Pierwszy wieczór w rezydencji

185 21 99
                                    

Za pięć osiemnasta.
Zostało pięć minut do pierwszej oficjalnej kolacji w rezydencji.
Pięć minut do oficjalnego rozpoczęcia wakacji! Od przyjazdu laureatek minęły trzy godziny i dziewczyny zdążyły już całkiem dobrze się poznać ze swoimi współlokatorkami.

Dziudzia i Lena zdecydowanie przypadły sobie do gustu.
Nie dość, że wyglądały podobnie (obie miały brązowe włosy i brązowe oczy) to jeszcze były podobne z charakteru.
Jedną z rzeczy, które je łączyło było to, że obie były totalnymi shiperkami.
Większość wolnego czasu spędziły nie tylko na zapoznaniu się ze sobą, ale także na shipowaniu innych dziewczyn z chłopakami z rezydencji.

Nathalie i Hitoshi także całkiem się polubiły. Znaczy ciężko to określić. Obie podeszły do siebie raczej ostrożnie i z dystansem, przed kolacją każda z nich zajęła się rozpakowywaniem walizki. Musiały też uspokoić się po nieprzyjemnej sytuacji z szafą.

Raph oraz Hope od razu poczuły ze sobą więź. Hope była bardzo miła i pozytywnie nastawiona dzięki czemu obie dziewczyny łatwo nawiązały ze sobą kontakt. Obie patrzyły na pobyt w rezydencji bardzo optymistycznie, przed kolacją zdążyły już nawet wszystkich "poobgadywać".

Milly z Marionetką także nie miały problemów z dogadaniem się. Dość szybko znalazły w sobie bratnie dusze i zaprzyjaźniły się ze sobą. Oczywiście nie obeszło się bez zabawnych komentarzy co do niskiego wzrostu (140cm) Milly. Goniąc się nawzajem po pokoju zdążyły już połamać krzesło...

Lucy i Firi... Co mam powiedzieć?
Obie były proxy i przyjaźniły się od dawna. Mogły sobie wszystko powiedzieć, uwielbiały sobie dokuczać i rzadko kiedy się kłóciły.
Czas przed posiłkiem każda z nich wykorzystała inaczej. Lucy była zajęta dyskusją z Otisem, a Firi była zajęta denerwowaniem Bena.
*szeptu szept* Kto się czubi, ten się lubi! *koniec szeptu szept*

- Już za dwie minuty osiemnasta! Chodź Dzidzio, nie chcemy się spóźnić! - popędziła Dziudzię Lena.
- Nie nazywaj mnie Dzidzią!
- Oj już dobrze, tylko się nie popłacz, a teraz już chodźmy! - zaśmiała się dziewczyna, a nasza "Dzidzia" z morderczą miną wyszła na korytarz i razem ze współlokatorką powędrowała w stronę schodów.

- Tu usiądą laureatki, tu mieszkańcy rezydencji, a tu ja i Alan - postanowiła Alice i przeszła do kuchni, żeby pomóc dzisiejszym kucharzom w gotowaniu.

O godzinie osiemnastej wszystkie miejsca przy długim stole w jadalni były zajęte. Wszyscy rozmawiali i śmiali się głośno. Prawie wszyscy.
W końcu powiał dziwny wiatr i do jadalni wszedł Slenderman wraz z braćmi. Zajmując miejsce Offenderman puścił oczko do Nath i Hitoshi. Pierwsza przewróciła oczami, a druga bacznie obserwowała każdy ruch gwałciciela jakby obawiając się tego co może jej zrobić (i słusznie! Jest się czego bać!).

- Ekhem.. Moi drodzy... Kolację czas zacząć - oznajmił mężczyzna w garniturze.
- Dzisiaj dyżur w kuchni mieli..
- My! - z kuchni wypadli poobijani Toby i Masky. Za nimi wyszedł Hoodie.
- Właśnie... Co nam dzisiaj przygotowaliście? - zapytał operator.
- Sernik
- Gofry - odpowiedzieli równocześnie Tim i Rogers.
- Naleśniki - wtrącił Hoodie.
- COO?! - wykrzyknęło dwóch pozostałych proxych, a Brian przyniósł z kuchni dwie duże tace naleśników i postawił je na stole.
- Smacznego! - dodał i wszyscy zaczęli jeść.

Większość dziewczyn trochę się stresowała. To był ich pierwszy posiłek w rezydencji! Od tej pory miały mieć ich tu kilka dziennie przez najbliższe dwa miesiące.
Emocje szybko opadły i przy stole zrobiło się dosyć gwarno.

- No, ale kiedy dzidzia i Dziudzia to podobne słowa.. Ciężko się nie pomylić - śmiała się Lena zajadając naleśnika.
- Nieprawda - jęknęła Dziudzia obrażając się na pięć minut.
- Kto dzidzia? Dziudziana dzidzia? - wtrąciła się do rozmowy Milly.
- Tak. *zaciesz*
- Nie *bulwersacja* - odpowiedziały równocześnie współlokatorki. Dziewczyna się zaśmiała i wróciła do jedzenia.

Alice i przyjacieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz