Chciałbym kiedyś...

8 0 2
                                    

Śnił. Marzył o tak wielu rzeczach, wręcz nie do opisania. Czuł jakby żył w innym świecie - widział wzgórza i doliny, rzeki i góry. Widział siebie. Czuł wszystko dookoła - całym sobą.

Czy tak wygląda szczęście? Czy może czuć się tak cały czas? Nie myśleć o zmartwieniach. Wszystko dookoła emanowało spokojem i ciszą.

Leży. Gdzieś na wzgórzu. Otoczony jest przez kwiaty. Rzepak. Czemu go tak lubił? Nie, uwielbiał, ubóstwiał, kochał. Zawsze, czekał na lato, by móc oglądać z daleka wzgórza, otoczone wspaniałym odcieniem żółci. Zawsze gdy leżał wśród łodyg, czuł spokój, czuł się wolny, czuł prawdziwego siebie.

Najbardziej uwielbiał ten kolor. Przenikał go całego, czuł że jest jego częścią. Kolor optymizmu, kolor światła, kolor mądrości zapisanej w książkach. Otoczył go. Łaskotał go w nos. Próbował otworzyć oczy. Drażnił się z nim.

Czuł się kochany. Tak, przez kolor. Wyobrażał sobie siebie jako najlepszego z kochanków. Najbardziej rozpieszczonego, obdarowywanego pocałunkami, prezentami. Ten nie dawał za wygraną. Coraz bardziej przejął jego wizję. Jego świadomość.

Uśmiechnął się. Pole, na którym leżał powoli zmieniało kształt. Trawa pod głową ustąpiła miejsca poduszce, a ziemia stawała się biała, niczym kołdra, pod którą usnął. Horyzont natomiast zaczął przypominać biurko w Jego pokoju.

- Ehhh... - Westchnął. Tylko tyle był w stanie powiedzieć. Ociągał się z otwarciem oczu. Tak bardzo nie chciał zapominać o swoim kolorze. Otworzył je. Otwarte okno, słońce, jasne ściany i zapach łąk. Cały Jego sen się wyjaśnił. Rozejrzał się po pokoju, przyzwyczajając siebie do rzeczywistości.

Uśmiechnął się pod nosem. Przez chwilę przeleciały mu przez głowę wspomnienia całego poprzedniego dnia. Potem kolejnych. Zorientował się, jaki dzisiaj dzień. Wtedy własnie uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Co czuł ?

Zadawał sobie codziennie to pytanie.

Był szczęśliwy.

To takie proste słowa. Prosto - Właśnie tak się czuł.

Jaki będzie dzisiejszy dzień?

Zawsze, po prostu zawsze, gdy coś planował jego plany szły psu w tyłek. Dlatego postanowił że nie będzie dzisiaj nic planował.

Proste, prawda? Po co utrudniać sobie życie?  I potem się smucić? Trzeba walczyć o szczęście, skoro jest ulotne. Niczym sen.

Po godzinie już przed drzwiami Swojego domu był wtulony w pierś matki. Jego młodsza siostra ciągle spała, więc napisał Jej kartkę i wsunął pod drzwi. Jego mama zdążyła zasypać go lawiną pytań. Ma 18 lat, wie jak o Siebie zadbać.

Udało mu się. Wyszedł z domu. Nie będzie się odwracał. Nie będzie płakał. Nie dziś.

Szedł, nawet nie wiedział ile. Nasłuchiwał dźwięków natury. Doskonale wiedział gdzie prowadzą go nogi.  Uśmiechał się bardziej z każdym krokiem. Liczył kroki, patrzył na tak bardzo mu znajome drzewa.

Śmiał się. Nie zauważył kiedy zaczął biec. Zaczął nawet tańczyć w biegu. Minął duży głaz przy drodze. Był już bardzo blisko. Zza kolejnego zakrętu miało znajdować się to, czego tak oczekiwał.

Horyzont ujawnił złote pola zza drzewami. Tak je zapamiętał. Przychodził tu zawsze na przełomie wiosny i lata, od kiedy pamiętał. Wreszcie zwolnił u podnóża wzgórza. Kwitnący rzepak złocił się w wiosennym słońcu. Gdy już wbiegł na pole zorientował się, że płacze. 

Gdy tylko dotknął pierwszych kłosów, sięgających mu za kolana, zrzucił torbę i położył się na ziemi.  Przeszło mu przez myśl że zachowuje się trochę jak dziecko, któremu nareszcie pozwolono pójść samemu na plac zabaw. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 28, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Uratować od wybawieniaWhere stories live. Discover now