8. Zagubiona

24.7K 1.9K 359
                                    

Przez moment nie odpowiadałam, zastanawiając się gorączkowo, czego mógł się domyślić. Zerknęłam na niego spod rzęs, ale patrzył na jezdnię przed sobą, pewnie dlatego, że robiło się coraz ciemniej i widoczność była coraz słabsza, a przez to ja nie widziałam jego wyrazu twarzy. Nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać.

Tak naprawdę jednak nigdy tego nie wiedziałam. Henry był jak tykająca bomba zegarowa, której odliczania nie widziałam. Nie miałam pojęcia, kiedy wybuchnie.

To tylko dwa dni, przekonywałam samą siebie. Jeszcze tylko dwa dni i będę wolna, ucieknę z powrotem do Londynu i wszystko wróci do normy.

– Nic, przecież ci mówiłam – postanowiłam wreszcie trzymać się mojej poprzedniej historyjki. – Nasi rodzice oczekiwali, że się zaręczymy. Jego starszy brat i moja starsza siostra to zrobili, więc czemu nie my? Nawet sam Carter nie mógł pojąć, dlaczego tego nie chcę. Chyba do tej pory jest na mnie o to zły.

„Zły" to było niedopowiedzenie stulecia. Nie sądziłam, że aż tak na mnie zareaguje, kiedy wreszcie się zobaczymy, i pierwszy raz faktycznie ucieszyłam się, że wzięłam ze sobą Henry'ego. Ćwiczyłam krav magę pięć lat, owszem, i byłam przygotowana na odparcie fizycznego ataku, przynajmniej w teorii. Ale psychiczny? Na psychiczny atak z pewnością nie byłam gotowa i nie wiedziałabym, jak na niego odpowiedzieć, gdyby nie Henry.

– Drżysz za każdym razem, gdy cię dotyka – odpowiedział Henry z pewnością siebie, która kazała mi przypuszczać, że chyba go nie doceniłam. Chyba widział więcej, niż bym pragnęła. – Tylko nie wiem, czy dlatego, że chcesz, żeby cię dotykał, czy że nie chcesz. Dlatego pytam, czy coś między wami było. Jeśli zabrałaś mnie tu w charakterze bufora dla swojego byłego kochasia, któremu chcesz pokazać, że już ci na nim nie zależy, to się z tego wypisuję. Nie interesują mnie żadne głupie sceny zazdrości.

W pierwszej chwili miałam ochotę na niego krzyknąć. Co za palant! Jak on w ogóle śmiał coś takiego powiedzieć?! Oburzenie i niedowierzanie musiały malować się na mojej twarzy, ale Henry nadal nawet na mnie nie spojrzał. Minęło parę sekund, zanim ciut ochłonęłam i zrozumiałam, że on przecież mógł to tak odebrać. Carter rzeczywiście zachowywał się trochę tak, jakby był zazdrosny, i dlatego próbował mi dopiec. Ale czy to była moja wina? Czy to znaczyło, że to mnie należało za to ukarać?

– Nie wiem, co siedzi w głowie Cartera i dlaczego zachowuje się tak, jak się zachowuje – odparłam w końcu, a moje zdenerwowanie dało się poznać tylko po lekko drżącym głosie. – Nigdy niczego między nami nie było. Wcale go nie zachęcałam, wręcz przeciwnie, i to tylko moja rodzina coś sobie ubzdurała. Nie chcę, żeby Carter w ogóle się do mnie zbliżał.

Dopiero wtedy Henry posłał mi przelotne spojrzenie. Dostrzegłam w nim błysk zainteresowania.

– To trochę silne emocje jak na kogoś, kogo po prostu odrzuciłaś – zauważył lekko.

Po tonie jego głosu poznałam, że nie chciał naciskać, że był gotów w każdej chwili się wycofać, gdybym chciała. Postanowiłam z tego skorzystać.

– Po prostu nie chcę mu dawać żadnych powodów, żeby myślał, że coś z tego mogłoby być – zapewniłam go, na co Henry skinął głową i nie zapytał o nic więcej. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.

Kiedy rozejrzałam się dookoła, stwierdziłam, że byliśmy już blisko Lyndhurst. Głowa bolała mnie coraz bardziej.

– Wiesz, w ogóle nie musimy tam jechać, jeśli nie chcemy – odezwałam się, czym zdziwiłam samą siebie. – W Lyndhurst nikt mnie nie zna. Nie musimy tam przed nikim grać pary zakochanych. Możemy po prostu zawrócić i...

Sentymentalna bzdura | JUŻ W SPRZEDAŻY!Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ