bezsilności.

-Przemyśl to jeszcze. Lilka też nie wyobraża sobie, że mogłoby cię zabraknąć w naszym gronie. A tymczasem chyba czas przebrać się w mugolskie ciuchy, bo do Londynu zostało nam już tylko parę minut.

Po słowach Pottera, wszyscy czterej jak jeden mąż, zaczęli się przebierać. Po niecałych piętnastu minutach Experess Hogwart ciężko dysząc stanął na stacji i tłum uczniów uzbrojony w bagaże wysypał się ku swoim rodzinom. Remus nie spieszył się z wyjściem, bowiem wracał sam do rodzinnego domu. Kiedy stacja nieco opustoszała, ruszył przed siebie, aby znaleźć odosobnione miejsce na deportację. Idąc. kilka razy oglądnął się za siebie, by jeszcze raz zerknąć na pociąg i zamknięty w tym momencie pewien rozdział jego życia.

W pogoni za szczęściemWhere stories live. Discover now