Ostatnie chwile w domu

18 1 0
                                    


Z rozmyślań wybił ją zapach naleśników. Zaskoczona poszła do kuchni przez jadalnie. W jadalni przywitał ją Glem. Glem był kotopodobnym stworzeniem, oswojonym podczas próby jej mamy. Schyliła się żeby go pogłaskać.

Miał bujną zieloną sierść z białymi plamami oraz łapami. Jednak to, co go wyróżniało od innych kotów, (przynajmniej z tego co widziała na filmach nigdy nie widziała żadnego innego na oczy )
to był ogon - szary, z krótką sierścią, zawijający się w dwa koła tworząc lekko krzywy znak nieskończoności. Glem czasem go rozwijał by chwycić nim jaką rzecz ze stołu, lecz ogon zawsze wracał do pozycji dwóch kół. Glem zachowywał się jak gwiazda i zawsze chciał być w centrum uwagi.

Po pogłaskaniu kota po grzbiecie udała się w stronę stołu w jadalni. Glem szedł dostojnie obok niej. Przypomniała sobie jak kiedyś próbowała pogłaskać go po brzuchu - do tej pory posiadała za uchem znamię z tego niemiłego zdarzenia. Jej mama powiedziała, że przypomina ono strzałkę w górę, więc Aria będzie stworzona do wielkich rzeczy. W tej sprawie też jej jakoś nie wierzyła.

Usiadła przy stole patrząc jak Glem chodzi po dywanie niczym modelka, na otwarciu pokazu. Uśmiechnęła się. Ciekawe jak by to było, gdyby ona sobie coś oswoiła. Z zamyślenia wybił ją dźwięk tłuczonego talerza. Doskonale wiedziała, że to jej mama.

-Nic się nie stało!- Zza futryny wychyliła się uśmiechnięta twarz Jenny, by po chwili znów zniknąć w kuchni. Była optymistyczna i pełna życia kobietą. Ciągle o coś pytała, tańczyła, żartowała, śmiała się, czy pogwizdywała pod nosem. W skrócie, wymarzona przyjaciółka - nie miały żadnych tajemnic między sobą i były bardzo zżyte, ale nie można jej było powierzyć obowiązków pani domu.

Jej mama wyszła z kuchni trzymając tace z pancake'ami. Jeśli chwilę temu miała obiekcje do ich pokrewieństwa po zobaczeniu Jenny od razu te myśli zniknęły. Ich twarze były identyczne. Matka miała tylko krótkie czarne włosy stylizowane na lata 80-te. W budowie też były podobne - w końcu to ona pokazała jej treningi z trenerkami w telewizji. Całą twarz i bezrękawnik z nadrukiem jakiejś nowej gwiazdy pop miała w mące. Nosiła też zawiązaną dookoła bioder szarą bluzę, która pewnie służyła jej jako fartuszek, by nie pobudzić nowych legginsów oraz rękawiczki kuchenne. Wyczerpana odłożyła tace na stół i opadła na krzesło. W tym samym czasie Glem usiadł jej na ramieniu.

-Jak tam kochanie, wyspana ?-Jej ciepły głos odbił się echem od jesionowych ścian.

-Kiedy do pokoju wlatuje ci znowu ten pieprzony ptak i podpala ci włosy szybko się budzisz.- Powiedziała Aria z lekkim poirytowaniem.

Jenny zaczęła się mocno śmiać. Aria chwyciła naleśnika i już chciała ukrócić kawałek, ale obróciła go na talerzu i zobaczyła kruczoczarny spód tego, co chciała zjeść. Póki jeszcze jej mama się śmiała dyskretnie odłożyła swojego naleśnika na tace i wzięła następnego, wcześniej upewniając się, że w wzieła tylko lekko podsmażonego.

Od dłuższego czasu to Aria robiła śniadania w domu. Nauczył jej tego Lucas - wszyscy w domu byli zgodni, by mama nie gotowała. Miał wielki talent i po pewnym czasie zaczął uczyć też ją.

-Lucas...- Pomyślała Aria. Ona odziedziczyła po matce wygląd, a on charakter - Zawsze był pogodny i uśmiechnięty. Był wyższy od niej, prawie o głowę, miał krótkie, lekko kręcone brązowe włosy, na które zawsze narzekał, oraz wspaniałe miodowe oczy.

-Myślisz o Lucasie, prawda?- zapytała Jenny, widząc zamyśloną córkę.

-Powiedz mi mamo, czemu on zaginął?- Wypaliła od razu Aria.

Ale Jenny nie potrafiła odpowiedzieć. Lucas wyruszył w podróż, gdy miał 18 lat. Regularnie dzwonił i czasem wysłał pocztówkę - do czasu. Gdy minął 3 miesiąc jak się nie odzywał, zadzwoniła do niej policja. Plecak Lucasa znaleziono u podnóża Gór Królewskich. Wtedy zaczęły się poszukiwania, lecz nieskuteczne. Od czasu znalezienia jego rzeczy minęły 2 lata. Nikt go już więcej nie spotkał.

Uratować od wybawieniaWhere stories live. Discover now