One.

2.4K 108 7
                                    


Celeste

- Co cię dręczy, księżniczko?- zapytał Will, obracając mnie w swoją stronę tak, że siedziałam teraz na jego kolanach otoczona ciepłymi ramionami. Czułam wszędzie ten zabójczy zapach męskich perfum, delikatnego potu i olejku kokosowego. Zachwycałam się nim i wciągałam całą sobą.

- Myślę o tym, co by się wydarzyło, gdyby ojciec nie odszedł. Może mama byłaby wtedy ze mną tutaj, a nie szukała szczęścia u innego. Zobacz do czego to doprowadziło- szepnęłam.

Otóż, wytłumaczę mój nagły stan i to, że naszło mnie myślenie o tym wszystkim.

Minął rok. Okrągły rok. Straciłam ich oboje.

Ojca dawno temu, ale mamy nie ma ze mną już 12 miesięcy. Dzisiaj mija pierwsza rocznica.

Rano pojawiłam się na jej nagrobku. Przyniosłam jej kwiatki i znicza. Płakałam jak bóbr, ale pozbierałam się już, przynajmniej chwilową i pozornie, nie chcąc martwić chłopaka. Miał i tak ostatnio za dużo na głowie. Zresztą oboje mieliśmy.

Tak, przez ten rok trochę się zmieniło.

Od przyszłego tygodnia zaczynam studia. Will drugi rok. Poszukuję pracy, chcąc odciążyć wujka. Choć przy jego majątku kilkaset dolarów to zapewne kieszonkowe, które swoją drogą dostarcza mi każdego miesiąca.

- Możemy jechać? Muszę zabrać dokumenty z Uniwersytetu- zapytał cicho Will, całując mnie.

Wspominałam może, że Will przenosi się do innej szkoły? Nie? W takim razie, tak, to prawda.

Will zmienił szkołę i rzucił pływanie. No może nie koniecznie rzucił, ale sam już tylko naucza, tego, co zdążył się nauczyć. Prowadzi wakacyjne kursy w "Przystani", a w sezonie szkolnym prowadzi zajęcia na uniwerku. Pomińmy szczegół, że jako "nauczyciel" jest wiekiem równorzędnym ze swoimi uczniami, ale to świadczy o jego uzdolnieniu. Poza tym doszedł do wniosku, że po wypadku rok temu, nie ma sensu się stresować, kiedy może ten czas wykorzystać z kimś innym.

A mówiąc o kimś innym, mam na myśli siebie samą. Będziemy razem w jednej szkole. Ponoć ma mi pomóc na pierwszym roku, co niezmiernie mnie cieszy. Jedna znajoma mi twarz i od razu cieplej robi się człowiekowi na sercu.

- Oczywiście- powiedziałam i uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka. Chłopaka, którego kochałam ponad wszystko, chłopaka, który wywołuje na mojej twarzy promienny uśmiech tryskający uczuciem i chłopakiem, który posiadł moje dziewictwo.

Poprawiłam ubranie i otrzepałam je z piasku. Plaża była dziś zatłoczona mniej niż zwykle, ciepły morski wiaterek ukołysał mnie niemal do snu, a więc pora się ogarnąć i wstać.

W dalszym ciągu nie miałam pojęcia, gdzie się podziewa Chris, odpowiedzialny za to wszystko. Bo gdyby mama nie pojechała z nim, nie było by kłótni, wujek nie musiałby jechać po siostrę na lotnisko, a tym bardziej, nie doszłoby do wypadku.

Ona by żyła.

Miałabym mamę.

- Żegnaj mamo..- rzuciłam w morze, ścierając łzę z rozgrzanego policzka.

William objął mnie w pasie. Połaskotał mnie na odkrytej skórze, przysłoniętej sukienką, jego koszula. Pogoda dopieszczała, jako że był koniec sierpnia. Powiedziałabym nawet, że sierpień jest dużo przyjemniejszy niż lipiec i czerwiec razem wzięty.

No może nie czerwiec, bo ten miesiąc sam w sobie jest... gorący. Nie wiem czy to zasługa tylko temperatury czy może tego, że w tym miesiącu Spencer i Gabriela pobrali się w USC. Zdecydowanie stawiałabym na ognistość tego drugiego.

- Nie żegnaj jej- szepnął mi do ucha brunet- Nie pożegnasz jej już nigdy, bo ona zawsze będzie przy tobie, ale w postaci astralnej. Nawet jeśli ty nie wiesz o tym, nie widzisz jej i nie czujesz.

Uśmiechnęłam się słabo.

- Co powiesz na gofry?- zapytał znienacka brunet, z łobuzerskim uśmieszkiem, firmowym najseksowniejszym uśmieszkiem Williama Holta.

- Wiesz, co kocham, prawda?- wtuliłam się w jego pierś.

- Kochanie, ja wiem, co kochasz, a raczej, co pokochałaś najbardziej- posłał mi oczko, na co spłonęłam czystą czerwienią.

Wyszliśmy z plaży. Przed wejściem do auta, chłopak zatrzymał mnie gwałtownym, aniżeli delikatnym pociągnięciem za dłoń.

- Czekałem na to, żebyśmy wreszcie wyszli ze świętej ziemi, bo z całym szacunkiem dla plażowiczów, ale pluliby się, widząc to- powiedział i wpił się namiętnie w moje usta. Podniósł mnie pod udami i posadził na masce auta.

- Co z tymi goframi?- zapytałam, kiedy odsunął się i spojrzał na moment na mnie.

- Mówiąc o gofrach, miałem na myśli jednego, najsłodszego z dodatkami, Twojego prywatnego gofra, mała- połaskotał mnie zza uchem. Zjeżdżał dłońmi coraz niżej- Z bitą śmietaną, truskawkami, posypką z czekolady i ciągnącym się toffi- wymieniał nadając swojemu głosowi zmysłowej nutki. Tak zmysłowej, że moje nogi watowały z każdym jego słowem. Opierałam się, żeby nie rzucić się na niego, jak na chrupiącego gofra i "wgryźć" w jego usta.

Jak na zawołanie zadzwonił telefon Willa. Chłopak z cieniem złości wyjął z kieszeni telefon i wskazał mi palcem na ekran.

Chloe- wymówiłam bezgłośnie.

Wzruszył ramionami i odebrał.

- Jak tam, Chlo? Kiedy wracacie?...Ale jak to? Dobra, odbiorę was jutro. Do zobaczenia, kocham cię. Powiedz temu dupkowi, że jeżeli przez ten miesiąc razem zrobił ci małą Charity, zabiję gnoja- powiedział mój chłopak, chociaż tak naprawdę uśmiechał się jak głupi. Może to dlatego, że Greg i Chloe, zrobili sobie miesięczne wakacji, po ciężkim roku szkolnym.

- Kiedy wracają?

- Jutro, muszę ich odebrać- skrzywił się.

- Chciałabym jechać z tobą, ale Gabriela prosiła mnie, żebym poszła z nią na zakupy.

- Wiem, mówiłaś mi to już kilkanaście razy- zarechotał i ściągnął mnie z maski samochodu. Pomógł wsiąść do auta a sam okrążył maskę i zrobił to samo.

Jechaliśmy w błogiej ciszy, co jakiś czas rzucając jakimiś żarcikami, przez co oboje niemalże, gdyby była taka możliwość, tarzalibyśmy się ze śmiechu.

Pozory mylą Cz.II"Nasze złudzenie"Where stories live. Discover now